Poszczególne narzędzia aktywizacyjne przestaną być sztywno przeznaczone dla określonych grup bezrobotnych, tylko mają być wykorzystywane możliwie szeroko, w zależności od potrzeb - ocenia Łukasz Komuda ekspert rynku pracy Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) zaproponowało reformę urzędów pracy. Właśnie w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów pojawił się projekt ustawy o rynku pracy i służbach zatrudnienia. Jak pan ocenia ten pomysł?
ikona lupy />
Łukasz Komuda ekspert rynku pracy Fundacji Inicjatyw Społeczno -Ekonomicznych i współautor podcastu „Ekonomia i cała reszta” / Materiały prasowe

Obowiązująca ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy po 200 nowelizacjach faktycznie zasługuje na restart. Z opisu celów wprowadzenia nowego aktu prawnego regulującego funkcjonowanie wojewódzkich i powiatowych urzędów pracy wynika, że resort pracy dostrzega to, iż przez ostatnie 20 lat, kiedy obowiązywała stara ustawa, rynek pracy kompletnie się zmienił. Do problemów rynku pracy zaliczono np. wysoki odsetek biernych zawodowo – szczególnie kobiet w wieku produkcyjnym – ale także niską aktywność zawodową w wieku poprodukcyjnym. Dostrzeżono też problem długotrwale bezrobotnych i młodych wchodzących na rynek pracy. Opis wymienia liczby zarejestrowanych bezrobotnych przypadających w urzędach pracy na jednego doradcę zawodowego, pośrednika pracy i pracownika obsługi klienta – sygnalizując, że są powiaty, gdzie to obciążenie pracą jest bardzo duże. Trudno jednak znaleźć w nim pomysły, jak z tym nawałem pracy miałyby sobie one radzić tak, by móc skutecznie działać na polu aktywizacji zawodowej. W dodatku zakładane jest wychodzenie poza grupę zarejestrowanych bezrobotnych, do osób biernych zawodowo, co zwiększy liczbę obowiązków. Pojawia się natomiast wzmianka o tym, że znaczna część zarejestrowanych bezrobotnych nie jest zainteresowana poszukiwaniem pracy – zgłasza się do urzędu pracy dlatego, że status bezrobotnego pozwala na darmowe korzystanie z publicznej opieki zdrowotnej oraz na otrzymywanie niektórych świadczeń opieki społecznej. Czyżby miał wrócić pomysł specjalnego okienka w urzędzie pracy, w którym można zgłosić brak zainteresowania ofertami pracy? Dopóki nie pojawi się projekt ustawy, możemy co najwyżej czekać na jakieś przecieki. W planowanych rozwiązaniach nie ma o tym słowa.

Czego jeszcze brakuje?

Zastanawia mnie także brak najmniejszej wzmianki o pozarządowych instytucjach rynku pracy – NGO, które codziennie zajmują się działaniami aktywizacyjnymi, m.in. prowadzą szkolenia, pomagają znaleźć pracę lub tworzyć nowe miejsca pracy dla poszukujących zajęcia. Nowa ustawa mogłaby tworzyć przestrzeń dla regularnego zaprzęgania zasobów sektora pozarządowego do działań aktywizacyjnych – szczególnie wtedy, gdy mowa o bezrobotnych z grup defaworyzowanych (np. osoby starsze, osoby z niepełnosprawnościami), z którymi pozarządówka potrafi pracować, doskonale znając też specyfikę lokalnych rynków pracy. Cóż, pozostaje czekać na projekt i mieć nadzieję, że MRPiPS nie zapomni zupełnie o potencjale trzeciego sektora.

A co pana zdaniem jest dobrym rozwiązaniem proponowanym przez resort?

Cieszy to, że poszczególne narzędzia aktywizacyjne przestaną być sztywno przeznaczone dla określonych grup bezrobotnych, tylko mają być wykorzystywane możliwie szeroko, w zależności od potrzeb. Podobnie rozsądnym ruchem wydaje się umożliwienie pakietowania różnych instrumentów w pracy z jednym bezrobotnym – wtedy, gdy może to przynieść pożądane rezultaty. Zanosi się na to, że urzędy pracy będą miały nieco więcej swobody przy wykonywaniu zadań aktywizacyjnych, a to powinno – mam nadzieję – zaowocować lepszymi i trwalszymi efektami ich wysiłków. ©℗

Rozmawiała Urszula Mirowska-Łoskot