Komisja Europejska zapowiada zakaz wstępu do portów UE dla statków z Rosji. Chce też wprowadzić zakaz wjazdu dla rosyjskich i białoruskich przewoźników drogowych

To sankcje, które w ramach kolejnego pakietu sankcji zapowiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej. Zakaz wstępu do portów UE dotyczyć ma statków rosyjskich i obsługiwanych przez Rosję. Przewodnicząca KE zaznaczyła, że dopuszczalne będą wyjątki dotyczące podstawowych towarów, jak produkty rolne i spożywcze, pomocy humanitarnej oraz energii. – Ponadto zaproponujemy wprowadzenie zakazu dla rosyjskich i białoruskich przewoźników drogowych. Zakaz ten drastycznie ograniczy możliwości pozyskiwania kluczowych towarów przez rosyjski przemysł – stwierdziła Ursula von der Leyen.
Sznury tirów z różnymi towarami wciąż przejeżdżają przez Polskę w stronę Rosji i Białorusi. Strona ukraińska od dłuższego czasu apelowała o zamknięcie granicy lądowej między tymi krajami a UE. Ukraińcy uważają, że to mocno utrudniłoby Władimirowi Putinowi prowadzenie wojny, bo do Rosji wciąż jadą ogromne ilości produktów przemysłowych czy medycznych.
Jakub Jakóbowski z Ośrodka Studiów Wschodnich przyznaje, że przewozy tirami pełnią istotną rolę w zaopatrywaniu tego kraju. – W 2021 r. jedna trzecia importu Rosji odbywała się ciężarówkami jadącymi z Europy. Przy przewozach towarów z UE transport drogowy dominował. Według różnych szacunków w pierwszym miesiącu wojny transport do Rosji zmalał wprawdzie o ok. 50–60 proc., ale ze względu na bojkot tego kraju ze strony największych armatorów morskich udział przewozów drogowych najpewniej wzrósł – zaznacza.
W ostatnich dniach ważni ukraińscy urzędnicy wyrażali przekonanie, że Polska oraz kraje nadbałtyckie w ciągu kilku dni zamkną granice lądowe z Rosją i Białorusią. Jednak rzecznik rządu Piotr Müller zaprzeczał. „Zgodnie z prawem europejskim polityka handlowa jest wyłączną kompetencją UE. Bez takiej decyzji na poziomie UE możliwe jest pozwanie Polski, Estonii, Litwy i Łotwy za naruszenie prawa UE np. przez Niemców czy Francuzów. Dlatego domagamy się pilnej decyzji!” – napisał na Twitterze Müller.
O to, by Polska zablokowała granicę z Białorusią i Rosją, nie czekając na decyzję UE czy nawet krajów nadbałtyckich, apelowali m.in. politycy opozycji. Podobnego zdania byli też niektórzy przedstawiciele branży transportowej.
Według Macieja Wrońskiego, prezesa Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska, nasz kraj mógł już jakiś czas temu przerwać transport drogowy do Rosji bez zamykania granic. – Wystarczyło zawiesić funkcjonowanie umów między Polską a Rosją oraz między Polską a Białorusią w sprawie przewozów ciężarówkami. Wtedy żaden tir nie wjedzie do nas stamtąd i tam nie wyjedzie – zaznaczał Wroński. Dodawał, że tiry z tego kraju nie mogłyby wjeżdżać do reszty państw UE przez kraje nadbałtyckie, bo zawieszenie przez Polskę umowy dotyczącej ciężarówek uniemożliwiłoby tranzyt przez nasz kraj do Europy Zachodniej.
To uderzyłoby też w polskich przewoźników, ale według branży niewielu rodzimych przedsiębiorców wciąż jeździ na wschód. Ostatnio w mediach mówiło się o tym, że ok 2 tys. polskich przewoźników obsługiwało ten kierunek. Maciej Wroński szacuje jednak, że w ostatnim czasie stałe przewozy do Rosji czy Białorusi wykonywało tylko kilkaset polskich firm. Według prezesa TLP rząd musiałby pomyśleć o rekompensatach dla tych firm. Po utracie zleceń na Wschodzie to mogłyby być np. zlecenia na przewozy od sektora państwowego.
Wiceminister Rafał Weber przyznał w rozmowie z DGP: – Jedyną skuteczną opcją jest decyzja UE o zakazie handlu drogowego i morskiego z Rosją i Białorusią. To wyłączne uprawnienie Brukseli.
Jakub Jakóbowski z OSW zgadza się, że z punktu widzenia politycznego najkorzystniej jest, kiedy blokada transportu drogowego do Rosji zapada na szczeblu unijnym. – Blokada przewozów byłaby mocnym narzędziem, które w krótkiej perspektywie przyspieszyłoby zerwanie podstawowych łańcuchów dostaw z UE do Rosji – zaznacza.
Nie wyklucza stopniowego wprowadzania kolejnych ograniczeń. Spodziewa się, że nowe sankcje dotyczące portów będą powiązane z tymi energetycznymi, bo 67 proc. handlu morskiego między UE a Rosją to handel energią – węglem czy ropą. ©℗