W praktyce ogłoszone zaraz po wyborach samorządowych przez Jarosława Kaczyńskiego wielkie zwycięstwo wygląda co najmniej kiepsko. PiS stracił Podlasie, czyli większość w tamtejszym sejmiku wojewódzkim, ma kłopoty w Małopolsce, a to może nie być koniec.
Sytuacja wciąż jest napięta
Jak się dowiaduje Dziennik Gazeta Prawna, mimo oficjalnego wyboru władz w niemal wszystkich województwach wyjątkiem jest Małopolska, w kilku regionach sytuacja wciąż jest napięta, a utrzymanie władzy, zdobytej w wyborach w 2019 r., wcale nie jest pewne.
– Zwycięstwo nie zawsze oznacza bezwzględną większość, ale trzeba tutaj też dokonać naprawdę wielkiego wysiłku. To jest w zasięgu naszych możliwości. Jestem o tym przekonany. Mówiono, że będziemy mieli tylko jedno województwo. Daj Boże, że będziemy mieli dużo, dużo więcej – triumfująco oznajmił Jarosław Kaczyński po ogłoszeniu wyników. Tyle tylko, że to „dużo, dużo więcej” zaczęło się z dania na dzień kurczyć. Zaraz po wyborach wydawało się, że PiS zachowa władzę w pięciu sejmikach. Chodziło o województwa podkarpackie, małopolskie, świętokrzyskie, podlaskie i lubelskie. Już wtedy jednak w DGP pisaliśmy, że politycy Trzeciej Drogi zapowiadali, że obecnie rządzący będą próbowali odbić trzy regiony z rąk największej partii opozycyjnej. Na początek poszło Podlasie, gdzie dwóch radnych PiS przeszło na stronę koalicji rządzącej, a PiS nie porozumiał się z radnym Konfederacji.
Kłopoty w Małopolsce
Potem zaczęły się kłopoty w Małopolsce, gdzie partia Jarosława Kaczyńskiego, mimo zwycięstwa, nie była w stanie wybrać marszałka województwa. Tu jednak zadecydowały głównie tarcia wewnątrz partii i to, że wojny ogólnopolskie pomiędzy Mateuszem Morawieckim a Beatą Szydło, wspieraną przez Andrzeja Adamczyka, przeniosły się na poziom regionalny. – Tu gra jest na noże, bo była premier i minister mają swoich radnych, a Morawiecki ma kandydata na marszałka. Pytanie, czy dojdzie do kompromisu – mówi nasz rozmówca. Z naszych informacji wynika, że w ostatniej chwili podobny kryzys udało się zażegnać w województwie lubelskim, gdzie również doszło do bardzo ostrego konfliktu pomiędzy partyjnymi frakcjami. Ostatecznie zawarto kompromis – marszałkiem został ulubieniec Jarosława Kaczyńskiego (Jarosław Stawiarski), ale bez większości w zarządzie. Co oznacza, że prezes tylko pośrednio będzie kontrolował to, co dzieje się w tym sejmiku.
W świętokrzyskim oficjalnie wybrano władze
W świętokrzyskim oficjalnie wybrano władze. Jednak, jak się dowiadujemy, ludowcy pracują nad rozbiciem lokalnego PiS. – Sukces można odtrąbić tylko na Podkarpaciu – przyznaje DGP, rozgoryczony, ważny polityk PiS. – To pokazuje, w jak głębokim kryzysie jest główna partia opozycyjna, która nie wyciągnęła żadnych wniosków z wyborów, ze sposobu zarządzania strukturami przez ostatnie osiem lat – podsumowuje socjolog Marcin Palade, specjalista od analizy wyników wyborczych. Dodaje, że „na Nowogrodzkiej wciąż wydaje się, że można dostarczyć kartkę z nazwiskami do struktur regionalnych, a one posłusznie te osoby wybiorą”. – Taka sytuacja była możliwa przez ostatnie osiem lat, kiedy władza centralna, obsada spółek, również tych regionalnych, była w rękach PiS i nad działaczami wisiał bat w postaci tego, że można było żonę, ojca, córkę, teściową, kochankę itd… odwołać z jakiejś spółki, a teraz kiedy oddało się władzę, Kaczyński nie ma żadnego trzymania na ludzi w regionach – kończy Palade.
Warta odnotowania jest również sytuacja na Dolnym Śląsku, gdzie PiS próbował przejąć inicjatywę i odbić sejmik z rąk Koalicji Obywatelskiej. Nie udało się, choć, jak się dowiadujemy, politycy Prawa i Sprawiedliwości złożyli ofertę Trzeciej Drodze i Bezpartyjnym Samorządowcom, ale ostatecznie ludowcy powiedzieli PiS: nie. Podsumowując „wielkie zwycięstwo” Jarosława Kaczyńskiego jest głównie zwycięstwem werbalnym, co jest już bardzo zauważane w strukturach partyjnych, które z niepokojem patrzą w przyszłość. Tym bardziej że kolejny wyborczy plebiscyt, czyli wyścig do Parlamentu Europejskiego, już za niecały miesiąc. ©℗