Właściciele warsztatów, którzy unikają rejestracji podnośników w Urzędzie Dozoru Technicznego, ryzykują życie pracowników i swoje. A także majątek, bo polisa firmy bywa wtedy nieważna
ikona lupy />
Tomasz Młynarski radca prawny, Biuro Rzecznika Ubezpieczonych / Dziennik Gazeta Prawna
Jak informuje Urząd Dozoru Technicznego, rośnie liczba zarejestrowanych w UDT dźwigników, zainstalowanych w warsztatach samochodowych, zajezdniach tramwajowych i autobusowych. W 2012 r. było ich 39 254, w 2013 r. – 40 593, a w 2014 r. rejestr powiększył się do 42 411 sztuk.
Nie oznacza to, że szara strefa dozoru się kurczy. Przedsiębiorcy nadal chętnie kupują podnośniki, często jednak używane, tanie, z importu – i takich nie zgłaszają do urzędu. Skala procederu?
Szara strefa
– Brak dokładnych danych o liczbie zainstalowanych i pracujących podnośników. Stowarzyszenie Techniki Motoryzacyjnej szacuje liczbę tzw. podnośników całopojazdowych na 55-60 tys. sztuk. Do tego należy doliczyć kilkanaście tysięcy kanałowych o różnym udźwigu, które objęte są dozorem pełnym lub ograniczonym. Łączną roczną sprzedaż nowych podnośników, całopojazdowych i kanałowych szacujemy w Polsce na 2500-3000 sztuk – wyjaśnia dr inż. Rafał Sosnowski, prezes STM.
A to oznacza, że nawet jedna trzecia dźwigników nie figuruje w rejestrach i może stanowić potencjalne zagrożenie. Brak zgłoszenia powoduje bowiem, że przez lata żaden kontroler z dozoru nie sprawdza sprawności podzespołów, od której zależy bezpieczeństwo mechaników.
– Urządzenie objęte dozorem trafia do rejestru, następnie UDT na bieżąco informuje eksploatującego o konieczności wykonania badania technicznego w celu utrzymania ważności decyzji zezwalającej na eksploatację – opowiada Natalia Rostkowska, rzecznik prasowy Urzędu.
Pozorna oszczędność
Właściciele warsztatów przyznają, że nie dopełniają obowiązków z oszczędności. W praktyce – także po dokonanych na początku roku zmianach stawek [ramka] – roczny koszt konserwacji i kontroli jednego podnośnika może wynieść od kilkuset do nawet tysiąca złotych.
– Samodzielnie naprawiam podnośnik, bo od jego stanu zależy moje życie. A ten cały dozór to tylko straszenie ludzi – tłumaczy decyzję o niepłaceniu UDT pan Tadeusz, właściciel małego warsztatu na stołecznym Mokotowie. I dodaje, że ani razu nie miał kontroli UDT. – Wydawało mi się na początku, że będą chodzić i sprawdzać. Ale prowadzę warsztat prawie 20 lat i z kontrolą się nie spotkałem. A nawet jak przyjdą, to co mi zrobią? Dadzą mandat za 500 zł? Przez te lata oszczędziłem o wiele więcej, nie stać mnie na ten cały dozór – kwituje.
Niestety, jak podkreśla prezes STM, tego typu podejście czasem kończy się tragicznie. Z powodu braku dozoru zdarzają się nawet wypadki śmiertelne. Jak podkreślają specjaliści od podnośników, coraz poważniejszym problemem jest też rosnąca liczba rozprowadzanych w Polsce tanich podnośników, produkowanych na Dalekim Wschodzie, przede wszystkim w Chinach.
Ubezpieczyciele kwestionują
Takiego ryzyka – i słusznie – nie biorą na siebie większe serwisy oraz sieci warsztatów. Wolą sprawę montażu podnośników i późniejszych kontroli zlecać od razu wyspecjalizowanej firmie, która sprzedaje im certyfikowane i dobrej jakości urządzenia, dba też o formalności urzędowe. To droższy wariant, ale zabezpiecza przed potencjalnymi, znacznie większymi wydatkami. A nawet przed więzieniem. – Każdy podnośnik ma książkę dozoru technicznego, czyli taką kartę gwarancyjną, każdy przegląd i naprawa są tam wpisane przez serwisanta z uprawnieniami. To ważne również ze względu na ubezpieczenie, bo inaczej ubezpieczyciel uzna, że urządzenie było niesprawne przy wypadku i polisy nie wypłaci – ujawnia menedżer dużego warszawskiego serwisu.
Rzeczywiście, w razie wypadku na podnośniku, który nie posiada aktualnego dopuszczenia do eksploatacji, często nie działają żadne ubezpieczenia. Okazuje się, że właściciele warsztatów nie zawsze mają tego świadomość. I o konsekwencjach dowiadują się dopiero wtedy, kiedy dochodzi już do wypadku.
– Brak zgłoszenia podnośnika do dozoru, ale również brak przeglądu okresowego w przypadku, gdy z powodu usterki podnośnika uszkodzeniu uległ samochód klienta albo, co gorsza, wypadkowi uległ człowiek, powoduje, że zakład ubezpieczeń praktycznie w takim wypadku odmawia wypłaty ubezpieczenia – przyznaje dr inż. Rafał Sosnowski, prezes STM.
Opłaty wzrosły
Od grudnia 2014 r. zmieniły się opłaty za dozór dźwigników. Zgodnie z rozporządzeniem ministra gospodarki z 27 listopada 2014 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie wysokości opłat za czynności jednostek dozoru technicznego (Dz.U. poz. 1675) stawka godzinowa za czynności jednostek dozoru technicznego wynosi teraz 116 zł (m.in. uzgadnianie dokumentacji technicznej urządzenia, przeprowadzenie badania odbiorczego u eksploatującego czy odbioru technicznego u wytwórcy). Tabela f.5 załączona do ww. rozporządzenia określa koszty badań okresowych lub doraźnych kontrolni dźwigników, w tym systemów do parkowania samochodów. Opłaty wynoszą: 380 zł (udźwig do 3,5 t), 480 zł (do 15 t) i 680 zł (powyżej 15 t).
ZDANIEM EKSPERTA
Niedopełnienie przez przedsiębiorcę obowiązków związanych z dozorem powodować będzie z reguły odpowiedzialność cywilną za szkody wyrządzone osobom trzecim (np. klientom), w związku z niesprawnym działaniem podnośnika. Brak należytej staranności ze strony przedsiębiorcy jest bowiem równoznaczny z jego winą.
Jeśli przedsiębiorca posiada dobrowolne ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, za szkodę taką co do zasady odpowie jego ubezpieczyciel, z kilkoma jednak wyjątkami. Na rynku można spotkać umowy ubezpieczenia OC dla przedsiębiorców, które wprost wyłączają szkody powstałe w wyniku nieprawidłowego działania urządzeń nieposiadających aktualnych obowiązkowych badań stanu technicznego. W niektórych ogólnych warunkach ubezpieczenia OC dla przedsiębiorców przewiduje się z kolei wyłączenie spod ochrony szkód w rzeczach znajdujących się w pieczy, pod dozorem lub kontrolą ubezpieczonego, w tym również pojazdach mechanicznych, co jest oczywiście rozwiązaniem bardzo niekorzystnym z punktu widzenia warsztatów samochodowych. Ponadto, zgodnie z art. 827 par. 1 kodeksu cywilnego, jeśli szkoda została wyrządzona w wyniku rażącego niedbalstwa, wówczas odszkodowanie się nie należy, chyba że umowa lub ogólne warunki ubezpieczenia stanowią inaczej. Przez rażące niedbalstwo rozumie się niezachowanie minimalnych (elementarnych) zasad prawidłowego zachowania, obowiązujących w danej sytuacji. Niezapewnienie właściwego dozoru technicznego nad urządzeniem, a zwłaszcza gdy trwało przez dłuższy czas, może zostać uznane za rażące niedbalstwo. Zatem w sytuacji, gdy przedsiębiorca uzgodnił z ubezpieczycielem, że rażące niedbalstwo przy wykonywanej przez niego działalności gospodarczej nie stanowi podstawy do odmowy odszkodowania należnego osobie poszkodowanej, zakład ubezpieczeń nie będzie mógł uwolnić się od odpowiedzialności, choćby ubezpieczony przedsiębiorca naruszył nawet najbardziej elementarne zasady staranności. Jeżeli jednak umowa nie przewiduje takiego postanowienia, wtedy ubezpieczyciel będzie mógł odmówić zapłaty odszkodowania, a ciężar zrekompensowania szkody spocznie na przedsiębiorcy. Warto dodać, że dostępne są również ubezpieczenia OC dla przedsiębiorstw, które obejmują rażące niedbalstwo, a jednocześnie nie zawierają daleko idących wyłączeń.