Minął rok od wystąpienia rzecznika praw obywatelskich do premiera Donalda Tuska o podjęcie działań legislacyjnych w celu dostosowania naboru na wyższe stanowiska w służbie cywilnej do standardów wynikających z przepisów konstytucji. W odpowiedzi zapewniono rzecznika, że premier podziela przedstawione wątpliwości i dostrzega konieczność wprowadzenia zmian w ustawie o służbie cywilnej. Mimo to projekt nowelizacji nie powstał.
Można odnieść wrażenie, że zapisana w umowie koalicyjnej odbudowa służby cywilnej zajmuje odległe miejsce na liście priorytetów rządu. Również posłowie sejmowej większości nie wydają się szczególnie przejęci faktem, że utrzymuje się stan prawny, który w 2016 r., będąc w opozycji, uznali za niezgodny z ustawą zasadniczą, i skierowali w tej sprawie wniosek do Trybunału Konstytucyjnego.
Prawo nie chroni niezależności służby cywilnej
Przepisy ustawy odnoszące się do wyższych stanowisk budzą wątpliwości co do ich zgodności z przepisami konstytucji mówiącymi o prawie obywateli do dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach. A także o działaniu w urzędach administracji rządowej korpusu służby cywilnej, który zapewnia zawodowe, rzetelne, bezstronne i politycznie neutralne wykonywanie zadań państwa. Przed 2016 r. obsadzenie kierowniczego stanowiska następowało w drodze otwartego i konkurencyjnego naboru, teraz dokonuje się tego przez powołanie. Jednocześnie obniżono wymagania w stosunku do kandydatów na dyrektorów.
Politycy stojący na czele urzędów mają dziś praktycznie nieograniczoną swobodę w obsadzaniu najważniejszych stanowisk. Prawo nie chroni niezależności służby cywilnej. Wręcz przeciwnie, stanowi żyzny grunt dla nomenklaturowych mechanizmów rozdawania stanowisk i upartyjnienia struktur administracji rządowej, co prowadzi do obniżenia jakości kadry kierowniczej i pogwałcenia apolityczności służby cywilnej.
Cały system można nazwać korupcjogennym
Bezstronność i polityczna neutralność mają kluczowe znaczenie dla stabilności korpusu urzędniczego realizującego zadania państwa stale, niezależnie od cyklu wyborczego. Zważywszy na wyzwania i zagrożenia, z którymi mierzy się państwo, zmiana władzy w wyniku wyborów, naturalna w demokracji, nie powinna skutkować masową wymianą doświadczonej kadry kierowniczej.
Zwolennicy obecnie obowiązujących przepisów argumentują, że politycy mają prawo wybierać do współpracy osoby, które znają jako lojalne i godne zaufania. Problem w tym, że często jest to zaufanie zdobyte w związku z działalnością w partii, a lojalność nierzadko wynika z zależności od politycznego patrona. Taki stan rzeczy sprzyja postawom klientelistycznym, a cały system można nazwać korupcjogennym. Uczestnikami afer – wizowej i w Funduszu Sprawiedliwości – byli ministerialni dyrektorzy, którzy dopuszczali się czynów niegodnych, sądy orzekną, czy również nielegalnych, na polecenie swoich politycznych przełożonych.
W środowisku pozarządowym od lat toczy się dyskusja o sposobach przywrócenia konstytucyjnego modelu służby cywilnej. Chyba najbardziej konkretnym efektem tej debaty jest projekt ustawy przygotowany przez Stowarzyszenie Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. To, że po roku od zaprzysiężenia rządu Donalda Tuska nadal nie ma rządowego projektu nowelizacji ustawy, można odczytać jako brak determinacji w dążeniu do odbudowy służby cywilnej. ©℗