Mamy do czynienia z zapaścią rodzinnej pieczy zastępczej; brakuje chętnych do pełnienia funkcji rodziny zastępczej, a dzieci umieszczanych w pieczy jest coraz więcej - wskazywali w poniedziałek eksperci zorganizowanej w Senacie debaty na temat systemu pieczy zastępczej w Polsce.
Debata ekspercka "Na ratunek dzieciom. Plan dla pieczy zastępczej" została zorganizowana w Senacie przez Parlamentarny Zespół ds. Dzieci oraz Klub Parlamentarny Koalicji Obywatelskiej.
Posłanka Marzena Okła-Drewnowicz (KO) przypomniała, że w ubiegłym tygodniu Sejm przeprowadził pierwsze czytanie projektu nowelizacji ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Regulacja przygotowana przez resort rodziny zawiera rozwiązania, które mają wesprzeć rozwój rodzinnych form pieczy zastępczej. Projekt przewiduje m.in. zwiększenie minimalnej wysokości wynagrodzenia dla rodzin zastępczych oraz wprowadzenie zmian w zakresie urlopów dla rodziców adopcyjnych.
Posłanka KO zwróciła uwagę, że drugie czytanie projektu zaplanowano we wrześniu, więc rozwiązania zawarte w noweli prawdopodobnie wejdą w życie dopiero w przyszłym roku. Podkreśliła, że poniedziałkowa debata ma na celu omówienie najważniejszych problemów, z jakimi boryka się polski system pieczy zastępczej.
Joanna Luberadzka-Gruca z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej wskazała, że Polska jest na przedostatnim miejscu w Europie, jeśli chodzi o wskaźnik dzietności przy jednoczesnym wzroście liczby dzieci umieszczanych w pieczy zastępczej. "Według danych GUS w 2021 r. o 1,1 proc. wzrosła liczba dzieci skierowanych do pieczy w stosunku do roku 2020. To oznacza tyle, że liczba dzieci, które się rodzą spada, natomiast liczba dzieci kierowanych do pieczy rośnie" - podkreśliła Luberadzka-Gruca.
Zdaniem ekspertki przygotowana przez MRiPS nowelizacja ma swoje plusy i minusy. Zwróciła uwagę, że liczba rodzinnych domów dziecka w ciągu 5 lat wzrosła o 214. W 2020 r. funkcjonowały 702 takie domy. Natomiast liczba rodzin zastępczych zawodowych w 2020 r. wzrosła do 1473. W 2015 r. było ich 1216.
"Kłopot polega na tym, że rodzinne domy dziecka tworzone są głównie z rodzin, do których kierowane są kolejne dzieci. (...) Zostają w nich umieszczane liczne rodzeństwa, albo kolejne dzieci, co powoduje, że one się przekształcają w rodzinne domy dziecka" - wyjaśniła ekspertka.
"Jeśli zbilansujemy liczbę rodzinnych domów dziecka, pogotowi rodzinnych, rodzin zastępczych zawodowych i niezawodowych, to tych rodzin, które nie są spokrewnione z dzieckiem, ubyło nam ponad 500" - podkreśliła Luberadzka-Gruca.
Podała, że według danych GUS w 2021 r. niemal 54 proc. pełniących funkcję rodziny zastępczej stanowiły osoby w wieku 51-70 lat. Ekspertka zaznaczyła, że wiek ten zawyżają rodziny zastępcze spokrewnione, gdyż są to głównie dziadkowie dzieci. "Nie mamy wystarczająco dużo napływu osób młodszych, które później przez lata będą mogły pełnić funkcję rodziny zastępczej" - dodała Luberadzka-Gruca.
Jak zauważała, spada też liczba kandydatów na rodziny zastępcze. Według przytoczonych przez ekspertkę danych MRiPS, w 2012 r. kandydatów na rodziny zastępcze niezawodowe było 2413, a w 2020 r. - 1509. Z kolei kandydatów na rodziny zastępcze zawodowe w 2012 r. było 663, a w 2020 r. - 252.
"Jeśli chodzi o rodziny zawodowe, to jesteśmy w zapaści totalnej, a to są te rodziny, których najbardziej potrzebujemy, ponieważ ciągle mówi się o tym, że mamy dzieci ze specjalnymi potrzebami, dzieci wymagające indywidualnej opieki. To właśnie rodziny zawodowe są miejscem, które mogą tę opiekę zaoferować" - powiedziała Luberadzka-Gruca.
Przytaczając opinie samych rodzin zastępczych, ekspertka wskazała, że brakuje np. możliwości zatrudnienia dodatkowej osoby do pomocy dla rodzin zastępczych zawodowych opiekujących się dziećmi z niepełnosprawnością.
Zdaniem Luberadzkiej-Grucy powracającym postulatem jest też wprowadzenie regulacji, dzięki której "powiaty, które mają gotowość zatrudniania rodziców na umowę o pracę, mogły ich tak zatrudniać".
"Dzisiaj mamy taką sytuację, że w rodzinach, które mają wiele dzieci i gdzie są osoby do pomocy, to osoby do pomocy są zatrudniane na umowę o pracę, a rodzic zastępczy jest zatrudniany na umowę cywilno-prawną. Niby nic, ale osoba do pomocy otrzymuje czasami trzynastą pensję i różne dodatki" - wskazała Luberadzka-Gruca.
Przypomniała, że w projekcie MRiPS podwyższona została wysokość minimalnego wynagrodzenia rodzin zastępczych zawodowych i prowadzących rodzinne domy dziecka z 2168,76 zł na 3100 zł."W Ocenie Skutków regulacji tej nowelizacji możemy przeczytać, że rząd nie zakłada, że z tytułu podniesienia wynagrodzenia będą jakieś szczególne koszty, ponieważ większość rodzin ma już te 3100 zł" - powiedziała.
Dlatego - jak podkreśliła ekspertka - podwyższenie wynagrodzenia może nie być dostateczną motywacją do stania się rodziną zastępczą.
Badaczka Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem IEiAK UW Anna Krawczak, która sama tworzyła rodzinę zastępczą, stwierdziła, że "jesteśmy w punkcie zapaści rodzinnej pieczy zastępczej".
"Wszystkie deklaracje, które składa Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej na temat tak zwanej deinstytucjonalizacji bardzo dobrze brzmią, ale są pustymi deklaracjami. To się zwyczajnie nie wydarzy, bo my w tej chwili nie mamy już z kogo i czym robić deinstytucjonalizacji" - oceniła.
Krawczak podkreśliła, że "przyszłość dzieci z pieczy w Polsce, to jest przyszłość w pieczy instytucjonalnej"."Liczba miejsc w rodzinach zastępczych będzie się zmniejszała, więc na deinstytucjonalizacje jest wiele lat za późno" - dodała Krawczak.
Przyznała, że w tej chwili nie stać jej na bycie rodziną zastępczą. "To jest taka funkcja, takie wyzwanie, które od rodziny przyjmującej wymaga tak dużych nakładów finansowych, że gdybym przyjęła nawet jedno dziecko (...), to ograbiłabym swoje dzieci, a mam ich czwórkę. (...) Gdybym chciała teraz zostać rodziną zastępczą zawodową, to moje miasto, jestem z Warszawy, zaoferowałoby mi 3100 zł na rękę na śmieciówce" - wskazała Krawczak.
Zaznaczyła jednocześnie, że bycie rodziną zastępczą to "najlepsze doświadczenie etyczne, moralne i zawodowe, które się może przydarzyć człowiekowi". "Głęboki sens tego jest doświadczany każdego dnia, godzina po godzinie. Żadna inna praca nie daje możliwości zaobserwowania tego, jak na naszych oczach rozkwita człowiek i przywracane są mu szanse na stabilne życie w przyszłości" - podkreśliła Krawczak.(PAP)
Autorka: Karolina Kropiwiec
kkr/ mir/