Oferty wykonawców zaczynają znacznie przewyższać kosztorysy GDDKiA. Rząd chce zwiększyć pulę na realizację tras.

Wyraźny wzrost kosztów budowy dróg staje się faktem. Można już zapomnieć o cenach z okresu sprzed wybuchy wojny na terenie Ukrainy, kiedy oferty firm nierzadko stanowiły 55-65 proc. wartości kosztorysu Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (w 2021 r. średnia wyniosła 76 proc.). Teraz wyceny coraz częściej przewyższają szacunki drogowców. Tak było chociażby w przetargu na budowę 6,5-kilometrowej trasy ekspresowej S19 na południe od Rzeszowa, między miejscowościami Lutcza i Domaradz. Oferty otwarto tam w ostatni piątek. GDDKiA przeznaczyła na budowę 1,22 mld zł, a propozycje wahały się między 1,35 a 2,1 mld zł. Najtańsza z nich - tureckiej firmy Kolin İnşaat Turizm - przekracza kosztorys o 11 proc. Budowa 1 km arterii może zatem w tym przypadku pochłonąć ok. 200 mln zł. Koszty podnosi konieczność przebicia trasy przez Pogórze Dynowskie, co wiąże się z realizacją obiektów inżynieryjnych - m.in. tunelu o długości 1 km.
W ostatnich dniach do przekroczeń budżetu zamawiającego doszło też w przypadku dwóch przetargów na przebudowę drogi nr 22 prowadzącej od strony Tczewa w kierunku Elbląga. Oferty na modernizację odcinka na wschód od Malborka opiewały na kwoty pomiędzy 175 a 225 mln zł, tymczasem GDDKiA przeznaczyła na inwestycję 158 mln zł. W przypadku fragmentu bliżej Wisły kosztorys wynosił 110 mln, a oferty wahały się między 115 a 157 mln zł.
Skok cen widać także w przypadku budowy tras ekspresowych w płaskim terenie. - Jeszcze w 2021 r. cena za 1 km takiej trasy schodziła do 20-25 mln. Teraz osiąga 40-45 mln - mówi DGP Tomasz Żuchowski, szef GDDKiA. Droższa będzie realizacja trzech fragmentów trasy S17 między Zamościem a granicą z Ukrainą, która została nieco przesunięta w czasie. Pierwotnie do otwarcia ofert miało dojść w marcu, ale GDDKiA uznała wtedy, że z powodu agresji Rosji na Ukrainę trzeba dać firmom jeszcze miesiąc na kalkulację propozycji. Kiedy ujawniono je pod koniec kwietnia, okazało się, że najniższe z nich są bardzo blisko kosztorysu drogowców (stanowiły 90-98 proc.). Urzędnicy drogowej dyrekcji przyznają, że będzie drożej, ale podkreślają jednocześnie, że proces budowy dróg nie zostanie zahamowany.
Branża budowlana wciąż ma jednak dużo obaw. Wprawdzie w lutym tego roku Ministerstwo Infrastruktury podniosło limit waloryzacji kontraktów do 10 proc., ale kłopot może być z inwestycjami rozpoczętymi dwa, trzy lata temu. Obowiązujący w tym przypadku 5-procentowy próg waloryzacyjny może nie pokryć wzrostu kosztów materiałów. W ostatnich dwóch latach najbardziej poszybowały w górę zwłaszcza ceny stali - o ok. 140 proc. i asfaltu - 70 proc.
Rząd zdaje sobie sprawę, że chcąc utrzymać tempo budowy dróg, będzie musiał zwiększyć limit wydatków. W jego wykazie prac legislacyjnych jest zapowiedź zwiększenia wartości Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014-2023 o 2,5 mld zł. Rząd przyznaje, że zgodnie z opinią Urzędu Zamówień Publicznych w obecnej sytuacji wojny na terenie Ukrainy będzie możliwość zmiany wynagrodzenia wykonawcy „w celu przywrócenia równowagi ekonomicznej stron umowy”.
Szef GDDKiA deklaruje, że wszelkie roszczenia wynikające z nadzwyczajnej sytuacji będą sprawnie rozpatrywane. - Będziemy się starali szybko je rozpatrywać, by rozstrzygnąć spór w trybie ugodowym. Moim zdaniem od złożenia kompletnej dokumentacji potwierdzającej wzrost kosztów zajmie to 3-4 miesiące - mówił DGP Żuchowski.
Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, zaznacza, że w ostatnich latach mamy duże wahania kosztów budowy dróg, co jest mocno związane z następującymi po sobie spiętrzeniami i spowolnieniami inwestycji. - W 2022 r. sytuacja jest nieco inna. Chociaż segment drogowy funkcjonuje w warunkach osłabienia koniunktury budowlanej, to rekordowy poziom cen materiałów, które drożeją od drugiej połowy 2021 r., a także brak rąk do pracy po odpływie pracowników z Ukrainy po agresji Rosji przyczyniły się do ogromnego wzrostu kosztów budowy - mówi Kaźmierczak.
Przyznaje, że w takich warunkach przydałaby się zmiana formuły realizacji inwestycji, o której zaczynają wspominać drogowcy. Chodzi o to, by dotychczasowe przetargi w formule „projektuj i buduj” rozdzielić na dwa osobne postępowania - najpierw na projekt, a potem na wykonawstwo. - To ogranicza ryzyko, że podczas żmudnej fazy projektowania dojdzie do dalszych wzrostów cen, które musiałby wziąć na siebie wykonawca - dodaje.
Po konsultacjach z firmami GDDKiA na razie zdecydowała się na zmianę formuły w przypadku planowanego poszerzenia trasy A2 z Łodzi do Warszawy. Przetarg na projekt ma być ogłoszony w tym roku, a na roboty najpewniej w przyszłym. ©℗