Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne powinny na większą skalę wspierać publiczny system zdrowia. Do tego jednak potrzebne są zmiany i to systemowe - uważa Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń

Jak w tej chwili w Polsce wygląda rynek dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych? Czy pandemia przyspieszyła jego rozwój?
Pandemia znacząco zmieniła ten rynek. Sprawiła, że jego rozwój przyspieszył do 15 proc. w skali roku, mierząc wartością składek . Pamiętajmy jednak, że startowaliśmy z niskiej bazy. Dlatego mimo dużych wzrostów, nadal jest to segment niszowy. Nawet jeśli uwzględnimy część prywatnej ochrony zdrowia w postaci abonamentów.
Skąd wynika ten wzrost i czy jest chwilowy?
Myślę, że jest to stały trend, który jest widoczny na całym świecie. Skok nastąpił w związku z wybuchem pandemii. Polacy widząc zagrożenie, mając trudności w dostaniu się do lekarzy, zaczęli interesować się dodatkowymi ubezpieczeniami zdrowotnymi. Poza tym dostawcy usług medycznych zaoferowali je w tym czasie w formie online. Było to możliwe często na korzystniejszych warunkach. Wzrost jest wypadkową wielu czynników. Jednak jeśli nie wprowadzi się systemowych rozwiązań, to rynek ten nadal pozostanie niszowy. Prywatne wydatki Polaków na ochronę zdrowia wynoszą 58 mld zł. Zaledwie 1 mld zł z tego idzie na dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne.
A czy inflacja jest zagrożeniem dla dalszego, tak dynamicznego rozwoju rynku?
Inflacja wpływa na nasze portfele. Im jest w nich mniej pieniędzy, tym jesteśmy bardziej skłonni do ograniczania wydatków. Trzeba mieć też na uwadze, że dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne nie zastąpią systemu publicznego. Jest on bazą opieki medycznej w Polsce i w większości krajów Europy. Wyjątek stanowi Holandia, gdzie to ubezpieczyciele tworzą system dodatkowy i podstawowy. W naszym systemie taka zmiana oznaczałaby nie ewolucję, a rewolucję. Dlatego powinniśmy skupić się raczej na stworzeniu warunków, które zagwarantują znaczący rozwój dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych.
W jaki sposób można doprowadzić do tego, by rynek ubezpieczeń zdrowotnych rozwijał się szybciej?
Na ochronę zdrowia NFZ przeznacza 122 mld zł. Tak jak już wspomniałem, prywatne wydatki Polaków na ten cel to 58 mld zł, czyli niemal połowa tej kwoty. Są jednak wydawane nieefektywnie, przez co nie wspierają systemu publicznego. Zdecydowaną większość wydatków stanowią lekarstwa i suplementy diety. Na drugim miejscu są dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, abonamenty medyczne i wydatki na stomatologię, a na trzecim to, co płacimy za lekarstwa z własnej kieszeni, a potem jest nam zwracane przez państwo. Za prywatne pieniądze zaspokajamy potrzeby, często wykreowane przez producentów, bo suplementy nie są niezbędne z medycznego punktu widzenia. Tymczasem w innych krajach stosuje się rozwiązania, które wspomagają system publiczny. Dziś nawet ubezpieczenia zdrowotne czy abonamenty działają w systemie suplementarnym. Płacimy dwa razy za to samo. Najpierw robi to pracownik ze swojej składki zdrowotnej, a potem pracodawca, gwarantując w ten sposób zatrudnionym dostęp do lepszych świadczeń medycznych. To najgorsze z możliwych rozwiązań, w którym system publiczny jest pozostawiony sam sobie.
Co zmieniłoby się, gdyby więcej wydatków prywatnych było wydawanych instytucjonalnie, czyli na ubezpieczenia, ewentualnie abonamenty?
To na pewno nie jest proste zadanie. W Polsce dominuje wrażenie, że medycyna nic nie kosztuje. To nieprawda. Nie dość, że kosztuje, to w dodatku coraz więcej. Rozwija się, staje się bardziej innowacyjna. Nie mamy poczucia kosztów świadczeń. Dobrym przykładem jest Francja, która zmieniła podejście, wprowadziła współpłacenie. Francuscy pacjenci płacą, co prawda niewiele, za wizytę u lekarza. Idąc do lekarza dowiadują się przy okazji, ile wynosi koszt wizyty. Mają więc wiedzę na temat wydatków związanych z ich ochroną zdrowia.
W Polsce dominuje wrażenie, że medycyna nic nie kosztuje. To nieprawda. Nie dość, że kosztuje, to w dodatku coraz więcej. Rozwija się, staje się bardziej innowacyjna. Nie mamy poczucia kosztów świadczeń
Im więcej jest w koszyku świadczeń medycznych opłacanych przez państwo, tym mniej widzimy potrzebę dodatkowego ubezpieczania się. Tymczasem taki system ochrony zdrowia jest bardzo drogi. Zastanawiam się, czy Polskę jeszcze na niego stać. Dlatego trzeba się zastanowić, co dalej robić. Jeśli ograniczymy koszyk gwarantowanych świadczeń, otworzymy drogę do rozwoju rynku dodatkowych ubezpieczeń, które wtedy będą nam dawały dostęp nie tylko do lepszej jakości świadczeń, ale w ogóle lepszy dostęp do leczenia. To jednak reforma politycznie trudna do przeprowadzenia.
Jak powinna wyglądać rola ubezpieczycieli w systemie opieki zdrowotnej?
Rola powinna być komplementarna. Z jednej strony ubezpieczyciele powinni zapewniać dostęp do świadczeń, a z drugiej pokrywać różnice w tym, czego nie gwarantuje państwo. Im więcej osób będzie miało dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne komplementarne, tym opieka zdrowotna będzie bardziej kompleksowa dla osób najbiedniejszych. Poza tym usługa ta będzie powszechniejsza i przez to tańsza. Wreszcie, jest to też sposób na ograniczenie kolejek. Im więcej osób będzie się leczyło w ramach dodatkowych komplementarnych ubezpieczeń zdrowotnych, tym system publiczny stanie się bardziej dostępny dla osób mniej zamożnych.
PAO