Narodowy przewoźnik przyznaje, że ten rok też będzie trudny dla spółki. Chce obsłużyć ponad 3 mln podróżnych. Na prawdziwe odbicie liczy w 2022 r.

Najnowsze prognozy Europejskiej Organizacji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej (Eurocontrol) są bardziej pesymistyczne niż dotychczas. Szefowie organizacji zakładają, że do poziomów liczby podróżnych z 2019 r. wrócimy dopiero w 2025 r., czyli rok później, niż szacowali to jeszcze w listopadzie. Wówczas liczono, że zapowiadana szczepionka na COVID-19 pozwoli wracać do normalności. Ale choć kolejne kraje szczepią coraz więcej swoich obywateli, to liczne obostrzenia wciąż powstrzymują ludzi od masowych podróży. – Przewoźnicy przywracają połączenia, ale liczba podróżnych na razie nie jest duża – mówi Mariusz Wiatrowski, szef lotniska w Poznaniu.
Kilka miesięcy temu port zakładał, że od początku roku do końca kwietnia obsłuży 46 proc. liczby podróżnych z analogicznego okresu 2019 r. Skończyło się na 15 proc. Podobne wyniki mają inne polskie lotniska. Na warszawskim Okęciu przez pierwsze cztery miesiące 2021 r. przewinęło się 860 tys. podróżnych – zaledwie 17 proc. liczby osób w podobnym okresie przedpandemicznego 2019 r.
Szef LOT-u Rafał Milczarski przyznaje, że dla przewoźnika ten rok też będzie trudny. Liczy na wynik „troszkę lepszy” niż w zeszłym roku, kiedy to z usług spółki skorzystało 3 mln pasażerów. To jednak daleko od poziomów z 2019 r., kiedy LOT obsłużył rekordową liczbę 10,5 mln podróżnych. – To pokazuje skalę dramatu ekonomicznego, jaki się wydarzył. W latach 2016– –2019 rośliśmy o 25–30 proc. rocznie – zaznaczył Milczarski.
Spółka w najbliższych miesiącach liczy przede wszystkim na turystów. Większość krajów wymaga przy wjeździe negatywnych testów na COVID-19 lub zaświadczenia o szczepieniu. Przy rosnącej liczbie zaszczepionych jest więc nadzieja, że wyraźnie wzrośnie popyt na podróże. LOT w wakacje zaoferuje ponad 100 kierunków w Europie. Sezonowe połączenia wakacyjne mają być realizowane z Warszawy i portów regionalnych. Najwięcej rejsów przewoźnik zaoferuje do Grecji. Będzie można tam polecieć do 14 portów, głównie na wyspy. Latem LOT zamierza latać także na Cypr, do Chorwacji, Macedonii, Czarnogóry, Bułgarii, Hiszpanii, Włoch czy Gruzji. Stopniowo przywraca też inne zawieszone kierunki, w tym do USA. Od początku czerwca wracają rejsy do Miami i Los Angeles. Tyle że na razie będą dostępne głównie dla obywateli USA i ich rodzin. Stany Zjednoczone nie wykluczają, że niebawem wpuszczą do siebie Europejczyków, ale na razie czekają, aż na Starym Kontynencie rozkręci się akcja szczepień.
Milczarski przyznaje, że branża lotnicza na pierwszym etapie jest zdana na turystów, ale według niego wbrew niektórym prognozom ruch biznesowy sukcesywnie będzie wracał do dawnych poziomów. – Będziemy musieli znowu podróżować w celach biznesowych, bo inaczej nawiązywanie nowych relacji będzie niemożliwe. Nie wierzę w te przepowiednie, które wieszczą, że przeloty służbowe się skończyły i teraz zostanie tylko turystyka. Na pewno w naszym przypadku ruch biznesowy nie schodzi na drugi plan, choć zapewne będzie wracał trochę wolniej – twierdzi Milczarski.
Szef LOT-u na większe odbicie liczby pasażerów liczy w 2022 r. – Oczywiście, o ile nie będzie jakiegoś bardzo dużego negatywnego zwrotu rozwoju pandemii – zaznacza.
Spółka przyznaje też, że bez pomocy publicznej firma by nie przetrwała. Wsparcie wyniosło 2,9 mld zł, z czego 1,8 mld zł to pożyczka, którą przewoźnik musi spłacić do 2026 r., a 1,1 mld zł to podniesienie kapitału przez Skarb Państwa. LOT dostał pomoc tak jak wiele innych linii. Teraz jednak irlandzki Ryanair po kolei skarży przyznanie wsparcia do sądu UE w Luksemburgu. Zapowiedział, że zaprotestuje też przeciwko pomocy przyznanej LOT-owi. Przewoźnik wyliczył, że linie w Europie otrzymały ostatnio łącznie 30 mld euro wsparcia, a to na lata może zdestabilizować rynek lotniczy na kontynencie.
Prezes Milczarski nie boi się, że pomoc udzielona LOT-owi może zostać zakwestionowana. – Na pewno wsparcie dla nas nie jest nadmierne. Proces jego akceptacji przez Brukselę był skrupulatny i niełatwy – zaznacza. Dodaje, że relacje Ryanaira z różnymi podmiotami, w tym z lotniskami, też noszą znamiona pomocy publicznej. Nie jest tajemnicą, że część lotnisk i regionów dopłaca linii do uruchamianych połączeń z określonego portu.
Szef LOT-u zapytany przez DGP, czy można być pewnym, że jedna transza pomocy wystarczy, by wyjść na prostą, odparł: – Nie można być niczego pewnym. Nadmierna pewność to objaw pychy.
Przyznał też, że udzielona pod koniec 2020 r. pomoc została skrojona na lepsze projekcje odbudowy ruchu niż te, które się obecnie realizują.
Milczarski dodał jednocześnie, że przewoźnik nie zrezygnował ze strategicznych celów, które sobie stawiał przed pandemią. Chce powrócić na ścieżkę wzrostu i stać się linią pierwszego wyboru dla mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej i silnym przewoźnikiem, który w przyszłości będzie operował z Centralnego Portu Komunikacyjnego.