LOT szykuje się do uruchomienia swoich pierwszych lotów transatlantyckich spoza Polski. Tuż przed weekendem polski przewoźnik ruszył ze sprzedażą biletów na rejsy z Budapesztu: do Nowego Jorku cztery razy i do Chicago dwa razy w tygodniu. Start – w maju przyszłego roku. Stolica Węgier stanie się wtedy stałą bazą dla jednego z dreamlinerów LOT-u.
Czy połączenia będą rentowne? Między stolicą Węgier a Nowym Jorkiem i Chicago podróżuje rocznie łącznie ponad 165 tys. osób – więcej niż na tych kierunkach z Warszawy. Jednocześnie Budapeszt to największy rynek w Europie bez połączeń bezpośrednich do USA. To znaczy duże europejskie linie, np. Lufthansa i Air France-KLM, sprzedają bilety z przesiadkami w ich hubach w Europie Zachodniej.
– Krótszy lot bez przesiadek (ok. 10 godz. – red.) daje ofercie LOT-u przewagę konkurencyjną – twierdzi Adrian Furgalski z ZDG „Tor”. Bilety pojawiły się w systemach sprzedaży aż 10 miesięcy przed inauguracją. Zdaniem prezesa LOT-u Rafała Milczarskiego zwiększa to szansę na dobre wypełnienie samolotów.
Czy nie będzie kanibalizacji? Równolegle LOT sprzedaje bilety na połączenia do USA z Lotniska Chopina: m.in. do Chicago i Nowego Jorku (porty JFK i Newark), a także z Krakowa do Chicago. Węgrzy mogą więc dziś dotrzeć do USA przez Polskę. Ale LOT podaje, że jego udział w ruchu przesiadkowym z Budapesztu do Stanów jest niski, np. w przypadku JFK jest to ok. 2 proc. – stąd decyzja o nowej inicjatywie.
Na Węgrzech – podobnie jak w Polsce – przypada średnio 0,9 podróży lotniczej rocznie na mieszkańca (cztery razy mniej niż w Niemczech). Czyli perspektywy są. Prezes lotniska w Budapeszcie Jost Lammers powiedział DGP, że spodziewa się w ciągu trzech lat wzrostu łącznej liczby pasażerów do Nowego Jorku i Chicago do 250 tys. rocznie, czyli o ponad jedną trzecią.
Czy Budapeszt to dobra dodatkowa baza? Lotnisko w Budapeszcie obsługuje 11,4 mln pasażerów rocznie, ale ma zapasy przepustowości i możliwości rozbudowy (odwrotnie niż Chopin, który obsłużył 12,8 mln, ale w perspektywie kilku lat się zatka). Od 2011 r., kiedy zbankrutował Malev, Budapeszt nie ma narodowej linii, która byłaby motorem jego rozwoju. Teraz tę rolę chce odgrywać LOT.