Od kilku tygodni piszemy o kłopotach branży transportowej wynikających z konieczności stosowania się do restrykcyjnych przepisów niemieckiej ustawy o płacy minimalnej (Mindeslohngesetz – dalej MiLoG). Okazuje się, że regulacje te muszą spełniać nie tylko przewoźnicy i spedytorzy, lecz każda firma, która wykonuje transport na potrzeby własne.
Od kilku tygodni piszemy o kłopotach branży transportowej wynikających z konieczności stosowania się do restrykcyjnych przepisów niemieckiej ustawy o płacy minimalnej (Mindeslohngesetz – dalej MiLoG). Okazuje się, że regulacje te muszą spełniać nie tylko przewoźnicy i spedytorzy, lecz każda firma, która wykonuje transport na potrzeby własne.
Chodzi o firmy, których podstawowy profil działalności polega np. na wydobyciu, produkcji, handlu czy jakiejkolwiek innej formie aktywności, lecz które w ramach wykonywanych działalności dokonują przewozów. Będą to zarówno różnego rodzaju kopalnie czy żwirownie, fabryki, jak i sklepy czy hurtownie.
Przy czym wielu przedsiębiorców może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że świadczą usługi transportowe, ponieważ w Polsce wymóg uzyskania zezwolenia na niezarobkowe przewozy własne, polskie i międzynarodowe, dotyczy tylko przedsiębiorców posiadających samochody ciężarowe (powyżej 3,5 tony).
Niemiecka ustawa ma objąć także przewozy dokonywane autami osobowymi i dostawczymi (do 3,5 tony). To oznacza, że wykonując przejazdy z lub do Niemiec, a także tranzytowe przez terytorium tego kraju, przedsiębiorcy nie tylko muszą płacić kierowcy 8,5 euro za godzinę, ale także zgłosić wcześniej taki przejazd w odpowiednim urzędzie celnym.
Jak informuje wydział promocji handlu i inwestycji przy ambasadzie w Berlinie, podobnie traktowany jest przejazd samochodu zastępczego w przypadku awarii.
Kary za nieprzestrzeganie przepisów o płacy minimalnej wynoszą do 500 tys. euro, a za niespełnienie wymogów formalnych (np. uprzedniego zgłoszenia pracownika) do 30 tys. euro.
Zdaniem Macieja Wrońskiego, prezesa stowarzyszenia Transport i Logistyka Polska, w zależności od częstotliwości kontroli przez niemieckie służby celne, może to sprawić, że firmy, dla których transport nie jest podstawową działalnością, będą rezygnować z własnych pojazdów i zlecać tego typu usługi przedsiębiorcom transportowym. A to może oznaczać zwolnienia i wyzbywanie się taboru.
Wczoraj polscy przewoźnicy rozmawiali o problemach związanych z MiLoG z przedstawicielami Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju.
– Uzyskaliśmy zapewnienie, że w czwartek do południa pojawi się oficjalne stanowisko resortu co do tego, jak mają się zachować przewoźnicy wobec wymagań stawianych przez niemieckie prawo – informuje Maciej Wroński.
Także wczoraj premier Ewa Kopacz rozmawiała w tej sprawie telefonicznie z kanclerz Angelą Merkel.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama