- Nie jesteśmy w stanie każdego kierowcy prowadzić za rękę, ale gdy otrzymujemy informację od pasażerów czy GITD o nadużyciach, to reagujemy i wzywamy do zmian. Nie można jednak ukrywać, że kierowców najbardziej motywują do tego mandaty - mówi Łukasz Stachowiak, dyrektor Bolt w Polsce

ikona lupy />
Łukasz Stachowiak, dyrektor Bolt w Polsce / Materiały prasowe
Czy branża już wróciła do normy po lockdownie? Przejście na pracę zdalną nie przeszkodziło w powrocie klientów do taksówek?
Do rezultatu sprzed COVID-19 wróciliśmy bardzo szybko, bo pod koniec czerwca 2020 r. Początkowe spadki sięgały 80 proc., ale potem problemy minęły. Analizujemy dane i widzimy, że każda następna fala ma coraz mniejszy wpływ na zachowania konsumenckie. Ta z końcówki I kw. była dla nas praktycznie niezauważalna. Wiemy, że znaczenie ma też to, iż w dużych miastach, w których zazwyczaj działamy, odsetek zaszczepionych jest dużo wyższy.
Pandemia zeszła się z poważnymi zmianami prawnymi dla platform przewozowych obowiązującymi od początku roku. Kierowcy muszą mieć licencję, odpowiednio oklejony samochód, cyfrową kasę fiskalną. Jak nowe prawo zmieniło branżę?
Ustawa ją uporządkowała i spowodowała, że współpracujące z nami floty taxi musiały dostosować się do nowych warunków - kierowcy pracujący dla flot działających na naszej platformie stali się taksówkarzami. Część flot dość opieszale podchodziła do dostosowania się do nowego prawa, zostały więc przez nas zablokowane, co wiązało się ze spadkami liczby przejazdów na platformie. Mniej więcej po miesiącu sytuacja się unormowała. Zdecydowana większość przeszła wszystkie niezbędne procedury, sami to zresztą weryfikujemy. Zarządzający flotą musi przesłać nam skan licencji i widnieć w KRS, wysyła nam także swoje selfie z dowodem osobistym dla potwierdzenia tożsamości. Dodatkowo dostajemy wyciąg z banku wraz z numerem konta i potwierdzeniem danych osobowych. Weryfikujemy je także w urzędach miast. Wiedząc o wcześniejszych problemach fiskalnych, bardzo blisko współpracujemy z instytucjami państwa. Ministerstwo Finansów po wprowadzeniu e-kasy od końcówki 2020 r. ma wgląd do wszystkich realizowanych przejazdów na platformie. Dziś możemy powiedzieć, że od wprowadzenia ustawy udało nam się podwoić liczbę współpracujących z nami partnerów.
A co z kierowcami niezrzeszonymi we flotach?
Oni również muszą dostosować się do nowych wymogów, jednak działają na samozatrudnieniu. W tym zakresie faktycznie ustawa przekształciła branżę - coraz rzadziej współpracujemy indywidualnie, dziś to mniej niż 5 proc. kierowców na naszej platformie. Ustawa stanowi barierę wejścia na rynek, ale w sumie z korzyścią dla branży. Mniej jeżdżących oznacza większe zarobki dla tych, którzy się coraz bardziej profesjonalizują. Stawiamy na współpracę z przedsiębiorcami i zachęcamy kierowców do zakładania własnych flot. Zapewniamy w tym celu np. dofinansowanie do samochodów hybrydowych. Wiemy też, że rozpoczęcie działalności może być trudne pod względem płynności, dlatego gwarantujemy nowym flotowcom 20 tys. zł brutto przychodów na kierowcę w ciągu dwóch miesięcy pracy. Tak by mieli czas na nauczenie się biznesu i poznanie specyfiki pracy. Chcemy, by nasi kierowcy jeżdżący na platformie zarabiali ponad 80 proc. średniej krajowej brutto po odliczeniu naszej prowizji i zysku partnera flotowego. Tym samym zachowamy konkurencyjność na rynku pracy.
Samorządy wciąż informują o problemach w branży. Zdarzają się kierowcy bez prawa jazdy, jest też problem z odpowiednim oznakowaniem pojazdów.
Od wejścia ustawy w życie zwracamy uwagę na konieczność zamontowania koguta na dachu czy naklejeniu numeru bocznego. Jednak wciąż zdarzają się przypadki partnerów, którzy nie spełniają ustawowych wymagań oznakowania auta. Nie jesteśmy w stanie każdego kierowcy prowadzić za rękę, ale gdy otrzymujemy informację od pasażerów czy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego o nadużyciach, to reagujemy i wzywamy do zmian. Nie da się jednak ukryć, że kierowców najbardziej motywują do tego mandaty. Po zapłaceniu 2,5 tys. zł zmieniają podejście. Do zmian skłaniają też przywileje, jak możliwość używania buspasów, jeśli auto jest odpowiednio oznaczone. To pozwala realizować większą liczbę kursów.
Nowe prawo oznaczało również inny sposób rozliczania się z VAT. Na łamach DGP opisywaliśmy, że Ministerstwo Finansów oczekiwało, by podatek w Polsce odprowadzały platformy, w przypadku Bolta robili to jednak partnerzy flotowi.
Niezależnie od tego, kto odprowadzał podatek, wpływ do budżetu był taki sam. W pierwszym modelu VAT zebrany od przejazdu był wpłacany do fiskusa przez partnera flotowego. W drugim modelu zobowiązanie partnera jest niższe, a różnica w stosunku do pierwotnej kwoty jest wpłacana przez Bolt. Gdy dostaliśmy informację, że Ministerstwo Finansów woli model z odprowadzaniem VAT od prowizji, szybko się do tego dostosowaliśmy. Jedyna korzyść dla fiskusa może być taka, że otrzyma większą kwotę bezpośrednio od nas, zamiast od wielu różnych podmiotów. Współpraca z instytucjami państwa jest jednak dla nas najważniejsza. Zarówno z samorządami, jak i Inspekcją Transportu Drogowego. Chcemy zwalczyć zły wizerunek branży.
Zmiany wprowadzono od sierpnia. Czy Bolt rozliczył się z podatków za pierwsze siedem miesięcy, tak jak oczekiwał fiskus?
Wpłaciliśmy na konto Ministerstwa Finansów i Urzędu Skarbowego dodatkową kwotę. Nie mogę podać jej wielkości.
Nie można tego ujawnić?
Branża jest bardzo konkurencyjna i każda dodatkowa wiedza może zostać wykorzystana na rynku. Przed podjęciem pracy w Bolt nie wiedziałem nawet, jak istotny jest tu przepływ informacji. Konkurencja może chwycić się wszystkiego. Dlatego nie chcemy ułatwiać jej zadania - o wielkości naszego biznesu dowie się dopiero w 2023 r., gdy opublikujemy sprawozdanie finansowe za cały rok.
Czy przeciwko Bolt toczą się w tej chwili jakieś postępowania skarbówki? Prowadzone są kontrole?
Kontrole skarbowe są czymś naturalnym dla każdego przedsiębiorstwa. Każdego roku, również w tym, przechodzimy średnio jedną albo dwie kontrole skarbówki.
Mówi pan o ostrej konkurencji, a taksówkarze zarzucają platformom oligopol.
Konkurencja jest naprawdę duża. I jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, cieszę się, że możemy mierzyć się z bardzo silnymi rywalami z praktycznie nieograniczonym budżetem. Nie jest tak, że platformy są jednolitym konkurentem dla wcześniej działających na rynku firm taksówkarskich. Nie stosujemy dumpingowych cen, a nawet w tym roku je podnieśliśmy o średnio 30 proc. w największych ośrodkach miejskich. Uważnie monitorujemy rynek i popyt na nasze usługi, dbając jednocześnie, aby kierowcy u nas zarabiali coraz więcej, a pasażerów zachęcamy promocjami i zniżkami do jeszcze częstszego korzystania ze wszystkich usług platformy.
Prowizja Bolta też się zwiększa?
Obecnie wynosi 25 proc. Gdy przychodziłem, była na poziomie 20 proc. Podwyżka to wynik inwestycji, które realizujemy. Musimy mieć do tego odpowiednie środki. To nie jest tak, że jedynie jak największa liczba kierowców zapewnia coraz więcej kursów. To cały proces związany z modernizacją floty. Prężnie działamy choćby w zakresie niskoemisyjnych pojazdów, wprowadzaniem nowych ofert, zniżek dla nowych i obecnych pasażerów itp.
Jak na wyniki Bolta wpływają rosnące koszty paliwa?
Chodzi nie tylko o wzrost cen samego paliwa, ale całą inflację. Nakłada to na nas dodatkową presję płacową. Reagujemy, niedawno stworzyliśmy grupę zakupową, w ramach której partnerzy platformy mogą liczyć na zniżki na wybranej stacji paliw. Każdy kierowca pracujący dla partnera flotowego Bolta otrzymuje teraz 12 gr zniżki na litrze paliwa, w tym LPG, za sam fakt bycia częścią naszej społeczności. W czerwcu w przeważającej liczbie miast zwiększyliśmy stawki dla kierowców o 30 proc. Wiązało się to z takim samym podniesieniem cen za kursy. Nasza konkurencja wkrótce potem zrobiła to samo. Podobnie było na rynku kurierskim. Tym samym jako pierwsi niejako wymusiliśmy wyższe płace na całym rynku.
Jakie są plany na dalszy rozwój Bolta w Polsce?
Chcemy poszerzać swoją ofertę nie tylko w zakresie liczby przewozów czy miast, w których działamy. Pracujemy nad Bolt Market - dowóz zakupów w 15 min. Kompletujemy zespół i planujemy niebawem wystartować w Polsce. W Estonii przetestowaliśmy też Bolt Drive, czyli wynajem samochodów. Polska może być miejscem, w którym również będziemy wdrażać tę usługę. ©℗
Rozmawiał Grzegorz Kowalczyk