200 mln zł. Tyle są warte nadużycia – mówi Jakub Karnowski, prezes PKP.
200 mln zł. Tyle są warte nadużycia – mówi Jakub Karnowski, prezes PKP.
– To ekstremalny przypadek dotyczący szefa NSZZ „S” w Zakładzie Południowym PKP Cargo. Takie wynagrodzenie było możliwe m.in. dzięki dodatkom przewidzianym w układzie zbiorowym pracy i wykorzystaniu przez pracownika luk w systemie. Audytorzy podejrzewają, że w wielu przypadkach maszynista w ogóle nie pojawiał się w pracy, dopuszczając się wyłudzenia pieniędzy. Sprawę bada już prokuratura.
To absurd. W interesie związkowców jest piętnowanie osób, które narażają bezpieczeństwo ruchu i spółkę na straty.
Audyt jest wciąż rozszerzany na kolejne. Na przykład w PKP Energetyka okazało się, że jeden z pracowników ukradł przez rok 11 tys. litrów paliwa. Nikt tego nie zauważył mimo monitoringu. Po rozpoczęciu audytu na stacjach zaczęły się nagle pojawiać nadwyżki paliwa.
Mamy uzasadnione podejrzenie ustawiania pod koniec 2011 r. przetargu na czyszczenie wagonów PKP Intercity, który był wart blisko 200 mln zł. Do specyfikacji wpisano wymogi ograniczające konkurencję do konkretnych firm. W innym przetargu PKP Intercity wagony zostały skierowane do modernizacji, zanim w ogóle upłynął termin składania wniosków o udział w postępowaniu. A potem ten sam wykonawca wygrał przetarg.
Wnioski do prokuratury skierowaliśmy jesienią ubiegłego roku. Sprawę badają też CBA i Urząd Zamówień Publicznych. Z PKP Intercity zwolniony został członek zarządu, a kilka osób na kierowniczych stanowiskach pożegnało się w związku z tym z pracą w spółce.
Przy okazji usług certyfikacyjnych ISO dla kilku spółek z Grupy PKP wykonawcy ustalali ceny ofert odbiegające co najmniej 10 razy od rynkowych. Na skutek zmowy cenowej przez lata wygrywała firma z Sopotu. Sprawa wyszła na jaw, kiedy PKP pozyskały ofertę od PKP Informatyka na wdrożenie ISO w 10 spółkach grupy za 550 tys. zł, podczas gdy dotychczas zapłaciły one 27 mln zł.
Jestem przekonany, że ta kontrola miała walor prewencyjny. Pracownicy widzą, że nie tolerujemy nieprawidłowości. A udaremnienie dalszej realizacji umowy tylko w jednej ze spółek dało 1,4 mln zł oszczędności. Rada nadzorcza odwołała po tej kontroli prezesa spółki. Podejmujemy również działania prawne, aby odzyskać bezpodstawnie zapłacone kwoty faktur. Grupa PKP ma w postępowaniu karnym status pokrzywdzonego i niewykluczone, że część wypłaconych kwot wróci na nasze konta.
Odwołany w październiku prezes Polskich Kolei Linowych wynajmował należące do spółki atrakcyjne powierzchnie handlowe, np. na Kasprowym Wierchu i Krupówkach, firmom powiązanym ze swoją rodziną. Robił to w trybie z wolnej ręki, bez rozeznania stawek rynkowych. Zawiadomienia do prokuratury w tym przypadku nie było, bo nie złamał prawa. Nepotyzm to zagadnienie etyki biznesu.
Użyłbym tu czasu przeszłego, te sprawy dotyczą okresu przed 2012 r. Grupa PKP zatrudnia łącznie 85 tys. ludzi. Z tego punktu widzenia liczba odkrytych nieprawidłowości nie jest aż tak duża.
Trwające i planowane kontrole mają wyeliminować atmosferę mętnej wody, w której niektórym dobrze się pływa. Trzeba zmienić DNA organizacji, żeby pewne rzeczy były od samego początku jasne.
W PKP praktycznie nie funkcjonował wtedy adekwatny nadzór. Zalecenia audytu, nawet jeśli powstawały, nie były wprowadzane w życie. Pierwsze nieprawidłowości związane ze wspomnianą wcześniej spółką z Sopotu zostały odkryte już w 2009 r. i już wtedy można było zapobiec procederowi dalszego wyprowadzania pieniędzy z PKP.
Poprzedni dyrektor biura audytu PKP IC i członek rady nadzorczej PKP Intercity zarejestrował działalność gospodarczą, która polegała na sprzedaży biletów konkurencyjnej spółki kolejowej. Niech to posłuży za odpowiedź. Od września ubiegłego roku przebudowane biuro audytu zidentyfikowało w spółkach PKP nadużycia warte prawie 200 mln zł.
Dzisiaj zespół audytu liczy 18 zamiast 40 osób. Koszty utrzymania biura audytu spadły o połowę. Nawet biorąc pod uwagę wynagrodzenie dla wysokiej klasy specjalistów, audyt zarobił na siebie już po wielokroć.
Śledczy prowadzą postępowania wyjaśniające. Zanim sąd się nimi zajmie, to mnie już tu pewnie nie będzie.
Moja kadencja potrwa trzy lata. Na tyle podpisałem kontrakt menedżerski. Ewentualna druga kadencja zależy od oceny mojej działalności przez radę nadzorczą.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama