Niemal 400 mln zł otrzymają menedżerowie po ofercie publicznej akcji. Kwota może się zwiększyć o kolejne 150 mln zł, jeśli kurs na giełdzie będzie rósł.
/>
Zarządzający Play są warci wielokrotnie więcej niż złoto. Gdyby korzyści, które otrzymają z tytułu publicznej oferty akcji firmy, miały być wypłacone w sztabkach tego szlachetnego kruszcu, dostaliby 2,5 tony złota. Na kolejną tonę mają szansę zapracować w ciągu pięciu najbliższych lat.
To efekt umowy, jaką kierowany przez Duńczyka Jorgena Bang-Jensena zarząd Play podpisał w przeszłości z właścicielami firmy. Menedżerowie zgodzili się w niej na relatywnie niższe bieżące wynagrodzenie, ale wynegocjowali wysokie bonusy, kiedy kontrolujące Play fundusze typu private equity (grecki Tollerton i islandzki Novator) będą sprzedawać akcje. Po dekadzie intensywnego rozwoju, w efekcie którego, zaczynając od zera, Play stał się wiceliderem rynku telefonii komórkowej, ten moment właśnie nadszedł. Od 3 lipca trwa oferta publiczna, w trakcie której właściciele sprzedadzą do 48,6 proc. akcji. Cena maksymalna została ustalona na 44 zł, co oznacza, że cała oferta może być warta 5,3 mld zł. Nigdy wcześniej w historii naszego rynku żadna prywatna spółka nie sprzedawała tak dużego pakietu akcji.
– Kiedy 10 lat temu Play startował, prognozowałem, że w ciągu dwóch – trzech lat zbiorą pewną pulę klientów, po czym ktoś ich kupi. A oni wytrwali i odnieśli naprawdę spektakularny sukces. Myślę, że ani właściciele, ani menedżerowie nie spodziewali się, że będzie on tak duży. Stąd też bardzo wysoki bonus dla zarządu. Ale ta ekipa menedżerów rządzi w firmie niemal od samego początku i ich udział w sukcesie Play jest bardzo znaczący – mówi Konrad Księżopolski, szef działu analiz giełdowych w Haitong Banku. Pod względem liczby klientów Play zwiększył swój udział w polskim rynku z ok. 4,6 proc. na koniec 2008 r. do ok. 27,6 proc. na koniec I kw.
Ponad dekadę w zarządzie Play przepracowali dwaj Polacy – Jacek Niewęgłowski, Michał Warzynowicz – i Duńczyk Hans Cronberg. W 2009 r. dołączyli do nich Bartosz Dobrzyński oraz Bang Jensen. Krótki staż ma jedynie dyrektor finansowy, Niemiec Holger Puchert, który w zarządzie Play zasiada od marca. Z tego względu na giełdowym debiucie zyska najmniej.
Play podkreśla, że dodatkowego wynagrodzenia nie należy traktować jako bonus.
„Dodatkowe wynagrodzenie dla zarządu spółki jest związane z jego długoletnim, pełnym zaangażowaniem w rozwój firmy, w zgodzie z planami właścicieli oraz jest powiązane z sukcesem firmy i jej akcjonariuszy. Mając powyższe na uwadze, program motywacyjny jest finansowany w pełni przez akcjonariuszy z ich wpływów z IPO, dzieląc się w ten sposób wzrostem jej wartości” – napisała spółka w odpowiedzi na nasze pytanie, czym uzasadniona jest wysokość wynagrodzenia dla zarządu.
Za co menedżerowie dostaną te pieniądze? Przede wszystkim w momencie przeprowadzenia oferty publicznej wygasają dotychczas obowiązujące w spółce programy motywacyjne. W prospekcie emisyjnym możemy przeczytać, że mniej więcej połowę należnego z tego tytułu wynagrodzenia członkowie zarządu otrzymają w gotówce. Łączną kwotę wypłat z tego tytułu Play szacuje na 227 mln zł. Drugą część otrzymają w akcjach – maksymalnie 3,44 mln sztuk. Przy cenie akcji na poziomie 44 zł oznacza to kolejne 150 mln zł. Akcji nie będą jednak mogli od razu sprzedać. Dopiero rok po debiucie będą się mogli pozbyć 20 proc. otrzymanych papierów, po kolejnych 12 miesiącach odblokowane zostanie dalsze 40 proc. i wreszcie trzy lata od pojawienia się Play na giełdzie zbywalne stanie się pozostałe 40 proc. walorów.
Około 400 mln zł do podziału sześcioosobowy zarząd ma już więc zagwarantowane. Ale jednocześnie w życie wchodzi nowy program motywacyjny, rozłożony na pięć lat.
Już po roku od giełdowego debiutu menedżerowie Play mają szansę otrzymać nowe akcje – maksymalnie 10 proc. liczby papierów przydzielonych w ramach rozliczenia starych programów motywacyjnych. Z roku na rok pula do podziału będzie rosła tak, że ostatecznie zarząd ma szansę otrzymać łącznie kolejne 3,44 mln akcji. Sięgnąć po maksymalny bonus będzie jednak trudno. Żeby tak się stało, stopa zwrotu dla akcjonariuszy Play (czyli wzrost kursu akcji i wypłaty z dywidendy) musi być wyższa niż dla większości spółek z WIG20 i jednocześnie wyższa niż dla grupy pięciu innych spółek telekomunikacyjnych notowanych na rynkach zagranicznych, zakwalifikowanych do grupy porównawczej.
– Płacenie wysokich bonusów menedżerom przy okazji wyjścia z inwestycji przez głównego udziałowca, jeśli ten osiągnie odpowiednio wysoką stopę zwrotu, nie jest niczym nienaturalnym. Tak było ostatnio na przykład w Aliorze. Pod kierownictwem Wojciecha Sobieraja bank odniósł sukces i prezes otrzymał za to odpowiednie wynagrodzenie – zwraca uwagę Księżopolski.
Sobieraj kierował Aliorem przez 10 lat, od jego utworzenia w 2008 r. Kiedy w czerwcu żegnał się z przejętym przez PZU bankiem i sprzedał otrzymane w ramach programu motywacyjnego akcje, jego zarobek z tego tytułu oszacowaliśmy na 48 mln zł. Bonus dla niektórych menedżerów Play może być nawet dwa razy wyższy. Wygląda on też imponująco na tle dotychczasowych zarobków zarządu Play. W I kw. wyniosły one łącznie 2,4 mln zł, a w całym minionym roku – 8,7 mln zł. Dla porównania przychody operacyjne Play w 2016 r. wyniosły 6,12 mld zł, a w I kw. tego roku 1,58 mld zł. Spółka wypracowała 1,29 mld zł zysku z działalności operacyjnej i 712 mln zł zysku netto w minionym roku, a w I kw. tego roku odpowiednio 313 mln i 18,5 mln. Play obiecał, że w przyszłym roku wypłaci 650 mln zł dywidendy.