Powiedział on, że polskie firmy przejęły jedną czwartą rynku przewozów w Unii Europejskiej, mają też najnowocześniejszy tabor. Są więc dużą konkurencją dla zachodnich przewoźników. Wroński zarzucił polskim związkom zawodowym, że nieracjonalnie podeszły do sprawy niemieckich przepisów, wprowadzających płacę minimalną wynoszącą 8 i pół euro za godzinę. Związki wszczęły w Unii kampanię przeciwko swoim pracodawcom. Podchwyciły to organizacje pracodawców i związkowcy z innych krajów, które chcą wypchnąć polskich przewoźników ze swoich rynków.
Gość Polskiego Radia 24 powiedział, że polski kierowca jeżdżący przez Niemcy dostaje należności za podróż służbową. Wynoszą one minimum 49 euro za dobę. Po przeliczeniu wynosi to 6 euro za godzinę, a płaca minimalna kierowcy wynosi, w przeliczeniu, 2,3 euro za godzinę. W sumie jest to o 20 eurocentów mniej od niemieckiej płacy minimalnej, nie można więc twierdzić, że kierowcy są nisko opłacani. Maciej Wroński dodał, że niemiecka ustawa nie uwzględnia dodatków do płacy zasadniczej. Gdyby więc polscy przewoźnicy chcieli się dostosować do niemieckich przepisów, to musieliby podnieść płace kierowców do 8,5 euro i dalej wypłacać im diety.
Według gościa Polskiego Radia 24, niemieckie służby kontrolne zostały wzmocnione przed wprowadzeniem ustawy w życie. Mogą one sprawdzić, czy kierowca jedzie zgodnie z planem pracy, który przewoźnik musi przedstawić na pół roku z góry. Jeśli tak nie jest, to może zapłacić do 30 tysięcy euro kary. Przewoźnicy muszą też przedstawić niemieckim władzom oświadczenie o wysokości płacy minimalnej i przetłumaczoną na niemiecki dokumentację, dotyczącą pracownika. Niedopełnienie tych wymogów może być uznane za ciężkie naruszenie przepisów ustawy, co grozi karą do pół miliona euro.
Maciej Wroński podkreślił, że jeśli przewoźnicy będą musieli po wprowadzeniu ustawy zrezygnować z przewozów przez Niemcy, to wielu kierowców straci pracę. Dodał, że holenderscy pracodawcy zwracają uwagę, iż niemieckie przepisy są sprzeczne z unijną zasadą swobody przepływu usług. Ich wprowadzenie w życie będzie kosztowne nawet dla zamożnych krajów Unii.
Wroński dodał, że polski rząd na razie nie podjął konkretnych działań w tej sprawie. Nie ogłosił na przykład stanowiska wskazującego, jak mają się zachować polscy przedsiębiorcy, czyli czy mają wysyłać do Niemiec wymaganą przez nie dokumentację. Gość Polskiego Radia 24 dodał, że minister pracy powinien zmienić rozporządzenie w sprawie świadczeń, związanych z podróżą służbową. Wtedy przewoźnicy mogliby podnieść płace, gdyż nie musieliby płacić diet.
Mówiąc o skutkach rosyjskiego embarga dla polskich kierowców, Wroński podkreślił, że jest to tylko jeden z problemów, związanych z przewozami do Rosji. W lutym wejdą bowiem w życie przepisy sprzeczne, jego zdaniem, z polsko-rosyjską umową o wykonywaniu przewozów. Zmieniają one między innymi zasady przewozów dwustronnych, tak, że polscy przewoźnicy nie będą mogli wozić do Rosji towarów wyprodukowanych poza Polską. Zdaniem gościa Polskiego Radia 24, nasz kraj powinien na to odpowiedzieć retorsjami wobec przewoźników rosyjskich.