Nie ma planów wstrzymania lotów Air China. Jednak, jak dowiedział się DGP, Urząd Lotnictwa Cywilnego analizował taką możliwość.
LOT od kilku dni nie lata za Chiński Mur, natomiast stamtąd do Warszawy trzy razy w tygodniu przylatują samoloty Air China. Przywożą i oczywiście zabierają z powrotem pasażerów, również tych, którzy nie mogą skorzystać z usług polskiego przewoźnika.
Czy samoloty z Pekinu stanowią zagrożenie? Jak mówią eksperci, głównymi powodami zawieszenia połączeń z Chinami przez większość światowych linii jest zahamowanie rozprzestrzeniania się wirusa oraz troska o bezpieczeństwo pasażerów, ale i własnych załóg, które na miejscu muszą odpocząć po podróży. Z drugiej strony, na całkowitą blokadę komunikacji pasażerskiej nie zdecydowało się żadne państwo europejskie. Największe restrykcje wprowadziła dotychczas Australia, która zakazała wstępu na swoje terytorium podróżującym z Chin, poza własnymi obywatelami. Rosja ograniczyła połączenia kolejowe. Profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jeden z głównych badaczy koronawirusa w Polsce, podkreśla, że WHO nie dało żadnych wytycznych dotyczących ograniczeń lotów z Chin (poza rejonami objętymi kwarantanną), a to jej wskazówki powinny stanowić podstawę do działań.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, eksperci Urzędu Lotnictwa Cywilnego badali umowy międzynarodowe dotyczące przewozów lotniczych zawartych między Polską a Chinami, chcąc sprawdzić, jakie są możliwości ingerencji w operacje lotnicze wykonywane przez Air China. Według naszych rozmówców na poziomie krajowym możliwości ULC są ograniczone. Podstawą mogłyby być przesłanki dotyczące bezpieczeństwa. – A przewoźnik lata sprawnymi maszynami, które nie zagrażają pasażerom – mówi Karina Lisowska, rzecznik prasowy ULC. Dr hab. Małgorzata Polkowska, ekspertka prawa lotniczego i kosmicznego, wcześniej związana z Organizacją Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO), wyjaśnia, że decyzja o zakazie lądowania Air China na polskich lotniskach musiałaby być podjęta na szczeblu rządowym. Dokument w tej sprawie musiałby przygotować resort infrastruktury, a rozporządzenie wydać Rada Ministrów. A i tak nie byłaby to prosta sprawa. Wstrzymanie lotów naruszyłoby umowy handlowe między dwoma krajami. Do tego musiałyby istnieć bardzo mocne przesłanki. Przepisy prawa lotniczego określają, kiedy jest to możliwe. Wśród powodów są m.in. ważny interes polityki zagranicznej, względy obronności i bezpieczeństwa, interes gospodarczy czy zobowiązania wynikające z umów międzynarodowych, w tym zwłaszcza z wiążących uchwał Rady Bezpieczeństwa ONZ, przyjętych na podstawie rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych.
Jak przekonuje Szymon Huptyś, rzecznik resortu infrastruktury, ministerstwo nie ma takich planów, nie trwają żadne rozmowy na ten temat. Również KPRM przyznaje, że nie ma takich decyzji. Brak też alarmujących sygnałów płynących z Ministerstwa Zdrowia. – Nie widzimy wskazań medycznych, żeby zakazać lotów – mówią osoby z resortu zdrowia. Eksperci przyznają, że paradoksalnie wiedza o tym, skąd przyjechali pasażerowie, pozwala na lepszą kontrolę.
Porty Lotnicze nie mogą zakazać lądowania samolotom Air China. – Przede wszystkim dlatego, że działają w oparciu o ważne umowy, otrzymały potrzebne zgody na wykonywanie połączeń, wreszcie nie zagrażają bezpieczeństwu i mają sprawne maszyny – informuje Piotr Rudzki, rzecznik PL PPL.
Polskie Linie Lotnicze LOT zawiesiły połączenia z Chinami w piątek, prawie miesiąc od wybuchu epidemii. Wcześniej na taki krok zdecydowały się m.in. British Airways, Lufthansa, Air France, Swiss, SAS, Austrian, Finnair, ale także pozaeuropejskie Air Canada, United Airways, Asiana Airlines, Air India i Virgin mocno ograniczyły loty do Chin.