Nauczyciele w niepublicznych szkołach mogą w dalszym ciągu bez ograniczeń zadawać prace domowe uczniom. Potwierdza to Ministerstwo Edukacji, które przyznaje, że przepisy dają tym placówkom takie prawo.
Od 11 dni w szkołach podstawowych nie ma zadań domowych – można je zadawać tylko w kilku wyjątkowych sytuacjach. Rodzice, nauczyciele, a także dyrektorzy tych placówek na ogół nie są zadowoleni z tej zmiany. Tym bardziej że podstawa programowa w dalszym ciągu nie została odchudzona. Co więcej, jak czytamy na stronach Instytutu Badań Edukacyjnych, wytyczne w tej sprawie, dotyczące szkół ponadpodstawowych, są dopiero w przygotowaniu.
Potwierdziły się też ustalenia DGP, że zakaz zadawania prac domowych nie obejmuje niepublicznych szkół podstawowych. Tymczasem resort uzasadniał wprowadzenie zmiany tym, że trzeba wyrównać sytuację dzieci, które nie mają możliwości odrabiania prac domowych przy udziale rodziców i korepetytorów, z tymi, które takie przywileje mają. Dodatkowo dzieci z podstawówki miały mieć dzięki temu więcej czasu wolnego na realizację swoich zainteresowań.
Okazuje się, że prace domowe w dalszym ciągu będą dzieliły dzieci: te w prywatnych placówkach mogą mieć zadawane zadania i utrwalać swoją wiedzę, a tym samym mieć większe szanse na lepszą edukację.
Stanowisko ministra
W DGP już 2 kwietnia 2024 r., w artykule pt. „Prace domowe wylane z kąpielą”, pisaliśmy m.in., że niepubliczne szkoły podstawowe w dalszym ciągu mogą zadawać prace domowe.
W stanowisku przesłanym w tym tygodniu dla DGP otrzymaliśmy potwierdzenie, że nasza analiza prawna była słuszna.
„Zmiany w sprawie pisemnych i praktyczno-technicznych prac domowych dotyczą zasad oceniania i nie są obligatoryjne dla szkół niepublicznych. Z ustawy – Prawo oświatowe wynika, że rozporządzenie MEN w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów w szkołach publicznych obowiązuje szkoły niepubliczne jedynie w zakresie klasyfikowania i promowania” – czytamy w stanowisku ministerstwa. Co więcej, resort podkreśla, że według art. 14 ust. 3 ustawy – Prawo oświatowe szkołą niepubliczną jest taka, która stosuje zasady klasyfikowania i promowania uczniów oraz przeprowadzania egzaminów, o których mowa w ust. 1 pkt 5.
DGP dopytywał Katarzynę Lubnauer, autorkę zmian i wiceminister edukacji, czy wprowadzenie takich zasad to celowy zabieg, aby w prywatnych i społecznych szkołach w dalszym ciągu były zadania domowe, czy też jest to pomyłka legislatorów.
– Działamy w granicach prawa i nie mogliśmy tego zakazu rozszerzyć na prywatne szkoły – zapewnia Katarzyna Lubnauer.
– Prywatne placówki od lat kuszą tym, że u nich nie zadaje się dużo zadań domowych – dodaje.
Z takiego potwierdzenia stanowiska MEN cieszą się prawnicy, którzy po przeanalizowaniu przepisów nie mieli wątpliwości, że tak należy je rozumieć.
– Interpretacja MEN jest prawidłowa i oparta na właściwych przepisach. Wydaje mi się jednak, że na etapie prac legislacyjnych ich skutki nie zostały dostrzeżone przez ministra. Zakaz prac domowych miał przecież zrównać szanse dzieci i młodzieży, a takie wyłączenie przekreśla taką możliwość – mówi Łukasz Łuczak, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
– Zmiany trzeba było rozpocząć od odchudzenia podstawy programowej, a nie likwidacji prac domowych, bo bez nich materiał w publicznych szkołach nie zostanie zrealizowany, a w niepublicznych tak – przekonuje mecenas.
Prace domowe w prywatnych, w tym społecznych szkołach nadal będą dozwolone.
– Biorąc pod uwagę stanowisko MEN, nie ma podstaw, aby szkoły niepubliczne, które nadal chciałaby zadawać zadania domowe, mogły być jakkolwiek dyskryminowane czy też poddawane kontrolom z tego względu, że zadają zadania domowe – ich działanie będzie zgodne z literą prawa – mówi Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
Nieczytelne przepisy
Z wykładnią resortu edukacji w dalszym ciągu nie zgadza się część prawników.
– Stanowisko resortu jest nadinterpretacją, wynikającą z niedoskonałości nowych przepisów. I nie chodzi tylko o prawo oświatowe, lecz także o ustawę o systemie oświaty, która cały czas jest w mocy, a dotyczy właśnie oceniania i klasyfikowania uczniów. Nowy przepis rozporządzenia jest po prostu nieczytelny i nie dla wszystkich zrozumiały, a zasady poprawnej legislacji jednoznacznie nakazują stanowienie przepisów jasnych i wyraźnych – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
– Ma rację MEN w tym, że zgodnie z art. 14 ust. 3 prawa oświatowego szkołą niepubliczną jest szkoła, która stosuje zasady klasyfikowania i promowania uczniów oraz przeprowadzania egzaminów, o których mowa w ust. 1 pkt 5. Ale wobec tego spojrzeć trzeba na sam przepis ust. 1 pkt 5, który mówi, że szkoła publiczna: realizuje zasady oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów oraz przeprowadzania egzaminów, o których mowa w rozdziałach 3a i 3b ustawy o systemie oświaty. Czyli miałoby z tego wynikać, że szkoła niepubliczna nie stosuje zasad oceniania z ustawy – wyjaśnia Rober Kamionowski.
W ocenie mecenasa Kamionowskiego nowa regulacja jest po prostu niedoskonała. – Można nadrabiać interpretacją, ale można też wsłuchać się w krytyczne głosy, jak należałoby ten problem rozwiązać porządnie, tak, by nie było żadnych wątpliwości co do zakresu obowiązywania nowych regulacji – postuluje.
Problemy tylko w publicznych
Niestety publiczne podstawówki muszą się mierzyć z nowymi rozwiązaniami. IBE wydał wytyczne dotyczące zadawania prac w klasach I–III szkół podstawowych i form zachęcania do nauki w starszych oddziałach.
– Mieliśmy już radę pedagogiczną, na której omawialiśmy nowe przepisy o zakazie prac domowych. Zadawanie prac domowych dla chętnych w starszych klasach kończy się tym, że 20 z 25 uczniów je wykona. Nauczyciele muszą je sprawdzić i opisać, co uczeń dobrze, a co źle zrobił, bez wystawiania ocen. A przecież oceny opisowe bez wpływu na ocenę z przedmiotu to dodatkowa praca – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor w Szkole Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Puławach, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
– Przepisy dotyczące klas I–III są dziwne, bo każda praca pisemna usprawnia motorykę, nawet wypełnianie ćwiczeń, a takie prace mogą być zadawane. Zastanawialiśmy się, jak dobrowolnie zachęcać uczniów do nauki w domu, i pojawiły się pomysły, że zachętą może być to, że będzie sprawdzian, a ci uczniowie, którzy wypełnią ćwiczenia w domu, mają duże szanse na napisanie go bardzo dobrze. Jedyny pozytyw tych zmian jest taki, że nauczyciele zastanowią się nad pracami domowymi i to tyle – dodaje. ©℗