Od kilkunastu lat niemal co roku liczba członków korpusu służby cywilnej systematycznie spada. W praktyce jednak administracja rządowa ma się dobrze i funkcjonuje poza przepisami dotyczącymi pragmatyki służbowej urzędników.
O ile liczba ministrów i wiceministrów oraz pełnomocników z roku na rok wzrasta, to w przypadku korpusu służby cywilnej mamy (przynajmniej formalnie) do czynienia z odwrotną tendencją. Od 2010 r. liczba zatrudnionych do obsługi urzędów zmalała o ponad 5,5 tys. i wynosi łącznie 117,5 tys. (patrz: infografika).
Tendencję spadkową można tłumaczyć na wiele sposobów. Administracja od lat cieszy się małym zainteresowaniem młodych osób. Bardzo często w miejsce urzędników odchodzących na emeryturę nie przychodzą nowi. Dodatkowo przy okazji reform i zmian struktur określonych jednostek osoby zatrudniane dotychczas w korpusie służby cywilnej są pod byle pretekstem z niej wyłączane. Zdaniem ekspertów dzieje się tak dlatego, że poza korpusem na wszystkie stanowiska można zatrudnić osoby z zewnątrz bez zbędnych formalności i żmudnych konkursów.
Pozorne spadki
Z najnowszego sprawozdania szefa służby cywilnej na temat stanu administracji rządowej za 2022 r. wynika, że zatrudnienie w administracji spadło względem 2021 r. o 572 etaty (tj. 0,5 proc.). Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej, przekonuje, że już trzeci rok z rzędu mamy do czynienia ze znaczącą tendencją spadkową. Wyjaśnia, że wynika to z likwidacji wojskowych komend uzupełnień oraz wojewódzkich sztabów wojskowych. W rezultacie pracujący w tych jednostkach członkowie korpusu służby cywilnej zmienili status zatrudnienia, wychodząc poza korpus. Wojewódzkie sztaby wojskowe przekształcono w Centralne Wojskowe Centrum Rekrutacji, a wojskowe komendy uzupełnień w wojskowe centra rekrutacji. W tych instytucjach można się obecnie zatrudnić na podstawie kodeksu pracy, i to bez zbędnych formalności. Ogłoszenia o wolnych stanowiskach nie są już zamieszczane na stronach kancelarii premiera.
– Takie działania są prowadzone w imię interesu partyjnego, bo można niemal natychmiast zatrudniać osoby z polecenia. W tych instytucjach jest ponad 1000 etatów i ich wyłączenie z korpusu służby cywilnej może rzeczywiście sprawić, że formalnie ubywa urzędników, ale przybywa ich poza pragmatyką służbową – zauważa Czesław Mroczek, poseł KO i były wiceminister obrony. – W służbie cywilnej trzeba rozpisać konkurs i spełnić określone wymagania, a wyniki naboru upublicznić i uzasadnić, a po tych zmianach nie ma takiej konieczności – tłumaczy.
Podobnego zdania są inni eksperci.
– W ten sposób można uznać, że dostęp do służby publicznej jest ograniczony, bo tylko w korpusie służby cywilnej jest ogłaszana informacja, poza dyrektorskimi stanowiskami, o wakatach. Takie działania naruszają konstytucyjny dostęp do służby publicznej – mówi prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Z raportu wynika również, że spadek zatrudnienia jest spowodowany przeniesieniem członków korpusu zatrudnionych w okręgowych urzędach górniczych do Wyższego Urzędu Górniczego. A tam też nie stosuje się pragmatyki urzędniczej.
Lepsze zarobki poza
Podobna sytuacja była w 2021 r., kiedy największy spadek odnotowano w Krajowej Administracji Skarbowej – o 1097 etatów (tj. o 2,4 proc.). Jedną z przyczyn było przejęcie przez Centrum Informatyki Resortu Finansów (które funkcjonuje poza służbą cywilną) tych pracowników, którzy realizowali zadania z zakresu IT w Krajowej Informacji Skarbowej, izbach administracji skarbowej oraz Ministerstwie Finansów.
W tym przypadku powód był bardzo prozaiczny. Zarobki poza korpusem służby cywilnej najczęściej są atrakcyjniejsze. Dlatego informatycy zostali wyłączeni z korpusu. Jednym z urzędów, który jest nadzorowany przez premiera, a od lat funkcjonuje poza korpusem służby cywilnej, jest Rządowe Centrum Legislacji. Tam zatrudnianie legislatorów odbywa się niemal z dnia na dzień na podstawie przepisów o pracownikach urzędów państwowych. Co ciekawe, zarobki osób, które tam trafiają, są znacznie korzystniejsze od tych wypłacanych legislatorom, którzy wykonują podobne zadania, ale pracują w poszczególnych resortach w ramach służby cywilnej.
– Takie praktyki są dla mnie zdumiewające. Wyłączenie urzędników poza korpus jest niczym innym jak dzieleniem urzędników na lepszych i gorszych. Okazuje się, że ci poza korpusem są lepiej wynagradzani i bez przejrzystych zasad mogą być zatrudniani – komentuje prof. Krzysztof Kiciński, były wiceprzewodniczący Rady Służby Cywilnej. – Mamy do czynienia z rozmontowywaniem służby. Obawiam się, że taka praktyka będzie się poszerzać na inne urzędy. Docelowo będziemy mieli do czynienia z wydmuszką korpusu służby cywilnej składającą się z kilku instytucji – przestrzega profesor.
Takich przypadków jest więcej. Na przykład w styczniu 2018 r. zostały utworzone Wody Polskie. Instytucja ta przejęła zadania samorządów i obowiązki Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej oraz siedmiu regionalnych zarządów zajmujących się gospodarowaniem wodami. Przy okazji reformy zdecydowano również, że lepiej będzie, jeżeli przejęci pracownicy nie będą już należeć do korpusu służby cywilnej.
– Jeśli taka praktyka będzie postępować, to nastąpi pośrednia likwidacja służby cywilnej – również obawia się prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej. – Trzeba zatrzymać ten proces i doprowadzić do tego, aby wszystkie urzędy administracji rządowej trafiły do korpusu służby cywilnej. Nabór na publiczne stanowiska musi być otwarty i konkurencyjny – uważa. ©℗