Rosnące odsetki od kredytów przy jednoczesnym spadku nadwyżki operacyjnej to coraz większy problem dla lokalnych budżetów. Skarbnicy alarmują, że oszczędności to za mało, konieczne są zmiany systemowe w finansowaniu JST.

Cykl jedenastu z rzędu podwyżek stóp procentowych dokonanych przez Radę Polityki Pieniężnej spowodował skokowy wręcz wzrost odsetek płaconych przez miasta od zaciągniętych kredytów.
Dobitnie pokazują to przykłady Krakowa i Poznania. W tym pierwszym odsetki wzrosną z 59 mln zł w 2021 r. (4,2 mld zł długu) do aż 192 mln zł w tym roku, przy zadłużeniu w wysokości 4,7 mld zł. W Poznaniu jeszcze rok temu koszt odsetek wyniósł nieco ponad 11 mln zł przy zadłużeniu rzędu 1,6 mld zł, by w tym roku - według przewidywań - sięgnąć aż 80 mln zł przy zadłużeniu na poziomie 2 mld zł.
Te same problemy dotykają mniejsze miasta. W Zamościu wysokość odsetek wzrośnie z 2,1 mln zł do ponad 10 mln zł. Podobnie jest w wielu innych miejscowościach w Polsce, które dziś muszą mierzyć się z kilkukrotnym wzrostem wysokości odsetek, po tym jak w latach 2019-2021 r. notowały ich systematyczny spadek (patrz: infografika).
- To wynik ówczesnego spadku stóp procentowych i tego, że do 2019 r. wszystkie miasta miały dobre wyniki finansowe, więc nie było aż tak dużo kredytów. U nas odsetki na 2023 r. wyniosą już 55 mln zł, ale to wzrost wynikający wyłącznie z zadłużenia, które już mamy - wyjaśnia Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy.
A zadłużenie będzie rosnąć. Bydgoszcz planuje w 2023 r. zaciągnąć dodatkowe zobowiązania na kwotę ponad 367 mln zł, Gdańsk - 687 mln zł, Warszawa - 1,85 mld zł.

Rosną odsetki, maleją dochody

Skokowy wzrost kosztów kredytów postawił budżety jednostek samorządu terytorialnego (JST) w zupełnie nowej sytuacji.
- Wartość obsługi długu wzrosła w 2022 r. do kwot porównywalnych z ratami kredytów, a w 2023 r. nawet je przekroczy. W Chorzowie w 2022 r. raty spłat wyniosą 16,69 mln zł, a odsetki 11,12 mln zł, ale już w 2023 r. raty to 9,44 mln zł, a odsetki 24 mln zł - mówi Małgorzata Kern, skarbnik Chorzowa i przewodnicząca zarządu krajowego Forum Skarbników przy Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
Przedstawiciele miast zgodnie przyznają, że na trudną sytuację gospodarczą i inflację nakładają się niekorzystne skutki finansowe zmian podatkowych Polskiego Ładu 1.0 i 2.0, które powodują, że z budżetów wyparowują nadwyżki operacyjne - do niedawna zabezpieczające spłatę zaciąganych zobowiązań.
Brak zmian instytucjonalnych w finansach samorządowych będzie skutkować katastrofą tego sektora
Przypomnijmy, że ze względu na uszczuplenie udziałów w PIT samorządów, spowodowane reformami podatkowymi, rząd jeszcze w grudniu 2021 r. przelał JST jednorazowo 8 mld zł. W kolejnych latach samorządy miały z tego tytułu otrzymywać jeszcze ok. 3 mld zł, a po obniżce PIT z 17 proc. do 12 proc. dodatkowo w 2023 r. 10,3 mld zł dzielone według udziału we wpływach z PIT.
Zamiast tych pieniędzy rząd zdecydował się przelać samorządom jeszcze w tym roku 13,7 mld zł, z czego jednak 5,8 mld zł jest dzielone według algorytmu korzystnego dla najbiedniejszych JST (pisaliśmy o tym m.in. w tekstach „Rządowa kroplówka dla samorządów”, DGP nr 163/2022 „Jedność samorządów wystawiona na próbę”, DGP nr 174/2022).
- Oznacza to, że Bydgoszcz zamiast ok. 100 mln zł w 2023 r. w tym roku dostaje 69 mln zł. Tracimy więc 31 mln zł - wskazuje Piotr Tomaszewski.

Same oszczędności nie wystarczą

W obliczu topniejących nadwyżek operacyjnych - w Bydgoszczy w tym roku wyniesie ona 146 mln zł, a już na 2023 r. planowane jest zaledwie 8 mln zł - i wysokich kosztów obsługi zadłużenia konieczne jest szukanie sposobów ograniczania wydatków.
- Z tych fakultatywnych zrezygnujemy w całości, lub w zdecydowanej części chodzi m.in. o zajęcia sportowe i koncerty, ale te obligatoryjne również zmniejszymy - oświetlenie dróg, utrzymanie zieleni, odśnieżanie, sprzątanie miasta - podkreśla Małgorzata Kern.
Do tego dochodzi konieczność zaciągnięcia nowych zobowiązań, które w wielu przypadkach nie będą jednak służyły już finansowaniu nowych inwestycji, ale będą zabezpieczały wydatki bieżące.
- Negatywne skutki finansowe zmian podatkowych dla samorządów mogą powodować zwiększone zapotrzebowanie na środki kredytowe. Należy jednak mieć na uwadze, że obecne koszty finansowania oraz stan ogólnej niepewności finansowej mocno zniechęcają do zaciągania nowych zobowiązań finansowych - ocenia Piotr Husejko, skarbnik Poznania.
Dodaje, że dostrzegając trudną sytuację finansową, rząd zdecydował się na poluzowanie niektórych reguł fiskalnych obowiązujących jednostki samorządu terytorialnego.
- To okres przejściowy. Rząd wprowadził trzyletnie uwolnienie różnego rodzaju wskaźników, czyli np. można nie wpisywać poręczeń i gwarancji niewymagalnych do obsługi długu oraz można mieć większe wydatki bieżące niż dochody bieżące. Ale to tylko na trzy lata. Tak daleko się nie pojedzie - nie ma wątpliwości Piotr Tomaszewski.

Apel o stabilizację dochodów

W ocenie samorządów problemy w konstruowaniu budżetów na 2023 r. byłyby mniejsze, gdyby jednostki samorządu terytorialnego miały narzędzia do planowania dochodów z udziału z PIT z wyprzedzeniem. Przy obecnym sposobie finansowania jest to jednak niemożliwe.
- Nie dostajemy tego, co ludzie płacą, tylko tyle, ile minister powie. W 2021 r. jednorazową, nieplanowaną wrzutkę na 2022 r. (nikt nie wie, jak ona jest liczona), a w 2022 r. - na 2023 r. Oznacza to, że została naruszona zasada jednoroczności budżetu. Konia z rzędem temu, kto powie, ile dostaniemy w przyszłym roku. Jeżeli chce się wziąć kredyt na 20 lat, to trzeba wiedzieć, jakie za dwa lata będą mniej więcej dochody - podkreśla skarbnik miasta Bydgoszczy.
Eksperci oceniają, że taki model finansowania samorządów może doprowadzić do zapaści inwestycji, a tym samym wyhamowania rozwoju regionów. - Brak zmian instytucjonalnych w finansach samorządowych będzie skutkować katastrofą tego sektora - ostrzega Małgorzata Kern.
Miasta płacą coraz wyższe odsetki / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe