Rząd chce stworzyć centralny system zarządzania kryzysowego. Odmienny pomysł ma opozycja, która domaga się decentralizacji oraz przyznania większych kompetencji samorządom.
Rząd chce stworzyć centralny system zarządzania kryzysowego. Odmienny pomysł ma opozycja, która domaga się decentralizacji oraz przyznania większych kompetencji samorządom.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji kończy prace nad projektem ustawy o ochronie ludności i stanie klęski żywiołowej. - Projekt został zgłoszony do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów. W najbliższym czasie zostanie upubliczniony - zapowiada w odpowiedzi na pytanie DGP.
Co zakłada projekt? Plany zarządzania kryzysowego od poziomu krajowego do poziomu gminy zastąpi centralny system informatyczny, który będzie inwentaryzował wszystkie zasoby (ludzkie, sprzętowe, magazynowe) dotyczące ochrony ludności, zostanie utworzony specjalny Fundusz Ochrony Ludności o wartości 3 mld zł, a na bazie ochotniczych straży pożarnych ma powstać korpus ratowników medycznych.
Samorządowcy kwestionują niektóre rozwiązania zawarte w projekcie, szczególnie te, które odbierają im samodzielność. Chodzi m.in. o wzmocnienie pozycji rządowego zespołu zarządzania kryzysowego. Zdaniem MSWiA zwalczanie sytuacji kryzysowych wymaga silnego przywództwa, stąd większe kompetencje premiera, ministrów i wojewodów. W określonych sytuacjach będą mogli wydawać polecenia samorządom.
- Nie zgadzam się z założeniem rządu, że ostatnie kryzysy, takie jak COVID-19 czy napaść na Ukrainę, dowodzą, iż potrzebna jest centralizacja i tylko silna rządowa władza może skutecznie rozwiązywać problemy. Jest odwrotnie. Właśnie COVID-19 i wojna pokazały, że konieczna jest decentralizacja, bo to samorządy są na pierwszej linii frontu - twierdzi Marek Wójcik, sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST).
Jego zdaniem ustawa o ochronie ludności i stanie klęski żywiołowej powinna wyposażyć samorządy w kompetencje i pieniądze, aby mogły sprawnie realizować zadania.
- Inaczej po prostu się nie uda. Nie może być tak, że jest jeden wszechwładny generał, a reszta to szeregowcy wykonujący proste rozkazy. Samorządy chcą być partnerami w tym procesie, aby jak najlepiej wykorzystać swoją wiedzę, umiejętności, kompetencje i zasoby. Pominięcie współpracy to kardynalny błąd tego projektu - zauważa Wójcik.
W trakcie ostatniego posiedzenia KWRiST ta kwestia wzbudzała najwięcej obaw. Powstał nawet kontrprojekt przygotowany przez posłów opozycji (Koalicję Obywatelską). - Ma on wspierać samorządy w ich kluczowym działaniu, czyli ochronie ludności w miejscu jej zamieszkania. Prezentujemy inną filozofię działania niż rządowy projekt, w którym wszystko jest scentralizowane - zaznaczał Robert Kropiwnicki, poseł KO.
W jego ocenie ludzie w momentach krytycznych gromadzą się wokół samorządu.
- To, co proponuje rząd, to absurdalna filozofia zarządzania państwem. Tylko system zdecentralizowany, który wspiera samorządy, da gwarancję, że ludzie szybko znajdą pomoc. Pomysły centralnego zarządzania państwem zazwyczaj się nie sprawdzają. Zanim przyjdzie pomoc z Warszawy, może być za późno - wskazywał poseł.
Inny pogląd na tę kwestię ma Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP. - W sytuacjach kryzysowych działa się w trybie wyższej konieczności i wówczas trzeba uznać wyższość administracji np. w koordynacji działań. Ktoś musi przyjąć na siebie rolę władczą i mieć moc decyzyjną - wskazuje.
Podkreśla jednak, że jeżeli samorządom mają być odgórnie zlecane zadania, wcześniej muszą zostać określone zasady ich finansowania. Samorządowcy domagają się jasnych reguł, kto i za co odpowiada, jakie działania mogą być wyprowadzone i w jakich sytuacjach.
Wszyscy są zgodni, że ustawa jest konieczna i nie można dłużej zwlekać z jej przyjęciem. - Warto jednak zauważyć, że we wcześniejszych latach było kilka takich projektów, ale żaden nie został przyjęty - mówi Świętalski.
Podkreśla, że nie może być tak, że gdy nadchodzi kryzys, rząd tworzy przepisy ad hoc. - Szybko przygotowuje spec ustawy, które są ekspresowo przyjmowane bez należytych konsultacji i omówienia. To prowizorka. Tak nie działa sprawne państwo - zaznacza.
Niektóre z rządowych propozycji przypadły jednak samorządowcom do gustu, np. karetki w każdej gminie. W ciągu kilku lat ma trafić do nich ok. 2,8 tys. takich pojazdów. Powstanie też korpus ratowników medycznych, który będzie składał się z ok. 10 tys. osób. Pozytywnie odnoszą się też do propozycji podsienia zapomóg dla poszkodowanych w wyniku klęsk żywiołowych. - Ich wzrost jest bezwzględnie konieczny, od lat są one wypłacane w tej samej wysokości, a przecież obecnie mamy zupełnie inne koszty - mówi Leszek Świętalski.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama