Kiedy Mirosław Godlewski obejmował stanowisko prezesa telekomu w 2007 r., dziennikarze zastanawiali się, czy będzie w stanie cokolwiek w nim zmienić. Tymczasem od kilku lat przedsiębiorstwo jest rentowne.
Kiedy Mirosław Godlewski obejmował stanowisko prezesa telekomu w 2007 r., dziennikarze zastanawiali się, czy będzie w stanie cokolwiek w nim zmienić. Tymczasem od kilku lat przedsiębiorstwo jest rentowne.
Mało kto się spodziewał, że wraz z ogłoszeniem wyników finansowych za 2013 r. spółka poinformuje o dymisji prezesa. Na rynku mówi się, że Godlewski odchodzi z powodu konfliktu z radą nadzorczą. Dobrze poinformowani dodają także, że nowego szefa poszukuje polski oddział UPC. – Nie otrzymałem takiej propozycji – ucina spekulacje Godlewski, choć niczego nie wyklucza.
Godlewski przed podjęciem współpracy z Netią był prezesem Opoczna (jednego z czołowych producentów płytek ceramicznych), a w latach 2003–2005 kierował spółką Dec. Wcześniej pracował w Pepsi-Cola General Bottlers Poland, gdzie zajmował stanowisko dyrektora generalnego. Jest absolwentem Politechniki Warszawskiej i Ashridge Management College w Wielkiej Brytanii, gdzie uzyskał MBA.
W Netii odniósł sukces. Jak sam mówi, najbardziej cieszy go to, że różne działania, czasami ryzykowne, dały widoczne efekty. – Udało się dwukrotnie zwiększyć skalę działania firmy, biorąc pod uwagę przychody, liczbę klientów, znajomość marki, zasięg sieci, liczbę i rodzaj produktów – wylicza Godlewski. Dodaje jednak, że z perspektywy czasu niektóre jego decyzje mogą się wydawać błędne. W lutym 2008 r. Netia sprzedała 23,4 proc. udziałów w P4 (operatorze sieci Play) za 130 mln euro.
– Nadal nie żałuję, że wyszliśmy z inwestycji w Playa, ale w dłuższej perspektywie usługi konwergentne (łączone – red.) mają sens. Robią to Orange, Polkomtel i T-Mobile. Netia też była na tej ścieżce, ale wtedy działaliśmy na zbyt małą skalę, mieliśmy zbyt mało środków, aby pójść dalej – mówi Godlewski. Teraz spółka musi odpowiedzieć na pytanie, jak zapewnić klientom dostęp do usług konwergentnych. – Skala naszej działalności sprawia, że ich wprowadzenie nie będzie łatwe – uważa Godlewski.
Pytany o rozwój spółki i planowane przejęcia odpowiada: – Cóż z tego, że prezesi deklarują strategiczne podejście do akwizycji, skoro często okazuje się, że potencjalne cele przejęć wcale nie są na sprzedaż. My byliśmy w gotowości i udało nam się nabyć wiele spółek internetowych po korzystnych cenach – podkreśla Godlewski. Rzeczywiście Netia w 2012 r. od KGHM kupiła za 944 mln zł Telefonię Dialog, a zaraz potem wartą 32 mln dol. firmę Crowley Data.
Spadek przychodów z usług głosowych powoduje, że telekomy szukają innych możliwości zarobku. Netia postawiła na stacjonarny szerokopasmowy internet i rozpowszechnianą tą drogą telewizję. – Jesteśmy zadowoleni z rozwoju usług telewizyjnych. Z bazą 120 tys. abonentów plasujemy się na czwartym miejscu wśród dostawców kablowych. Ambicje mamy większe – mówi Godlewski. Jego zdaniem sukces jest tym większy, że nie tak dawno firma w tym segmencie rynku właściwie nie istniała. – To, co udało się osiągnąć, zdobyliśmy w dwa lata. Mój następca powinien znacznie tę bazę klientów powiększyć – dodaje.
O Godlewskim dobrze wypowiadają się jego byli i obecni współpracownicy. – Jest jednym z najlepszych menedżerów w Polsce. Człowiekiem, który potrafi zarządzać firmami z szerokiego wachlarza branż. Wszystkie sukcesy Netia zawdzięcza jemu – ocenia Lejb Fogelman, prawnik z kancelarii Greenberg Traurig.
– Prezes Godlewski był jednym z architektów porozumienia rynku, Telekomunikacji Polskiej i Urzędu Komunikacji Elektronicznej w 2010 r., dzięki czemu można było skupić się na inwestycjach, a nie sporach. Można mu wierzyć, jeśli coś oświadcza lub obiecuje – opowiada Anna Streżyńska, była prezes UKE. Jej zdaniem własne oczekiwania Godlewski formułuje precyzyjnie, uzasadniając swoje stanowisko. – Zachowuje taki stopień elastyczności, który nie wyklucza porozumienia, ale zarazem wyraźnie określa granice nie do przekroczenia – dodaje Streżyńska.
Mirosław Godlewski odejdzie z Netii najpóźniej w sierpniu 2014 r. Wcześniej, jeśli rada nadzorcza spółki znajdzie jego następcę. Co będzie robił dalej? – Postanowiłem zbyt szybko nie decydować o przyszłości zawodowej. Nie będzie łatwo dotrzymać tego postanowienia, bo jestem człowiekiem działania. Sądzę, że może mi w tym pomóc uczelnia. Jeśli zostanę przyjęty, 2 września rozpocznę dwumiesięczne studia biznesowe – zapowiada Godlewski.
Dodaje, że najbliższy okres to dopełnienie umowy z radą nadzorczą Netii, praca nad sobą, uczelnia, ale też czas na zastanowienie się, co chciałby dalej robić. – Przez 14 lat byłem prezesem w różnych spółkach z czterech różnych branż. Muszę przemyśleć, czy nadal chcę być liderem zarządzającym dużą strukturą, czy będę robił coś całkowicie innego – tłumaczy Godlewski.
W życiu prywatnym decyzje zostawia żonie. – Bardzo lubię to, że przez 26 lat małżeństwa to żona planuje mój prywatny czas. W ten sposób odpoczywam od zarządzania. Jest kinomanką, więc często chodzimy do kina. Żona ma w głowie nazwiska chyba wszystkich aktorów i wie, w jakich filmach wcześniej grali – opowiada prezes Netii.
Jego drugą pasją jest sport. – Od ośmiu lat jestem wierny snowboardowi. Niedługo wyjeżdżam na tydzień w góry. Latem uprawiam kitesurfing – mówi Godlewski. Wolny czas spędza także, wspierając start-upy, w tym projekt Absolvent.pl, w który zaangażowana jest jego córka.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama