Państwa członkowskie mogą samodzielnie zdecydować o nakładaniu kar na menedżerów zarządzających przedsiębiorstwem takim jak Uber oraz na łamiących prawo kierowców. Wynika tak z wczorajszego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Uber France. I choć orzeczenie wiąże jedynie sąd pytający, to jego skutki będą dostrzegalne w całej Europie. Mówiąc krótko: Uber, który przyczynił się do spadku cen przejazdów i wpłynął na rozwój nowoczesnych technologii w usługach przewozowych, jest w odwrocie. I już nie pozostała mu żadna nadzieja na ratunek.



Od kilkunastu miesięcy państwo po państwie narzucają regulacje niekorzystne dla amerykańskiej korporacji. Zrobiły to już m.in. Francja, Hiszpania, Wielka Brytania. Takie kroki planuje też Polska, choć rząd zaznaczał, że zaczeka na wyrok TSUE.
Amerykanie liczyli na unijnego prawodawcę i europejski trybunał. Przekonywali, że Uber jest usługą społeczeństwa informacyjnego. Gdyby tak rzeczywiście było, państwo członkowskie nie mogłoby wprowadzić ograniczeń w wykonywaniu działalności gospodarczej oraz sankcji za naruszenie przepisów. Każde tego typu działanie musiałoby być notyfikowane Komisji Europejskiej (procedura powiadomienia, a w praktyce chodzi o uzyskanie zgody).
Tyle że – jak wskazał wczoraj TSUE – Uber wcale nie świadczy usług społeczeństwa informacyjnego. Jest to usługa należąca do dziedziny transportu. A regulacji takich obszarów nie trzeba notyfikować Komisji Europejskiej. Trybunał podzielił stanowisko swojego rzecznika generalnego prof. Macieja Szpunara. Wskazał on w opinii, że działalność Ubera to tak naprawdę biznes przewozowy. Przypomina on nowoczesną korporację taksówkową. Zdaniem rzecznika trudno rozdzielić usługi w ten sposób, że Uber wyłącznie kojarzy kierowców z pasażerami za pomocą aplikacji, a przewozem zajmuje się już sam kierowca. Ten ostatni bowiem, bez współpracy z firmą, nie miałby realnej możliwości oferowania transportu klientom.
Trybunał zaakceptował stanowisko, że każde państwo może samodzielnie określić, jakie warunki powinien spełnić przewoźnik, by móc legalnie działać. Oraz wyznaczyć kary dla tych, którzy do krajowego porządku się nie dostosują.
Wyrok stanowi więc zielone światło do zrównania pozycji Ubera z korporacjami taksówkowymi. Można będzie przykładowo wprowadzić wymóg zaliczenia testu z topografii miasta dla kierowców czy obowiązek uzyskania licencji przez przedsiębiorcę organizującego przejazdy (w tym przypadku Ubera). Czyli w praktyce ograniczyć wszelkie przewagi konkurencyjne amerykańskiego giganta, dzięki którym oferował on usługi taniej niż większość firm przewozowych.
Podobnie może się stać w Polsce. Po konsultacjach jest już projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, który ma wprowadzić dodatkowe obowiązki dla firm łączących kierowców z pasażerami za pomocą aplikacji mobilnych. Nie ukrywano, że prace zostały zatrzymane do czasu wydania wyroku przez trybunał. Teraz mogą być już kontynuowane. Ale czy tak się stanie – nie wiadomo. Największym przeciwnikiem nakładania obowiązków regulacyjnych na Ubera i firmy działające na podobnej zasadzie był ówczesny minister rozwoju, a obecny premier – Mateusz Morawiecki.
ORZECZNICTWO
Wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 10 kwietnia 2018 r., sygn. C-320/16. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia