Ale jeśli zamkniemy oczy na problem, to on się sam nie rozwiąże. Ktoś musi głośno powiedzieć, że król viaTOLL jest nagi. Zwłaszcza że Polak potrafi: prawa może nie znać, ale luki w nim wypatrzy. A tu luka ma charakter fundamentalny: inspekcja drogowa, choć by chciała, nie może nikogo ukarać za to, że jej nie powiedzie, komu powierzył swój pojazd. Zwłaszcza że takie pytania przychodzą np. po półtora roku. Ani przepisy, ani elementarna logika nie dają podstaw, by sądzić, że jest to obowiązek do spełnienia.
Rząd hojną ręką sfinansował imperium generała Połcia, szefa inspekcji. Zatrudnił mu setki urzędników, ale pozostał głuchy na argumenty mądrych ludzi, że bez zadbania o ramy prawne buduje kolosa na glinianych nogach.