Niemiecki Związek Zawodowy Maszynistów Kolejowych (GDL) kontynuuje w czwartek strajk w transporcie towarowym i pasażerskim. Podobnie jak w środę kursować będzie tylko około 25 procent pociągów dalekobieżnych. Deutsche Bahn twierdzi, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby wznowić połączenia w piątek.

W ruchu regionalnym kursuje około 40 procent pociągów.

Wschód kraju jest bardziej dotknięty strajkiem niż zachód. Na zachodzie kursuje nieco więcej pociągów, ponieważ pracuje tam więcej maszynistów będących urzędnikami państwowymi, którzy nie mają prawa do strajku. Ponadto, GDL jest lepiej zorganizowany na Wschodzie - informuje telewizja ARD.

Lider GDL Claus Weselsky już zagroził kolejnymi strajkami. Decyzja w sprawie dalszej akcji protestacyjnej spodziewana jest dopiero w przyszłym tygodniu - pisze portal RND.

Według szacunków Instytutu Gospodarki Niemieckiej (IW) długotrwały strajk na kolei mógłby spowodować koszty gospodarcze w wysokości do 100 milionów euro dziennie. "Krótkoterminowe odwołania nie są niczym niezwykłym w kolejowym transporcie towarowym, firmy logistyczne wiedzą o tym i mogą odpowiednio reagować", powiedział RND ekonomista transportu IW Thomas Puls. Jednak "od czwartego lub piątego dnia strajku łańcuchy dostaw są zagrożone przerwaniem - a wtedy szybko staje się to bardzo kosztowne".

We wtorek 95 proc. członków związku zawodowego maszynistów opowiedziało się za strajkiem na tle płacowym w niemieckim przedsiębiorstwie kolejowym Deutsche Bahn.

GDL chce poprzez strajk skłonić DB do złożenia lepszej oferty w sporze zbiorowym. Związkowcy domagają się m.in. podwyżek płac o około 3,2 proc. Toczy się również spór o emerytury zakładowe. Strony sporu różnią się co do postulowanego czasu trwania i tempa wprowadzania podwyżek.