Rosjanie, wspólnie z polskim producentem autobusów Solbus, będą w całym kraju demonstrować możliwości zastosowania gazu ziemnego w transporcie miejskim. Do programu Gazpromowi udało się wciągnąć już kilka zakładów komunikacyjnych, m.in. z Warszawy i Katowic.
Autor inicjatywy – spółka Gazprom Germania – zapewni pojazdom gazowe paliwo. Koncern liczy, że dzięki akcji zakłady komunikacji miejskiej poznają zalety gazu ziemnego jako ekonomicznego i ekologicznego paliwa silnikowego, a w efekcie przekonają się do wymiany taboru. Wówczas Gazprom zyskałby poważny rynek zbytu na dodatkowe ilości swojego surowca. Tym bardziej że paliwo gazowe może być stosowane nie tylko w postaci skroplonej LNG, ale także sprężonej – CNG.
Nie jest tajemnicą, że Rosjanie proponują stworzenie sieci transportowej z Kaliningradu przez Polskę do Lizbony, wzdłuż której ustawiona byłaby sieć stacji tankowania gazu. Jak ustaliliśmy, Gazprom chce zbudować ogólnoeuropejską sieć takich punktów, w tym również w Polsce. Dla Rosjan to sposób na zwiększenie sprzedaży surowca o kolejne kilka miliardów metrów sześciennych rocznie. Na razie koncern ma bowiem tylko 200 stacji CNG w Rosji i 240 za granicą. Gazprom nie zdradza szczegółów projektu.
CNG stało się niezwykle obiecującą alternatywą dla tradycyjnych paliw. Jego zalety to niska cena (2,48 zł/m sześc.) i mała emisyjność CO2.
Rynek CNG w Polsce dopiero raczkuje, jego rozwojem nie jest zainteresowane PGNiG. W spółce nieoficjalnie tłumaczą, że to nieopłacalny biznes, bo brakuje klientów. Faktycznie – w całym kraju jeździ zaledwie 2,2 tys. aut na CNG, podczas gdy we Francji 10 tys., na Ukrainie 90 tys., a w Pakistanie 2,5 mln pojazdów gazowych. W Polsce mamy też tylko 28 stacji CNG. Dla porównania we Włoszech jest ich 770, w Niemczech prawie 900, a w Argentynie blisko 1,9 tys. Rynek LNG w naszym kraju jest jeszcze słabiej rozwinięty. Działa tylko kilka punktów tankowania aut zasilanych skroplonym gazem (m.in. w Wałbrzychu i Krakowie). Wiarygodnych danych o liczbie pojazdów na LNG nie ma.