Program „Kolej plus” łapie zadyszkę. Część lokalnych władz wycofuje swoje zgłoszenia dotyczące budowy lub remontu torów.

Program „Kolej plus” ma zgodnie z założeniami poprawić transport w miastach powyżej 10 tys. mieszkańców. Chodzi o rewitalizację nieczynnych od lat linii kolejowych, budowę nowych odcinków lub realizację przedsięwzięć punktowych – przystanków czy mijanek. Rząd przeznaczył na ten cel 5,5 mld zł. Do tego łącznie 1 mld zł jako 15-proc. wkład własny mają przekazać samorządy. Program wzbudził ich ogromne zainteresowanie. Zgłosiły łącznie 96 projektów, spośród których pod koniec zeszłego roku po wstępnej selekcji zostało 79.
Teraz jednak entuzjazm części samorządów przygasł. Nie spieszą się z wykonaniem kolejnego kroku – przygotowaniem tzw. wstępnego studium planistyczno-prognostycznego. Ma ono m.in. uszczegółowić pomysł i przedstawić obliczenia pokazujące, ile osób skorzysta na inwestycji. Samorządy mają przekazać PKP PLK te opracowania do 25 listopada. Po ich analizie Ministerstwo Infrastruktury wskaże zwycięskie pomysły i skieruje je do realizacji. Teraz pojawiają się obawy, że duża część zgłaszających nie zdąży z dotrzymaniem wyznaczonego terminu.
Zgodnie z harmonogramem kolejarzy jednostki samorządowe powinny zlecić opracowania do końca lutego tego roku. Według informacji przekazanych mam przez PKP PLK samorządy podpisały jednak dotąd tylko cztery umowy na wykonanie studium planistycznego. Pierwszy dotyczy budowy 22-km łącznika z Warki do Kozienic, który pozwoliłby mieszkańcom tego ostatniego miasta dotrzeć w niecałą godzinę do Warszawy. Drugi to budowa linii z Zegrza przez Serock, Pułtusk do Przasnysza na północnym Mazowszu, trzeci – nowa linia z Biłgoraju w stronę Kraśnika na Lubelszczyźnie, czwarty – elektryfikacja linii z Łukowa do Lublina.
W przypadku 16 kolejnych projektów trwają przetargi, z czego w ośmiu przypadkach wybrano już najlepszą ofertę. Na razie nie ma zatem postępowań dotyczących większości pomysłów.
Lokalni włodarze twierdzą, że w czasie pandemii mają problem za znalezieniem pieniędzy na sfinansowanie studium. Wskazują również, że wymagany przez PKP PLK duży zakres rzeczowy inwestycji podwyższa koszty wykonania dokumentacji. Dodają, że wyniki naboru do programu poznali pod koniec listopada, czyli już po tym, jak skarbnicy musieli stworzyć projekty budżetów na kolejny rok. Czasami koszty opracowań przerastają możliwości gmin, które zgłaszały przedsięwzięcia. Nie mogą się doprosić się, by do wstępnych projektów dołożyli się marszałkowie. Taka sytuacja miała miejsce np. w woj. kujawsko-pomorskim.
Niektóre samorządy już wycofują pomysły. Niedawno tak się stało w przypadku jedynego projektu z województwa pomorskiego. Dotyczył on rewitalizacji linii 212 z Korzybia do Bytowa. Dzięki niemu po latach do tego ostatniego miasta miały wrócić pociągi, którymi można by sprawnie pojechać m.in. do Słupska. Gmina Kępice, która zgłaszała pomysł, miała wsparcie powiatu słupskiego, ale nie udało jej się przekonać do współfinansowania dokumentacji starostwa w Bytowie. Samorządowcy obawiali się też, że nie uzbierają na 15-proc. wkład własny na etapie budowy. Zakładali, że rewitalizacja trasy pochłonie 150 mln zł. PKP PLK oszacowało zaś koszt inwestycji na 674 mln zł.
Wcześniej dwa projekty – na przebudowę linii do Konstancina-Jeziorny i z Sokołowa Podlaskiego do Małkinii – wycofał samorząd województwa mazowieckiego. Zrezygnowano także z budowy przystanków: Mysłowice Północ na Górnym Śląsku i Brzezówka w woj. podkarpackim.
Niedawno pojawiły się też informacje, że samorząd Wielkopolski może zrezygnować z dwóch spośród pięciu zgłoszonych przez siebie propozycji – na budowę linii Turek – Konin i rewitalizację trasy Gostyń – Kąkolewo. Robert Pilarczyk z urzędu marszałkowskiego poinformował nas jednak, że samorządy porozumiały się w sprawie finansowania obu projektów.
Według Karola Trammera z dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn” na dalszych etapach problemem będą ograniczone środki przeznaczone na program „Kolej plus”. Jego wartość to w sumie 6,5 mld zł, tymczasem według szacunków PKP PLK wszystkie przedsięwzięcia, które przeszły do drugiego etapu, kosztowałyby ponad 30 mld zł. Zwycięzców kolejnej selekcji będzie zatem niewielu. – Dotychczas najsprawniej idą przygotowania do budowy nowych linii. To ich dotyczyły ich pierwsze podpisane umowy na dokumentację. Jeśli tak dalej pójdzie, to budowa 2–3 nowych linii pochłonie wszystkie środki z programu – mówi Trammer. Prawie połowę pochłonęłaby budowa linii Zegrze – Przasnysz, której wstępny koszt to 2,7 mld zł. – Powstaje pytanie, czy przy takim budżecie program nie powinien być przeznaczony wyłącznie na rewitalizację istniejących tras. To inwestycje znacznie tańsze – dodaje.