Ośrodki pomocy społecznej czekają na specustawę, która pozwoli na sprawne przyjmowanie do rodzin zastępczych albo domów opieki.

Pomocy może szukać w Polsce kilkadziesiąt tysięcy dzieci bez rodziców. W Ukrainie 96 tys. jest w pieczy instytucjonalnej i ok. 64 tys. w rodzinnej (w Polsce w obu formach opieki jest łącznie nieco ponad 70 tys.). Pierwsze już trafiają do rodzin albo instytucji, wszystko dzieje się w trybie pilnym. Jak nam mówi Anna Choszcz-Sendrowska ze Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce, jedna grupa maluchów i opiekunów z rodzin zastępczych ewakuowanych z programów SOS w Ukrainie przekroczyła dwa dni temu w nocy granicę i jest już w Biłgoraju, to 40 dzieci, 5 rodziców zastępczych i 2 specjalistów SOS. Do Kraśnika trafiła kolejna grupa 27 osób: 21 dzieci, 4 rodziców zastępczych i 2 pracowników.
– Są pod opieką psychologa mówiącego po ukraińsku i lekarza, bo wymagają pomocy. – Chcemy ewakuować kolejną grupę, ale czy to się uda, naprawdę nie wiem – mówi Anna Choszcz-Sendrowska. – Serhii Lukashov, dyrektor SOS Wiosek Dziecięcych w Ukrainie, opisuje, że w Browarach jest sytuacja dramatyczna, zniszczone mosty, ostrzał, ludzie w schronach. Nie ma mowy o ewakuacji.
Do Łodzi trafiła grupa 35 maluchów oraz 7 opiekunów z placówki opiekuńczej z obwodu lwowskiego. Najmłodszy ma rok. Zamieszkały w domu dziecka. Miasto szykuje się na przyjęcie kolejnych. Akcję miasto koordynuje w porozumieniu z Departamentem Ochrony Praw Dziecka i Adopcji Ministerstwa Polityki Społecznej Ukrainy.
Jarosław Wojtasiński ze Stowarzyszenia Rodzicielstwa Zastępczego Jedno Serce tłumaczy, że w porozumieniu z lokalnym PCPR i Ministerstwem Rodziny sprowadził do Polski rodzinę zastępczą: 15 dzieci wraz z opiekunką jechało z Odessy 31 godzin. Wszystkie dzieci miały paszporty, a ich opiekunka – papiery poświadczające, że sprawuje nad nimi opiekę prawną. – Chcemy przyjmować kolejnych podopiecznych, ale musimy mieć jasne wytyczne, jak z nimi postępować. Podobnie mówią inne ośrodki. – Ze dwa autobusy dzieci z domu opieki przyjechały i pojechały dalej, gdzieś na Mazowsze. Nawet nie wiem, czy były z opiekunami. Wiele ludzi się zgłosiło do opieki – mówi pracownik jednego z domów pomocy społecznej przy granicy. I dodaje, że przez ich ręce przechodzą tysiące dzieci. Część z rodzicami, część bez. – Na razie nikt tu nie chce zostać, a my służymy za pośrednika, ale to się może zaraz zmienić – dodaje.
Zwróciliśmy się z prośbą o ułatwienie wszystkich procedur – mówi Agnieszka Patela-Owczarczyk, dyrektor warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. Do niej na razie wpłynął jeden wniosek – o znalezienie opieki nad nastolatkiem. To jednak, jak przyznaje nasza rozmówczyni, nie ma wątpliwości, początek – bo przyjazdy z Ukrainy do Polski nie słabną, a coraz częściej słychać o nastolatkach, które są wysyłane same przez granicę i nie zawsze mają tutaj znajomych czy rodzinę. Dla dziecka znaleziono miejsce w placówce interwencyjnej. Jednak żeby zacząć działać w sposób zorganizowany, muszą zmienić się przepisy.
Co by ułatwiło działanie? Między innymi możliwość przyjmowania do placówek ponad limit wyznaczony w obecnych standardach, organizowanie przyjęcia w trybie pilnym bez każdorazowej zgody wojewody, przyspieszenie ścieżki weryfikacji rodzin, które się zgłaszają z chęcią pomocy. A także, zmiana, która umożliwiłaby przyjmować dzieci do pieczy instytucjonalnej młodsze niż 10 lat. Zgodnie z polskimi przepisami takie dzieci nie mogą być w domach dziecka, tylko w rodzinach.
Kolejnym punktem jest wydłużenie terminów przeprowadzania diagnozy dziecka. – Może być kłopot z szybkim dostępem do specjalistów, którzy po ukraińsku będą mogli pomóc – tłumaczy Agnieszka Patela-Owczarczyk. Kluczowe jest także ekspresowe wydawanie przez sądy decyzji, kto jest kuratorem do legalizacji pobytu.
Joanna Luberadzka-Gruca z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej zwraca uwagę, że ewakuowane do Polski dzieci z domów dziecka w Ukrainie wymagają olbrzymiej wrażliwości. – Nie można ich rozdzielić, jeśli mieszkały razem. Przeżywają traumę kolejny raz. Najpierw straciły rodziny, teraz straciły cały dotychczasowy świat. Ich koledzy, opiekunowie są jedynym, co mają – podkreśla.
Koalicja razem z PCK zaapelowały do Ministerstwa Rodziny o szczególne zwrócenie uwagi na te dzieci, skoordynowanie działań systemowych, w szczególności z Urzędem do Spraw Cudzoziemców, aby zapewnić bezpieczeństwo poprzez zweryfikowanie statusu rodzinnego i prawnego dzieci, które przekraczają granicę pod opieką dorosłych niebędących ich rodzicami bądź najbliższymi krewnymi, a następnie umieszczenie decyzją sądu dzieci bez opieki w pieczy zastępczej, zwłaszcza rodzinnej.
Jak poinformowało DGP Ministerstwo Sprawiedliwości, obecne przepisy – szczególnie ustawa z 13 czerwca 2003 r. o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, pozwalają na podejmowanie przez sądy opiekuńcze czynności mających na celu zapewnienie należytej ochrony dobra dziecka, np. orzeczenia o umieszczeniu w pieczy zastępczej w Polsce.
Na granicy zdarzają się nastolatki bez opiekunów