Drogowe ringi niebawem otoczą Łódź i Kraków. W Warszawie potrwa to jeszcze wiele lat.

Na północno-zachodnich przedmieściach Łodzi kończy się budowa 16-kilometrowego odcinka drogi S14, który ma dopełnić wokół tego miasta ring szybkich tras. Brakuje tam m.in. ostatnich warstw asfaltu. – Zapisany w umowie termin zakończenia to lipiec. Są jednak szanse, że trasa zostanie ukończona wcześniej – mówi Maciej Zalewski, rzecznik łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Łódź będzie pierwszym miastem z pełną obwodnicą z dróg szybkiego ruchu.

Jako drugi cały ring zyska Kraków. Według ujawnionego w tym tygodniu harmonogramu dojdzie do tego późną jesienią 2024 r. Wtedy ma się zakończyć budowa dwóch odcinków ekspresówek. W listopadzie 2024 r. będą finiszować prace przy 18-kilometrowym fragmencie trasy S7 od węzła Nowa Huta do miejscowości Widoma, który to fragment jednocześnie będzie wylotówką w stronę Warszawy. Z kolei we wrześniu 2024 r. – z prawie rocznym opóźnieniem – skończy się budowa północnej obwodnicy Krakowa, czyli 12-kilometrowej trasy S52 od węzła Modlnica do węzła Kraków Mistrzejowice. W ramach tego odcinka powstają m.in. trzy tunele, z których najdłuższy będzie miał 653 m.

Wszystko wskazuje zaś na to, że jeszcze przez wiele lat pełnego ringu ekspresowego nie doczeka się stolica. Po raz kolejny odwleka się bowiem budowa wschodniej obwodnicy, czyli trasy S17 między Markami a węzłem Zakręt. W niedawnym wyroku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że sprawą oprotestowanej decyzji środowiskowej dla inwestycji ponownie musi się zająć sąd niższej instancji. – Oznacza to dalsze miesiące oczekiwania na kolejny wyrok, a co za tym idzie, brak możliwości realizacji inwestycji – twierdzą w warszawskim oddziale GDDKiA.

Sprawa oprotestowanej decyzji środowiskowej toczy się już od lat i miała wiele zwrotów akcji. Historia konfliktu zaczęła się w 2007 r., kiedy nieżyjący już Jan Szyszko, wtedy minister środowiska i mieszkaniec dzielnicy Wesoła, chciał trasę przenieść do podwarszawskiego Halinowa. Potem spór na nowo rozgorzał pod koniec rządów PO-PSL, kiedy GDDKiA uznała, że najlepszym wariantem będzie budowa obwodnicy przecinającej dzielnicę Wesoła na 8-metrowym nasypie. Wielu mieszkańców uważa, że znacznie mniej konfliktowy byłby przebieg trasy w tunelu.

Brak trasy S17 na wschodnich obrzeżach Warszawy oznacza nie tylko problemy z rozprowadzeniem ruchu w kierunku Lublina czy Białej Podlaskiej. Bez ekspresówki trzeba się też liczyć z kłopotami z tranzytem, bo właśnie tędy miał prowadzić fragment odnogi trasy Via Carpatia wiodącej od strony Lublina w kierunku portów w Trójmieście.

Tymczasem rząd w swoim w planie do 2033 r. zakłada, że wokół Warszawy powstanie też wielka obwodnica, którą utworzą od południa autostrada A50, a od północy droga ekspresowa S50. W tym przypadku drogowcy spotkali się z falą protestów, bo rejony, przez które ma przebiegać trasa, są gęsto zabudowane. Ogniska zapalne to m.in. rejony Góry Kalwarii, Grójca czy Wiązowny. Po sprzeciwach przygotowania do realizacji tej trasy wyraźnie spowolniły. GDDKiA liczyła, że w pierwszej kolejności uda się wytyczyć korytarz dla zachodniej części ringu, który przebiegałby na północy od trasy S7 i okolic Płońska przez Sochaczew, okolice planowanego Centralnego Portu Komunikacyjnego, do S7 w okolicach Tarczyna. Niedawno drogowcy uznali jednak, że wstrzymują spotkania z mieszkańcami w sprawie tej części wielkiej obwodnicy. Tomasz Żuchowski, szef GDDKiA, mówił kilka dni temu w Sejmie, że przed koleją turą spotkań przebieg trasy musi zostać przedyskutowany m.in. z samorządami. Agnieszka Krupa z Ministerstwa Infrastruktury przyznała zaś, że nie jest jeszcze przesądzony przekrój wielkiej obwodnicy. Nie wiadomo zatem, czy trasa będzie miała po dwa, czy po trzy pasy w każdą stronę, jak pierwotnie zakładano. Według GDDKiA ostateczny przebieg zachodniej części wielkiego ringu ma zostać ustalony jesienią 2027 r. ©℗

ikona lupy />
Etapy budowy wielkiej obwodnicy Warszawy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe