Rząd jeszcze nie zdradza szczegółów nowych rozwiązań, a fachowcy mają różne koncepcje, jak wypełnić pustkę po zlikwidowanych PKS-ach.
Rządzący w końcu dostrzegli powiększający się problem wykluczenia transportowego dużej części Polski. Dotkliwe jest ono przede wszystkim na wsiach. Według Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN w 2018 r. już 26 proc. sołectw nie miało dostępu do komunikacji publicznej. Oznacza to problemy z dojazdem do pracy, szkoły czy do lekarza. Upadają ostatnie państwowe PKS-y. Duże firmy przewozowe, np. Mobilis czy Arriva, masowo likwidują połączenia. Ta ostatnia od 1 lipca zamknie swoje oddziały w Węgorzewie, Kętrzynie, Bielsku Podlaskim, Sędziszowie Małopolskim, Prudniku i Kędzierzynie-Koźlu.
Teraz mamy obietnice, które są jednak dość niespójne. Premier Mateusz Morawiecki najpierw zapowiedział, że na otworzenie połączeń zostanie wydanych 1,5 mld. Potem rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska mówiła o 800 mln zł. Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk we wtorek zapowiedział, że w ekspresowym tempie zostanie przyjęta ustawa o finansowaniu deficytowych połączeń autobusowych. Liczy, że w połowie maja zostanie podpisana przez prezydenta. Tyle że na razie nie powiedział o szczegółach planowanej regulacji. Rzecznik resortu Szymon Huptyś mówi DGP, że powinny być one ujawnione w przyszłym tygodniu.
Jak stwierdziła wcześniej Joanna Kopcińska, na dofinansowanie przewozów będą mogły liczyć te samorządy, które zadeklarują, że ”co najmniej 70 proc. kursów na ich terenie będzie miało charakter użyteczności publicznej„. Rząd do każdego kilometra przejechanego przez autobus miałby dopłacać 60‒80 gr.
Eksperci chwalą, że rząd wreszcie dostrzegł problem, ale zaznaczają, że to dopiero początek drogi do rzeczywistej likwidacji białych plam transportowych. – Słabym punktem są szykowane regulacje – ocenia dr Michał Wolański z Katedry Transportu SGH. – Nie wiem, dlaczego arbitralnie ma być stwierdzone, że 70 proc. kursów na terenie danego obszaru ma mieć charakter użyteczności publicznej. Przecież np. w wielu rejonach na Podkarpaciu są niezłe połączenia, które odbywają się na zasadach rynkowych. Tam też występują kłopoty, ale na mniejszą skalę niż gdzie indziej – zaznacza Wolański.
Specjaliści zwracają uwagę, że wciąż zmieniana jest główna ustawa, która już dawno miała pomóc likwidować białe plamy komunikacyjne ‒ o publicznym transporcie zbiorowym. Na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawiła się właśnie jej kolejna wersja. Ustawa zakłada m.in. nałożenie na marszałków województw obowiązku tworzenia planów transportowych, które określałyby niezbędną siatkę połączeń. Miałyby one powstać na podstawie potrzeb zgłaszanych przez gminy i powiaty. W oparciu o te plany samorządy zlecałyby przewoźnikom realizację połączeń. Przewoźnicy niemający umowy z lokalnymi władzami nadal mogliby jeździć, ale nikt im by nie zwracał pieniędzy ze sprzedaży biletów ulgowych.
‒ Nowa wersja ustawy niewiele różni się od poprzedniej. Wciąż pozostało mnóstwo niejasności – zaznacza Wolański. Według niego trzeba precyzyjnie określić, który szczebel samorządu powinien odpowiadać za organizację przewozów. – Jeśli o finansowanie będą się ubiegały powiaty, a plan transportowy mają robić marszałkowie, to będzie coś przedziwnego. Samorządy wojewódzkie musiały już robić takie plany i nie wyszło to najlepiej. Marszałkowie nie potrafili określić potrzeb w gminach i sołectwach – wylicza Wolański. Jego zdaniem organizacją przewozów autobusowych powinny się zajmować powiaty.
Według Bartosza Jakubowskiego z Klubu Jagiellońskiego w kolejnej wersji nowelizacji ustawy o transporcie zbiorowym widać głównie dążenie do przeregulowania przepisów. Wczoraj złożył on w Sejmie, wspólnie ze stowarzyszeniem Miasto Jest Nasze, petycję skierowaną do posłów i rządu. Znalazły się w niej propozycje sposobów likwidacji białych plam transportowych. Obie organizacje, podobnie jak Wolański, apelują, by tworzenie komunikacji publicznej scedować na jeden szczebel samorządu. Proponują jednak, by zajmował się tym marszałek. Uważają też, że w wielu rejonach należałoby wspólnie organizować przewozy autobusowe i kolejowe, tak by autobusy dowoziły podróżnych do stacji PKP. Zaznaczają, że urzędnicy powinni wymusić odpowiednie standardy przewozów – dobrą częstotliwość czy zapewnienie taboru dostosowanego dla osób starszych i niepełnosprawnych. Klub Jagielloński i Miasto Jest Nasze apelują też o wprowadzenie efektywnego sposobu finansowania.
– Zamiast obecnych dopłat do biletów ulgowych powinna istnieć dotacja celowa dla samorządu z bud żetu państwa na współfinansowanie transportu. Trzeba też premiować samorządy, które szerzej udostępniają autobusy dowożące do szkół, zawierają porozumienia z innymi samorządami czy organizują transport tam, gdzie go do tej pory nie było – wyliczał Bartosz Jakubowski.
Więcej na ten temat w Tygodniku Gazeta Prawna