Tak uważa część ministerstw, a w ślad za nimi – samorządy. Chodzi o objęcie ścisłą ochroną kolejnych gatunków ptaków. A to oznacza nie tylko zakaz polowań, lecz takżekonieczność pozyskiwania zezwoleń np. na usuwanie gniazd.
Inicjatorem wykreślenia ptaków z listy zwierząt łownych (czyli takich, na które można polować) jest Ministerstwo Klimatu i Środowiska. To odpowiedź na apele organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną przyrody. Przeciwny jest nie tylko Polski Związek Łowiecki, lecz także m.in. Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) czy Ministerstwo Infrastruktury (MI). Resorty przekonują, że takie zmiany mogą opóźnić realizację inwestycji – również tych strategicznych – o miesiące, jeśli nie o lata. Samorządowcy są zdziwieni, że projektu nie przekazano do konsultacji w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST), ponieważ – w ich ocenie – skutki zmian będą też odczuwalne przy lokalnych inwestycjach.
Ptaki kontra inwestycje
Według MON rozszerzenie listy gatunków chronionych (patrz: infografika) „będzie utrudniać, a nawet uniemożliwiać dokonywanie licznych inwestycji m.in. związanych z budową infrastruktury drogowej, kolejowej czy lotniczej, a także budową mostów”. W tym kontekście wymienia operacje Feniks – prowadzoną na terenach popowodziowych – czy program „Tarcza Wschód”.
„Uzyskiwanie zezwoleń na ewentualną ingerencję w gniazda wskazanych gatunków ptaków, przy jednoczesnym licznym ich występowaniu, może prowadzić do zahamowania wielu inwestycji, w tym przede wszystkim tych o znaczeniu obronnym, co w aktualnej sytuacji geopolitycznej nie powinno mieć miejsca” – wskazuje resort.
Na te argumenty odpowiadała wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska podczas ostatniego posiedzenia KWRiST (sprawa została dopisana do porządku obrad z inicjatywy strony samorządowej). Przekonywała, że kluczowe inwestycje są realizowane na podstawie specustawy i proponowane zmiany nie powinny mieć na nie żadnego wpływu. Krytyczne uwagi resortów dotyczą jednak również wielu codziennych inwestycji. MI zwraca uwagę na to, że kaczki często występują na zbiornikach retencyjnych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, konieczne będzie więc pozyskiwanie zezwoleń na ich płoszenie czy przenoszenie. To z kolei wpłynie na tempo realizowanych inwestycji i eksploatację takich zbiorników.
„W przypadku decyzji administracyjnych istnieje wysokie ryzyko ich zaskarżania do sądu przez organizacje pozarządowe, jeżeli wykażą one swój interes prawny, co może doprowadzić do wstrzymania prac przy realizacji inwestycji na wiele miesięcy, a nawet lat” – ocenia MI.
Podobne obawy mają samorządy, jeśli chodzi np. o inwestycje drogowe. Tu kontrowersje budzi szczególnie objęcie ochroną krzyżówki, której populacja szacowana jest nawet na ponad 1 mln osobników. Sprawy będą trafiały do regionalnych dyrektorów ochrony środowiska, co – według generalnego dyrektora ochrony środowiska – będzie wymagało zatrudnienia dodatkowych pracowników.
– Rzeczywiście krzyżówki to najliczniej występujące kaczki w Polsce, ale inne gatunki objęte proponowaną ochroną, takie jak głowienka i czernica, wykazują długoterminowe spadki liczebności. Liczebność gatunku nie jest jedynym kryterium ochrony. Kluczowe są również trendy populacyjne i zagrożenia – komentuje dr hab. Dominik Marchowski ze Stacji Ornitologicznej Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk.
Zmianom niechętne jest też Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Proponuje ono rozważenie – zamiast objęcia ścisłą ochroną – np. czasowego moratorium na odstrzał. Według resortu przepisy powinny mieć przynajmniej roczne vacatio legis – tak aby do zmian mogli się przygotować m.in. producenci akcesoriów wykorzystywanych do polowań.
Trend spadkowy czy nie, czyli dyskusja o ochronie
MKiŚ przekonuje, że rozszerzenie listy gatunków objętych ścisłą ochroną ma zapobiec depopulacji części z nich. A co za tym idzie – redukcja ich liczby przez myśliwych nie jest potrzebna. Eksperci dodają, że podział wśród ptaków wodnych na chronione i łowne prowadzi do problemów z ochroną tych pierwszych.
– Brak możliwości prawidłowej identyfikacji sprawia, że w praktyce polowania na kaczki często prowadzą do odstrzału gatunków chronionych. Usunięcie ptaków wodnych z listy gatunków łownych uprości regulacje i pozwoli na jednoznaczne, egzekwowalne prawo: „Nie polujemy na kaczki”, co wyeliminuje problem systematycznych pomyłek i łamania przepisów ochronnych – tłumaczy dr hab. Dominik Marchowski.
Fundacja Zielonej Doliny Odry i Warty zwraca uwagę, że już samo polowanie – nawet wyłącznie na gatunki łowne – prowadzi do redukcji liczby również tych chronionych, które są płoszone i opuszczają swoje siedliska. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków uważa natomiast, że ochroną należy objąć jeszcze pięć innych gatunków – m.in. kuropatwy.
Według MKiŚ populacja głowienki w ostatnich 30 latach spadła o 80–90 proc. W przypadku cyraneczki resort przyznaje, że trend jest słabo znany, ale powszechnie uważa się, że jest on malejący. Z kolei Polski Związek Łowiecki uważa, że dane są nieaktualne i tylko w przypadku trzech gatunków możliwy jest trend spadkowy, ale należałoby to rzetelnie zbadać (oparcie zmian na niepełnych danych zarzuca resortowi klimatu również m.in. MRiT).
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi natomiast zarzuca projektodawcom, że w ocenie skutków regulacji skupili się wyłącznie na wpływie przepisów na środowisko naturalne, bez uwzględnienia rolnictwa czy gospodarki. Według Krajowej Rady Izb Rolniczych ochrona nowych gatunków przyczyni się do znaczącego wzrostu ich liczebności, a co za tym idzie, strat gospodarczych, ponieważ ptaki żerują m.in. na stawach, pozyskując paszę przeznaczoną dla ryb.
Gorąca dyskusja o możliwych konsekwencjach zmiany przepisów podczas ostatniego posiedzenia KWRiST zakończyła się deklaracją wiceminister Urszuli Zielińskiej o próbie znalezienia kompromisu. ©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia ministra klimatu i środowiska zmieniającego rozporządzenie w sprawie ustalenia listy gatunków zwierząt łownych – po konsultacjach publicznych