- Pandemia pokazała, że miasta przyjazne ludziom starszym to te, które są bardziej kompaktowe. Idea jest taka, że w zasięgu 15 min – w dzielnicy lub na osiedlu – powinniśmy móc załatwić większość spraw, najlepiej pieszo - mówi Paweł Kubicki współautor raportu „Miasta wobec starzenia się mieszkańców”.
- Pandemia pokazała, że miasta przyjazne ludziom starszym to te, które są bardziej kompaktowe. Idea jest taka, że w zasięgu 15 min – w dzielnicy lub na osiedlu – powinniśmy móc załatwić większość spraw, najlepiej pieszo - mówi Paweł Kubicki współautor raportu „Miasta wobec starzenia się mieszkańców”.
W raporcie „Miasta wobec starzenia się mieszkańców” wskazują państwo, że polskie metropolie są świadome problemów demograficznych. Jakie są najważniejsze działania, które w związku z tym podejmują?
Podzieliłbym je na to, co tu i teraz, i planowanie przyszłości. A tu i teraz dodatkowo jeszcze na dwie główne części. Z perspektywy polityki miejskiej największe - a może nie tyle największe, ile najpilniejsze - wyzwanie stanowią osoby z poważnie ograniczoną samodzielnością, które wymagają intensywnego wsparcia w życiu codziennym. Mamy tu tradycyjnie rozumianą pomoc społeczną, czyli dzienne i całodobowe domy pomocy społecznej, oraz ograniczone wsparcie środowiskowe. W tle jest dyskusja nad deinstytucjonalizacją, czyli stopniowym odchodzeniem od wsparcia w placówkach i postawieniem na pomoc w miejscu zamieszkania. Moja opinia jest taka, że ona może zdominować - wyssać całą energię, środki i możliwości miast.
Z czego to wynika?
Między innymi z tego, jak zachodzi proces deinstytucjonalizacji wsparcia na poziomie państwa, przemian demograficznych i tego, w jakiej kondycji zdrowotnej dożywamy starości, jak wygląda nasza ochrona zdrowia - a na nią polityka miejska ma tylko częściowy wpływ. Starzejemy się całościowo jako Polska i miasta to widzą. Jest to problem palący, kosztowny, a nie jesteśmy do tego tak dobrze przygotowani, ponieważ historycznie większość obowiązków opiekuńczych wypełniała rodzina. Drugi obszar działań tu i teraz to wsparcie aktywniejszej części osób starszych - klubów seniora, uniwersytetów trzeciego wieku itp. Jest jeszcze element słabiej widoczny - rynek pracy osób starszych. Jest on wspominany w politykach miejskich, ale gdzieś w tle. Tymczasem pracownicy mający powyżej 60 lat to będzie istotna, rosnąca grupa. Będzie rosło wykorzystanie na rynku pracy nawet osób po „70”. No i wreszcie najbardziej na uboczu jest przygotowanie do starości ludzi młodych.
Jak więc w takim razie miasta powinny deinstytucjonalizować pomoc dla seniorów?
Muszą się zmienić ramy prawne. To nie jest coś, co każde miasto może robić samodzielnie i w oderwaniu od regulacji ustawowych. Chodzi przede wszystkim o przejście z całodobowej, instytucjonalnej opieki na wsparcie dzienne - czy to w miejscu zamieszkania, czy to w ośrodkach dziennego pobytu lub innych instytucjach skupiających różnego rodzaju aktywności osób starszych, np. bibliotekach itp.
Czy podobny kierunek widać w Krajowej Polityce Miejskiej 2030?
Tylko w małym fragmencie dotyczy ona osób starszych, ale co do idei, deklaracji i wizji polityka wobec starzenia się ludności jest dość spójna i powszechnie popierana na poziomach UE, krajowym, regionalnym i miejskim. Problemem jest tempo wdrażania tych rozwiązań. Polityka miast i państwa jest nastawiona na interwencję tu i teraz. Perspektywa przygotowania do starzenia się i wprowadzania zmian, których efekty będą widoczne w ciągu 5, 10 lub 20 lat, to nie jest polityka opłacalna ani dla urzędnika miejskiego, ani dla władz państwa. Jesteśmy w systemie kadencyjnym i najlepiej mieć efekty od razu, czyli kupić jakiś sprzęt, wybudować coś itd. Tymczasem mówimy o perspektywie 2030 r., a nawet 2050 r. To trochę tak jak z deweloperami i osiedlami. Można pozwolić wybudować osiedle, zgarnąć pieniądze i dostarczyć na rynek szybko mieszkania, które może w przyszłości obrosną niezbędnymi usługami. Można też zarobić mniej i dołożyć od razu całą infrastrukturę społeczną. W praktyce - zarówno jeśli chodzi o bieżące wsparcie ludności, jak i o planowanie przestrzeni miejskiej - tu i teraz najczęściej wygrywa.
Jednym z trendów jest dostosowanie przestrzeni miejskiej do ruchu pieszego. Jak miasta sobie z tym radzą?
Jeżeli chodzi o opisanie problemu w politykach miejskich, to widać zmiany, ale w sferze realizacji jesteśmy na początku tej drogi. Pandemia pokazała, że miasta przyjazne ludziom starszym to te, które są bardziej kompaktowe. Idea jest taka, że w zasięgu 15 min - w dzielnicy lub na osiedlu - powinniśmy móc załatwić większość spraw, najlepiej pieszo. Z perspektywy osób starszych i badań nad zdrowiem jest to o tyle istotne, że umiarkowany ruch pieszy, czyli robienie kilku tysięcy kroków dziennie, świetnie wpływa na nasze zdrowie. Spokojny ruch pieszy jest również bardziej przyjazny dla osób starszych z wczesną demencją, które mogą poruszać się po dobrze znanym obszarze.
Wspomniał pan o koncepcji miast 15-min. Czy da się ją pogodzić z ciągłą rozbudową miast? Czy ten problem jest brany pod uwagę?
Patrząc optymistycznie, powiedziałbym, że zaczyna być. Na pewno w miastach jest świadomość i na pewno bardzo pomogła synergia. Dopóki dyskusja o tym, żeby blisko domu mieć wszystkie podstawowe usługi, była dyskusją związaną z polityką wobec osób starszych, wąsko rozumianą polityką społeczną i specjalistyczną działką ekspertów od polityki miejskiej, dopóty miało to małe szanse na przebicie się. Kiedy do tego doszły osoby zajmujące się zmianami klimatu i ogólnoświatowe doświadczenie pandemiczne, proces przyspieszył. Akceptacja i masowa świadomość społeczna tego, jak to jest istotne, gwałtownie skoczyły.
Pandemia wymusiła zmianę stylu życia wielu ludzi. Nawet jeżeli nie zatrzymała ich w domu, pokazała, ile czasu marnujemy i jak bardzo zmniejsza nam się komfort życia przez to, że musimy krążyć po mieście, załatwiając różne sprawy, zamiast przejść się blisko domu. Mówimy też o dostępności rozrywki w rozumieniu dzielnicowych klubów kultury, kawiarni międzypokoleniowych i bibliotek. Skoro więc są teraz większe oczekiwania społeczne dotyczące życia miejskiego, to jest znacznie większa szansa polityczna, że władze miast też będą szły w tym kierunku.
Wskazują państwo, że odpowiedź na starzejące się społeczeństwo to nie tylko wyzwanie, lecz także szansa dla miast na większe zaangażowanie społeczne. Pandemia chyba to potwierdziła, bo młodzież pomagała seniorom - robiła zakupy, dostarczała posiłki.
Aktywności pandemiczne niestety były specyficznie pandemicznie. Natomiast potrzeba tworzenia przestrzeni, warunków finansowania działań międzypokoleniowych jest podnoszona przez miasta, ale - co wydaje się logiczne i łatwiejsze do wprowadzenia - również potrzeba aktywizacji sieci nieformalnych bazujących przede wszystkim na młodszych, aktywniejszych osobach starszych. Polityka wobec starości zyskuje na znaczeniu, jeśli wziąć pod uwagę zmiany nie tylko demograficzne, lecz także społeczne. Mówimy o sytuacji, kiedy nie tylko jest coraz więcej osób starszych, lecz także zmieniają się struktura rodziny i więzi rodzinne. Mamy osoby starsze, które nie definiują siebie przez swoją rodzinę - wsparcie dzieci i wnuków.
Kiedyś w jednym z projektów na SGH podzieliliśmy osoby starsze na cztery grupy. Jest elita, która lideruje klubom seniora, uniwersytetom trzeciego wieku, wciąż pracuje. Ona zawsze była, jest i będzie mała. Mamy równie małą grupę osób wykluczonych społecznie. Mamy wreszcie dwie główne grupy osób starszych, które dominują liczebnie. Pierwsza i malejąca to tzw. prorodzinni - babcie i dziadkowie nastawieni na swoją rodzinę. Druga to ci, których 10 lat temu nazwaliśmy poszukiwaczami wrażeń. Są to osoby, które nie są tak aktywne, żeby liderować. Z perspektywy doświadczeń swoich rodziców spodziewały się, że będą spędzały czas w gronie rodziny, ale ze względu na przemiany społeczne nie mają przestrzeni, żeby to robić, bo np. dzieci rozjechały się w różne miejsca. I to jest właśnie ta grupa osób starszych może w te nieformalne sieci wejść.
Mówimy więc o systemowych rozwiązaniach, a nie doraźnych akcjach. O budowaniu na mapie miast lokalnych ośrodków aktywizacji na rzecz seniorów, ale również organizowanych przez osoby starsze. Tego typu instytucje, rozrastając się, przechodzą w nieformalne sieci kontaktów.
Czyli jest potrzeba stworzenia ram do działania, które seniorzy sami zagospodarują.
Chodzi też o to, żeby te ramy stale podtrzymywać. W badaniach podkreśla się, że wsparcie musi być stabilne i długotrwałe. Ludzie się starzeją i często dopiero po odejściu z pracy zaczynają się zastanawiać, co zrobić z kolejnymi latami życia. To też dyskusja o tym, czy aktywność zawodową kończyć zero-jedynkowo, czy niwelować ją stopniowo. My mamy raczej ten pierwszy styl. O ile kobiety mają więcej nieformalnych relacji, np. sąsiedzkich, o tyle mężczyźni mają często tylko te zawodowe. Gdy te się urywają, oni zostają w pustce. Po to właśnie potrzebne są instytucje informacyjno-kontaktowe. Tak to przynajmniej powinno wyglądać - mam czas, trochę chęci, nie bardzo wiem, jak się za to zabrać, ale znam miejsce, w którym zobaczę, jak to robią inni. A gdy nie mam dokąd wpaść, a nie jestem seniorem z tej samoorganizującej się elity, to zostaję osamotniony.
Styl odchodzenia na emeryturę chyba będzie się zmieniał, bo wysokość świadczeń coraz bardziej odstaje od kosztów życia. Czy miasta przygotowują się na to, że będą miały coraz starszych pracowników?
Widzą to jako kwestię do podjęcia, ale wydaje mi się, że i z perspektywy państwa, i z perspektywy miast nie jest to jeszcze priorytet. Jeżeli mówimy o gradacji dostrzegania polityki wobec osób starszych, nacisk kładzie się na pomoc osobom z najbardziej ograniczoną samodzielnością. Drugim bardzo mocno osadzonym elementem są działania na rzecz osób starszych aktywnych społecznie. Seniorzy aktywni zawodowo sami siebie nie postrzegają jako osoby starsze i z perspektywy polityki miejskiej też jeszcze nie wpadają w tę grupę.
Część osób realizujących się zawodowo w metropoliach mieszka jednak w okolicznych miasteczkach i wsiach. Czy na polu polityki senioralnej widać współpracę samorządów?
Wykraczamy poza raport, bo nie pytaliśmy o tę kwestię. Ale Światowa Organizacja Zdrowia w 2007 r. mówiła o „Age-friendly cities”, a już w 2010 r. przekształciła całą sieć na „Age-Friendly Cities and Communities”. Zaczęto więc mówić o społecznościach lokalnych, a nie tylko o miastach przyjaznych ludziom w każdym wieku. W małych miejscowościach i wsiach jest łatwiej o kontakty społeczne, ale trudniej o infrastrukturę i zasoby. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się tzw. obwarzanki. Całe życie toczy się w miastach, a następnie ludzie przyjeżdżają do podmiejskich sypialni. Trzeba budować infrastrukturę także pod osoby, które się tam zestarzeją i będą stale przebywać, a nie dojeżdżać, żeby załatwić swoje sprawy. Wracamy tu do koncepcji miast/społeczności 15-min. Wydaje mi się, że na razie jesteśmy na etapie dyskusji o transporcie publicznym z obwarzankami, a nie o szerszej aglomeracyjnej polityce.
Czy wśród polskich miast widać lidera w realizacji polityki przyjaznej seniorom?
Wiele fajnych działań aktywizacyjnych prowadzi Poznań, dużo innowacji wprowadzają Trójmiasto i Warszawa, ale nie można powiedzieć, żeby któreś z miast odskoczyło od pozostałych i miało kompleksową politykę. Duże miasta są teraz finansowo mocno dociśnięte i są na etapie transformacji swojej polityki. Liderem zostanie ten, kto zrobi to całościowo, szybciej, ale jednocześnie zachowując akceptację mieszkańców.
Na razie znaleźliśmy się w sytuacji, w której władze lokalne martwią się głównie o to, czy będą miały pieniądze na oświetlenie ulic i ogrzanie miejskich budynków. Ambitne plany polityki senioralnej mogą więc zostać nieco odłożone w czasie.
Problemy bieżące mogą rzeczywiście przygnieść te zmiany. Wyzwania związane z opieką długoterminową i deinstytucjonalizacją mogą ograniczyć transformację, ponieważ będzie za dużo osób starszych wymagających intensywnej pomocy jak na zasoby miejskie. Wszystkie siły zostaną więc rzucone tam. Nie zostanie zbyt dużo przestrzeni na profilaktykę, aktywizację i planowanie przyszłości. Teraz miliardy pójdą z dymem - i to dosłownie, jeśli chodzi o ogrzewanie - a nie np. na inwestycje w infrastrukturę. Dlatego przydałyby się również środki z KPO, których nie mamy, bo one też miały trafić w dużym stopniu do samorządów.
Raport „Miasta wobec starzenia się mieszkańców”
Dokument został przygotowany na zlecenie Unii Metropolii Polskich im. Pawła Adamowicza. Autorami są: dr Joanna Felczak, dr hab Paweł Kubicki, prof. SGH, dr hab. Ewelina Szczech-Pietkiewicz, prof. SGH, i dr Zofia Szweda-Lewandowska. Raport pokazuje, jak miasta należące do UMP przygotowują się do zmian demograficznych i społecznych, jakie polityki realizują w tym kierunku i jakie wyzwania przed nimi stoją.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama