Władze nowojorskiej giełdy zmieniły zdanie i nie zakończą notowania akcji trzech spółek podejrzewanych o powiązania z chińską armią.
Władze nowojorskiej giełdy zmieniły zdanie i nie zakończą notowania akcji trzech spółek podejrzewanych o powiązania z chińską armią.
Wszyscy czołowi chińscy operatorzy telekomunikacyjni – China Telecom, China Mobile i China Unicom – najpóźniej do poniedziałku 11 stycznia br. mieli zostać wycofani z nowojorskiej giełdy papierów wartościowych (NYSE) w konsekwencji rozporządzenia wykonawczego, jakie prezydent USA Donald Trump podpisał w listopadzie ub.r. Dokument zabrania amerykańskim firmom i osobom fizycznym inwestowania w spółki, które Waszyngton uważa za powiązane z chińskim sektorem wojskowym. Jak stwierdził prezydent w rozporządzeniu, „Chińska Republika Ludowa w coraz większym stopniu wykorzystuje kapitał Stanów Zjednoczonych” do finansowania „rozwoju i modernizacji swojego aparatu wojskowego, wywiadowczego i innych aparatów bezpieczeństwa”, stanowiących zagrożenie dla USA. Zakaz inwestowania ma temu zapobiec.
Militarne powiązania mają zdaniem administracji Donalda Trumpa trzy wiodące telekomy z Państwa Środka. Dlatego giełda w Nowym Jorku 31 grudnia ub.r. rozpoczęła postępowanie, które miało się zakończyć usunięciem ich z parkietu. Taka interpretacja prezydenckiego rozporządzenia okazała się jednak zbyt daleko idąca. W miniony poniedziałek kierownictwo NYSE odwołało więc decyzję o zakończeniu notowania akcji China Telecom, China Mobile i China Unicom. W komunikacie giełda podała, że robi to „w świetle dalszych konsultacji z odpowiednimi organami regulacyjnymi”. Poza tym lakonicznym oświadczeniem NYSE nie udzieliła wyjaśnień nagłego zwrotu w sprawie azjatyckich spółek.
Jak wylicza serwis Market watch.com, największą spółką w tym gronie jest China Mobile z kapitalizacją rynkową ok. 116 mld dol., notowana na NYSE od 1997 r. W przypadku obecnej na nowojorskim parkiecie od 2002 r. China Telecom kapitalizacja wynosi ok. 22,5 mld dol., a mającą dwa lata dłuższy staż spółkę China Unicom giełda wycenia na ok. 18 mld dol. Wszystkie trzy generują swoje przychody głównie w Chinach i są także notowane w Hongkongu.
„Podejrzewam, że NYSE nigdy nie chciała wycofać tych akcji z giełdy” – powiedział BBC Jeffrey Halley, starszy analityk rynku z firmy finansowej Oanda. „Działali zgodnie z wytycznymi dotyczącymi zarządzenia wykonawczego. Interpretacja wyraźnie się zmieniła, a NYSE szybko zmieniła kurs” – dodał.
Analitycy, którzy rozmawiali z Reutersem, uważają, że giełda została poinformowana przez Urząd Kontroli Aktywów Zagranicznych – który odpowiada za egzekwowanie rozporządzenia o zakazie inwestowania w papiery wartościowe spółek mających powiązania z armią Państwa Środka – iż wycofanie spółek z parkietu jest niepotrzebne. Agencja podkreśla, że giełdowy zwrot w sprawie trzech chińskich telekomów uwydatnia „brak jasności co do wdrożenia i konsekwencji” prezydenckiego rozporządzenia. Francis Lun, szef Geo Securities, uznał zmianę decyzji NYSE za dobry ruch, wskazując, że co najmniej jedna czwarta zagranicznych przychodów amerykańskiej giełdy pochodzi właśnie z Chin.
Kursy akcji China Mobile, China Telecom i China Unicom po zapowiedzi zakończenia notowań na początku roku odczuły kilkuprocentowy spadek, ale po zmianie decyzji zaczęły rosnąć.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chin potępiło amerykańskie sankcje wobec firm notowanych w Stanach. Jak donosi Reuters, po zwrocie NYSE resort komentował, że status USA „jako międzynarodowego centrum finansowego” opiera się na zaufaniu, jakie światowe firmy i inwestorzy mogą mieć co do stałości rządzących tym rynkiem reguł.
BBC zaznacza, że z końcem kadencji Donalda Trumpa (20 stycznia br.) analitycy spodziewają się uspokojenia nastrojów w sporze handlowym między oboma krajami. CNBC podkreśla jednak, że jest mało prawdopodobne, aby nowy prezydent Joe Biden dokonał w tej kwestii natychmiastowych zmian.
Niezależnie od zakończonych właśnie kłopotów trzech telekomów wszystkie chińskie spółki notowane na amerykańskiej giełdzie – a jest ich ponad 200 – będą musiały sprostać nowym wyzwaniom. Przed świętami Bożego Narodzenia prezydent Donald Trump podpisał bowiem ustawę nakazującą zagranicznym przedsiębiorstwom notowanym w USA stosowanie się do amerykańskich standardów audytu. Nowe przepisy pozwalają usuwać z parkietu spółki, które się do tych regulacji nie zastosują. I właśnie dla chińskich firm jest to potencjalny problem, ponieważ dotychczas odmawiały one podawania niektórych informacji o swojej działalności i finansach wymaganych przez amerykańskie zasady audytu. Powoływały się przy tym na regulacje z Chin. Ponadto ustawa wymaga od spółek przedstawienia dowodu, że nie są własnością obcego rządu ani nie pozostają pod jego kontrolą – co dla przedsiębiorstw z Państwa Środka też będzie kłopotliwe.
Z trójki chińskich telekomów w szczególnej sytuacji jest China Telecom. Firmie grozi bowiem utrata prawa do świadczenia usług telekomunikacyjnych w Stanach Zjednoczonych. Jak pisaliśmy w DGP, Federalna Komisja Łączności (FCC) w ub.r. rozpoczęła postępowanie w tej sprawie. Cofnięcie licencji temu operatorowi rekomendowało kilka agencji rządowych. Zarzucają one telekomowi nieprzestrzeganie federalnych i stanowych przepisów dotyczącymi cyberbezpieczeństwa i ochrony prywatności. Twierdzą również, że działania China Telecom „stwarzają możliwości zwiększenia” inspirowanej przez chińskie władze „aktywności cybernetycznej”, w tym szpiegostwa gospodarczego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama