Polska z dwoma nowoczesnymi zakładami będzie najważniejszym w tej części Europy krajem dla Stellantisu, koncernu, jaki powstanie w wyniku fuzji Fiata-Chryslera i Peugeota-Citroëna

Na Śląsku produkowane będą trzy nowe modele samochodów – Fiata, a także należących do koncernu marek Jeep i Alfa Romeo. Produkcja ma zacząć się w drugiej połowie 2022 r., a jeszcze do czerwca mają zostać zamontowane w zakładzie pierwsze maszyny. Wartość inwestycji to 755 mln zł. Początkowo Jarosław Gowin, wicepremier i minister rozwoju, informował na Twitterze o 2 mld zł. Szybko jednak skasował wpis. Później była mowa o „perspektywie wielokrotnego zwiększenia nakładów”.
Fakt, że producent chce w Polsce ulokować nie tylko modele spalinowe, ale też hybrydowe i elektryczne, świadczy o tym, że koncern podchodzi do przedsięwzięcia perspektywicznie. – Czekaliśmy na tę decyzję od lat. Polska fabryka zawsze była bardzo dobrze oceniana przez centralę za swoją organizację pracy, kwalifikacje pracowników i jakość produktów. Pomimo problemów związanych z pandemią, rosnących kosztów pracy czy cen energii trudno byłoby rezygnować z takiego kapitału – mówi Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Decyzja o rozbudowie przez FCA (Fiat-Chrysler Automobiles) fabryki na Śląsku kończy długotrwałe dyskusje na temat jej losów – dotychczas flagowy model zakładu, czyli Fiat 500, uchodzi już za leciwy, a jego produkcja spadała – w 2019 r. zakład dostarczył ok. 200 tys. sztuk pięćsetki (modele 500 i Abarth), o 4,9 proc. mniej niż rok wcześniej. Dodatkowo elektryczny odpowiednik modelu zaczął być produkowany we Włoszech, co napawało niepokojem 2,5 tys. polskich pracowników.
Teraz mogą odetchnąć z ulgą, a wraz z nimi dostawcy komponentów czy przedsiębiorstwa obsługujące działanie polskiego zakładu – tylko na terenie kompleksu działają 42 firmy świadczące usługi na jej rzecz. – Każdy nowy model to dobra wiadomość dla producentów komponentów, których w Polsce jest bardzo wielu. Dzięki temu będą mogli znowu liczyć na długoterminowe kontrakty, które w czasie recesji są szczególnie potrzebne do utrzymania płynności – zauważa Drzewiecki.
Fakt, że zamiast Fiata 500 produkowane będą inne modele, w tym SUV segmentu B, zwiększa szansę na zyski dla drugiego końca łańcucha – polskich dealerów. Dotychczas samochody z polskich taśm produkcyjnych były przede wszystkim przeznaczone na eksport. – Fiat 500 to małe auto, a te od lat cieszyły się w naszym kraju niewielkim zainteresowaniem. Jest szansa, że popyt na produkowanego w Polsce Jeepa czy Alfę Romeo będzie znacznie większy, a to kolejna dobra wiadomość dla polskiej motoryzacji – dodaje prezes Samaru.
Wątpliwości co do intencji Fiata narastały wraz z trudnościami związanymi z COVID-19. – Tychy były ostatnim po wrzesińskim Volkswagenie i gliwickim Oplu zakładem, który wrócił do pracy. Dodatkowo do mediów przebijały się informacje o trudnej sytuacji włosko-amerykańskiego koncernu – w czerwcu poinformowano, że FCA otrzyma 6,3 mld euro pożyczki gwarantowanej przez rząd w Rzymie.
Ogłoszenie decyzji przez FCA zbiegło się z przedświąteczną decyzją Komisji Europejskiej o udzieleniu zgody na wartą 38 mld dol. fuzję koncernu z francuskim PSA. Ten podjął decyzję o budowie nowej fabryki w Polsce w ubiegłym roku – będzie ona produkować lekkie auta dostawcze – w tym podobnie jak w Tychach – również wersje elektryczne.
To oznacza, że Polska z dwoma nowoczesnymi zakładami będzie najważniejszym krajem dla Stellantisu (w wyniku fuzji powstanie czwarty koncern motoryzacyjny na świecie) w tej części Europy.
– W Tychach będą produkowane zupełnie nowe modele, więc decyzja ta nie musi oznaczać wygaszenia produkcji w którymś z zagranicznych zakładów Fiata. Na pewno świadczy jednak o tym, że polska fabryka wygrała wewnętrzną konkurencję z innymi, mniej rentownymi bądź gorzej zarządzanymi – ocenia Wojciech Drzewiecki.
Z decyzji FCA zadowolenie wyrazili już przedstawiciele rządu – nie tylko wicepremier Gowin, ale i premier Mateusz Morawiecki. Na razie nie wiadomo, czy inwestycja związana była z ulgami inwestycyjnymi tak, jak było to w przypadku fabryki PSA w Gliwicach – która otrzymała wsparcie w wysokości ok. 80 mln zł. – To normalne, że każdy rząd zabiega o projekty motoryzacyjne w swoim państwie i oferuje różne ulgi, by przyciągnąć inwestorów. A koncerny na swoją lokalizację wybierają te, których oferta jest najlepsza – tłumaczy prezes Samaru.