Francuscy kolejarze strajkują w piątek, już szósty dzień w tym miesiącu, przeciwko planowanym reformom kolei państwowych SNCF. Agencja EFE zauważa, że odsetek pracowników, którzy biorą udział w proteście, jest mniejszy niż w poprzednich dniach strajku.

W piątek odwołano, dwie trzecie połączeń obsługiwanych przez pociągi dużej prędkości TGV oraz przez składy regionalne. Jeśli chodzi o połączenia międzynarodowe, zrealizowanych zostanie 80 proc. planowanych kursów, w tym wszystkie z Paryża do Londynu i Brukseli. Nie pojadą natomiast pociągi do Hiszpanii.

Według SNCF do strajku przystąpiło 38 proc. pracowników, podczas gdy na początku miesiąca w protestach brało udział 48 proc. zatrudnionych.

EFE zauważa, że choć w piątek występują nieco mniejsze utrudnienia niż w czasie poprzednich strajków, to na dworcach kolejowych i tak są tłumy ludzi, a zakłócenia w funkcjonowaniu pociągów przekładają się na utrudnienia w ruchu innych środków transportu; w regionie paryskim w piątek rano samochody stały w korkach o łącznej długości 300 km, czyli o 100 km dłuższych niż przeciętnie.

Strajk kolejarzy rozpoczął się w czwartek wieczorem i ma potrwać do porannych godzin w niedzielę. Pracownicy SNCF zapowiadają serię dwudniowych strajków, które mają odbywać się każdego tygodnia do końca czerwca.

W ramach kontestowanych przez pracowników kolei reform przewidziano m.in. odebranie kolejarzom specjalnego statusu. Ta grupa zawodowa ma we Francji m.in. gwarancję zatrudnienia do końca życia, corocznej podwyżki płac oraz możliwość przejścia w wieku 57 lat (maszyniści w wieku 52) na emeryturę, która dodatkowo jest wysoka. Rząd podkreśla jednak, że specjalny status nie zostanie odebrany obecnym pracownikom, ale nie będzie już przyznawany zatrudnianym w przyszłości.

Zmiany mają dotyczyć również otwarcia tego sektora dla konkurencji. Prezydent Francji Emmanuel Macron chce przekształcić mocno zadłużone koleje (46,6 mld euro długu na koniec 2017 roku) w przedsiębiorstwo przynoszące zyski, jednak zdaniem związków zawodowych szef państwa toruje drogę do ich prywatyzacji.

W czwartek w wywiadzie dla francuskiej telewizji TF1 Macron zapewnił, że mimo strajków przeprowadzi planowane zmiany, które w jego ocenie są konieczne. Poprosił obywateli, "by mu zaufali", zapewniając ponadto, że SNCF - wbrew obawom strajkujących - pozostanie "przedsiębiorstwem publicznym".

Agencja EFE informuje, że choć większość związkowców negatywnie odebrała słowa prezydenta, niektórzy z nich z radością przyjęli zobowiązanie Macrona, że koleje nie zostaną sprywatyzowane. Szef największej centrali związkowej CFDT Laurent Berger oświadczył, że w negocjacjach z rządem osiągnięto "postęp", ale większość pozostałych liderów związkowych oskarża rząd o bezczynność, przestrzegając przed kolejnymi protestami czy nawet strajkiem bezterminowym.

Według sondaży ze reformą kolei opowiada się większość Francuzów, a coraz mniej ludzi popiera strajkujących. Francuskie media podają, że dotychczasowe strajki kosztowały już około 100 mln euro.