Jeżeli polubimy ecodriving, w kieszeni zostanie nam nawet kilka tysięcy złotych rocznie.
Wynaleźli to Finowie w połowie lat 90. ubiegłego wieku. Podobno z nudów – jako że przepisy drogowe w ich kraju są wyjątkowo restrykcyjne i bezwzględnie egzekwowane, to aby nie zasnąć za kierownicą, zaczęli regularnie urządzać ekonomiczne wyścigi. Wygrywali je ci, którzy w całkowitej zgodzie z przepisami przejeżdżali określoną trasę, spalając przy tym jak najmniejszą ilość paliwa. Tak narodził się ecodriving, który teraz zdobywa coraz większą popularność w całej Europie. Także w Polsce. Powód jest oczywisty – wysokie ceny paliw.
– Miesięcznie szkolimy 150 – 200 osób. Dawniej zależało im wyłącznie na doskonaleniu podstawowych umiejętności. Dzisiaj trzy czwarte mówi wprost, że przede wszystkim chce nauczyć się jeździć oszczędnie – potwierdza Radosław Jaskulski z poznańskiej Szkoły Auto. Jego zdaniem wielu polskich kierowców ma złe nawyki, przez co ich auta spalają dużo więcej paliwa, niż powinny. – Ostatnio na szkolenie przyjechał handlowiec w skodzie octavii. Na trasie testowej, którą przejechał swoim stylem, auto spaliło 6,3 l. Po dwóch dniach szkolenia na tym samym odcinku zużył już tylko 4,5 l oleju napędowego – opowiada Jaskulski.
Z badań przeprowadzonych w ramach europejskiego projektu Ecowill, promującego ekonomiczną jazdę, wynika, że kierowcy, którzy nauczyli się podstaw ecodrivingu, potrafią ograniczyć zużycie paliwa o 20 – 30 proc. A to przynosi wymierne oszczędności. Zakładając, że uda się nam zmniejszyć średnie spalanie tylko o pół litra, to przy przebiegu rzędu 15 tys. km rocznie zaoszczędzimy 850 zł (przy dzisiejszych cenach paliwa). Gdy spalanie spadnie o 1,5 l (co zdaniem fachowców jest realne), a roczny przebieg wyniesie 30 tys. km, w kieszeni zostanie nam aż 2,5 tys. zł. Jak cieszyć się takimi wynikami? Oto kilka przykazań kierowcy ekonomicznego.

Dbaj o stan techniczny

Filtry powietrza i paliwa, katalizator, olej – wszystkie te elementy mają wpływ na zużycie paliwa. Należy utrzymywać je w dobrej kondycji. Bardzo ważne jest także właściwe ciśnienie w oponach – zbyt niskie potrafi zwiększyć spalanie nawet o 10 proc.
Jeżeli to możliwe, należy ruszyć autem zaraz po jego uruchomieniu. Zimny silnik, szczególnie Diesla, może spalić na postoju nawet litr paliwa w ciągu piętnastu minut.
To nieprawda, że delikatne obchodzenie się z pedałem gazu zmniejsza spalanie. Należy wciskać go zdecydowanie, lecz stosunkowo szybko zmieniać biegi – w przypadku aut z silnikami Diesla przy 1,5 – 2 tys. obrotów, a w motorach benzynowych bez turbodoładowania przy ok. 2,5 – 3 tys. obrotów silnika na minutę.
To samo auto jadące z prędkością 60 km/h na trzecim biegu spala 50 – 70 proc. więcej paliwa niż na piątym. Dlatego przy jeździe ze stałą prędkością należy jechać na biegu utrzymującym możliwie najniższe obroty silnika. Nowoczesne silniki są zabezpieczone przez ewentualnymi uszkodzeniami spowodowanymi przez zbyt niskie obroty.

Wyluzuj, nie hamuj

Do niedawna uczono, że do skrzyżowania należy dojeżdżać na biegu, z nogą zdjętą z pedału gazu. Jednak specjaliści doszli do wniosku, że bezpieczniejsze jest dojeżdżanie do skrzyżowania na luzie. – Na samochód nie działają wtedy żadne siły, przód i tył są równo obciążone, więc i ryzyko poślizgu jest mniejsze – wyjaśnia Jaskulski. Dopiero przed samym skrzyżowaniem należy wrzucić bieg i hamować tradycyjnym hamulcem.

Gaz należy wciskać zdecydowanie, ale jak najszybciej zmieniać biegi

Eksperci radzą, aby patrzeć kilkaset metrów przed siebie, a nie przed maskę auta. To pozwala wcześniej reagować na zdarzenia na drodze, mniej gwałtowanie hamować i płynniej przyspieszać. A to właśnie podczas przyspieszania auto zużywa najwięcej paliwa.
Na ponowne odpalenie auta potrzeba tyle paliwa, co na 10 s jego pracy. Dlatego gdy postój ma trwać dłużej niż 20 – 30 s, opłaca się wyłączyć motor.
Włączona funkcja klimatyzacji może podnosić spalanie samochodu nawet o 1,5 litra. Dlatego w chłodniejsze i suche dni lepiej ją wyłączać (nie jest to równoznaczne z wyłączeniem wentylacji).

Zamknij okna

Samochody projektowane są tak, aby powietrze opływało je bez zakłóceń. Sama antena radia CB potrafi zwiększyć spalanie o 20 proc. Niezdemontowany z dachu bagażnik rowerowy stawia tak duże opory, że przy prędkości 100 km/h podnosi spalanie o 1 – 1,5 litra.
To nie żart. Jeżeli do pracy mamy niedaleko, np. raptem 5 km, lepiej pokonać ten dystans rowerem. Silnik auta w tym czasie nie zdąży się rozgrzać, przez co średnie spalanie nawet w dieslu może grubo przekroczyć 10 litrów.
Coraz więcej producentów stosuje w swoich samochodach rozwiązania pomagające oszczędzać paliwo czy wręcz uczące kierowcę, jak jeździć ekonomicznie. Technologie te, zależnie od marki auta, noszą różne nazwy, ale zazwyczaj sprowadzają się do stosowania podobnych systemów:

Wskaźnik zmiany biegu
– proste i skuteczne rozwiązanie, coraz częściej montowane seryjnie: kontrolka na desce rozdzielczej pokazuje, w którym momencie zmienić bieg.

System start-stop
– wyłącza silnik auta podczas postoju, np. na skrzyżowaniu, a po wciśnięciu pedału sprzęgła ponownie go włącza. Ogranicza spalanie w mieście o ok. 0,5 l. Ale często nie zdaje egzaminu w skrajnych temperaturach: przy dużych mrozach i upałach.

Opony o niskim oporze toczenia
– dzięki zastosowaniu w ich produkcji krzemionki zamiast sadzy charakteryzują się niższym współczynnikiem toczenia. Pozwala to zaoszczędzić do 0,2 l paliwa. Same opony są tylko o 5 – 10 proc. droższe niż ogumienie tradycyjne.

Downsizing
– zmniejszanie pojemności silnika przy jednoczesnym montażu turbosprężarki. Topowe jednostki, jak np. TBi w alfach romeo i fiatach, generują z pojemności 1,4 l aż 170 koni mechanicznych, czyli tyle, ile dekadę temu silniki 2,5-litrowe.

Aerodynamika
– ubranie karoserii w kilka spojlerów, owiewek i w specjalne kołpaki może zmniejszyć zużycie paliwa nawet o 10 proc. Aby zmniejszyć opory powietrza, koncerny dopracowują samochody w specjalnych tunelach aerodynamicznych.