Katastrofa ekologiczna na Odrze trwa od prawie roku. Trwa, a nie trwała, bo sytuacja rzeki się nie zmieniła. Różnica jest taka, że dziś o skażonej wodzie nie zaalarmują nas martwe ryby, bo w Odrze połowy z nich już nie ma.

Na odcinku od Nowej Soli do Szczecina wyginęło ok. 50 proc. ryb oraz 90 proc. małż – które nie miały szans uciec do dopływów. Małże są naturalnym filtratorem wody, więc po jej kolorze widać ich brak. W jednej chwili zostały zniweczone wieloletnie starania samorządów, by mieszkańcy znów zwrócili się w stronę rzeki. Wzdłuż Odry – dzięki funduszom europejskim – powstały porty i przystanie. Miasta zainwestowały w statki turystyczne, przedsiębiorcy w galary, a stowarzyszenia i fundacje w tak ambitne projekty, jak chociażby Statek Kultury, czyli pływające centrum kultury. Nad wodą powstały plenerowe restauracje, z których aktywności korzystały też okoliczne hotele czy winiarze. Ale katastrofa na Odrze ma również wymiar społeczny. Ludzie, którzy mieszkali nad rzeką, którzy szukali nad nią spokoju i odpoczynku, czują się, jakby ktoś zniszczył ich dom.

Wody Polskie nie zdały egzaminu

To właśnie dla nich, dla ludzi Odry, którzy zaczęli szukać pomocy w samorządach, marszałkowie Polski Zachodniej postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Działamy, choć pięć lat temu państwo odebrało nam możliwość opieki nad rzekami. W 2018 r. zlikwidowano Wojewódzkie Zarządy Melioracji i Urządzeń Wodnych, zamiast których powstała państwowa spółka Wody Polskie. Szybko się okazało, jak wielkim błędem była centralizacja tych kompetencji.

22 sierpnia ub.r. marszałkowie województw: opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego podpisali w lubuskich Cigacicach porozumienie. Ustalili w nim, że należy m.in. przygotować wspólnie i kompleksowo program odbudowy ekosystemu Odry, powołać międzyregionalny zespół ekspercki, którego celem będzie diagnoza ekosystemu i wyznaczenie kierunków działania w zakresie poprawy stanu środowiska Odry oraz monitorowanie stanu sytuacji ekologicznej, w tym prowadzenie monitoringu jakości wody. Nasz plan wprowadziliśmy w życie, a 5 kwietnia podpisaliśmy „Memorandum o porozumieniu w sprawie ochrony i odbudowy ekosystemu rzeki Odry” pomiędzy pięcioma nadodrzańskimi regionami (do współpracy dołączyło Śląskie) a uczelniami prowadzącymi badania naukowe dotyczące aktualnego stanu środowiska wodnego na rzece.

Oddajmy głos ekspertom

W sprawie Odry powinni działać eksperci i naukowcy, a nie politycy. Choćby ze względu na to, że pomiędzy opracowaniami i raportami dotyczącymi przyczyn katastrofy, przygotowanymi przez rząd i przez ekspertów z Komisji Europejskiej oraz organizacji ekologicznych, pojawiają się rozbieżności. Wiemy, że ryby wyginęły z powodu toksycznych tzw. złotych alg. Ale skąd algi pojawiły się w słodkiej wodzie Odry? Europejscy badacze nie mają wątpliwości, że winne są niekontrolowane zrzuty słonej wody przez kopalnie. Z kolei rządzący podczas kwietniowej narady we Wrocławiu, zorganizowanej przez minister klimatu, wskazywali na zanieczyszczenie ściekami komunalnymi, choć gminy w oczyszczalnie zainwestowały miliony.

Ponadto to eksperci muszą odpowiedzieć na pytanie, jak należy traktować Odrę w przyszłości. Czy rzeka powinna być renaturyzowana, czy należy prowadzić na niej jakiekolwiek prace? Czy grożą nam powodzie, czy raczej susza, bo od pogłębiania koryta wody w niej nie przybędzie.

– Odra to tylko jeden z przykładów, jak traktowane jest środowisko naturalne w Polsce. To początek katastrofy ekologicznej – mówił w trakcie debaty nad Odrą prof. Grzegorz Gabryś z Instytutu Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego. A były premier Donald Tusk w trakcie spotkania z przedsiębiorcami nadodrzańskimi podkreślał – razem z samorządowcami – jak bardzo potrzebujemy długofalowych rozwiązań i programu naprawczego: – Musimy razem krzyczeć w tej sprawie, bo każdy dzień może być o jeden dzień za późno!©℗