Miejskie instalacje nie radzą sobie z wodą i nieczystościami, które podczas nawałnic podtapiają domy. Wody Polskie zleciły więc pilny przegląd ich miejscowych planów zagospodarowania

Ulewne deszcze dwa tygodnie temu podtopiły kilka miast, w tym Poznań. Mieszkańcy osiedla Wilczy Młyn alarmowali, że w części domów piwnice zostały zalane nieczystościami z kanalizacji. – Wody z fekaliami było po kostki. W piwnicach ludzie mają mieszkania, także na wynajem, biura, składują tam różne rzeczy. Na pewno ubezpieczenie nie pokryje wszystkiego – pisze mieszkanka tego osiedla.
Osuszanie, remont, dezynfekcja to koszty liczone w tysiącach złotych. W dodatku nie ma gwarancji, że sytuacja się nie powtórzy. Gwałtowne zjawiska pogodowe występują z coraz większą częstotliwością jako efekt zmian klimatycznych. Największy problem mają miasta z ogólnospławną kanalizacją, czyli taką, do której trafiają i ścieki, i woda deszczowa. Gdy deszczu jest zbyt dużo, niemająca innego ujścia woda – czasem z nieczystościami – zalewa piwnice.
Nie ma mocnych, czyli natura górą
Kto powinien ponieść odpowiedzialność finansową za szkody? Sprawa nie jest prosta. Sebastian Szklarek, ekohydrolog z Polskiej Akademii Nauk, autor bloga Świat Wody, zaznacza, że to obowiązkiem administratora budynku jest zamontowanie zaworu na kanalizacji, który chroni przed tym, by ścieki się nie cofały, a następnie jego konserwacja. Czasem jednak takie rozwiązanie nie wystarcza.
– Zabezpieczenia indywidualne to za mało. Woda pod zbyt dużym ciśnieniem wdziera się kratkami odpływowymi w piwnicy do środka – alarmuje kolejny czytelnik.
Mieszkańcy podkreślają, że ponoszą szkody, których źródłem jest niewydolna lub niedostatecznie zabezpieczona infrastruktura miejska. Szukają więc odpowiedzialnych w gminach i spółkach wodno-kanalizacyjnych. I odchodzą z kwitkiem.
– Oczywiście, co do zasady, podmiot odpowiedzialny za eksploatację sieci kanalizacyjnej jest również odpowiedzialny – i to na zasadzie ryzyka, a nie winy – za szkody spowodowane zdarzeniami takimi jak te opisane przez czytelnika. Należy jednak mieć świadomość, że nie jest to odpowiedzialność niczym nieograniczona – mówi Łukasz Ciszewski, radca prawny, dyrektor ds. prawnych w Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy.
Podkreśla, że jeżeli opady deszczu mają charakter nadzwyczajny i są tak intensywne, że mogą zostać uznane za przejaw siły wyższej w rozumieniu przepisów kodeksu cywilnego, odpowiedzialność przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjnego jest wyłączona. – O takiej kwalifikacji zadecyduje jednak dopiero sąd w procesie odszkodowawczym – zaznacza.
Od Annasza do Kajfasza, czyli szukanie winnego
Takie jest właśnie stanowisko Urzędu Miasta Poznania. – 22 czerwca mieliśmy do czynienia z deszczem o charakterze nawalnym, co zdarza się raz na kilka, kilkanaście lat. Systemy kanalizacyjne nie są projektowane na przyjęcie tak dużej ilości wody w tak krótkim czasie – mówi Monika Nowotna, zastępca dyrektora wydziału gospodarki komunalnej UM Poznania.
Zaznacza, że od 1 stycznia br. zadania własne miasta w zakresie gospodarowania wodami opadowymi i roztopowymi (oprócz zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków) realizuje spółka Aquanet. – Planowanie działań zapobiegawczych w tym zakresie oraz kwestia wypłaty świadczeń odszkodowawczych są również kompetencją tej spółki. Dlatego wszelkie wnioski o odszkodowania powinny być kierowane przez mieszkańców bezpośrednio do Aqua net – podkreśla Monika Nowotna.
Co na to Aquanet? Dorota Wiśniewska, rzeczniczka spółki, wyjaśnia, że służby techniczne sprawdziły zgłoszenia o zalaniach na osiedlu. Z wizji lokalnej wynika, że jedna z posesji nie była zabezpieczona urządzeniem antyzalaniowym, na kolejnej nie zastano mieszkańców, a na ostatniej było co prawda urządzenie antyzalaniowe, ale nie zadziałało.
Rzeczniczka podkreśla, że na osiedlu Wilczy Młyn jest sieć rozdzielcza: sanitarna i deszczowa. – Wylewanie się ścieków z kanalizacji sanitarnej budzi obawy, że z poszczególnych posesji na osiedlu do kanalizacji sanitarnej są nielegalnie odprowadzane wody opadowe – dodaje. I zapowiada: – Przeprowadzimy szczegółową kontrolę sposobu odprowadzania wód opadowych na całym osiedlu.
Ulewa nie dotknęła jedynie osiedla Wilczy Młyn. W odniesieniu do pozostałych podtopionych nieruchomości spółka Aquanet, podobnie jak miasto Poznań, podkreśla, że gwałtowna ulewa była sytuacją nadzwyczajną, czyli mieszkańcy nie mają co liczyć na odszkodowania.
– Ze względu na olbrzymią liczbę zgłoszeń sprawdziliśmy wyrywkowo wpusty oraz sieć kanalizacji deszczowej. Nie stwierdziliśmy zapiaszczonych, niedrożnych wpustów, sieć deszczowa jest w miarę czysta. Jednak ze względu na wielkość opadu 22 czerwca nie była w stanie odebrać całej wody – podkreśla Dorota Wiśniewska.
Podatek od deszczu, czyli nic śmiesznego
Sęk w tym, że gwałtowne zjawiska pogodowe przestają być anomaliami. Sytuacja jest na tyle poważna, że Marek Gróbarczyk, wiceminister infrastruktury, zawnioskował pod koniec ubiegłego tygodnia o zwołanie pilnego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Temat: błyskawiczne powodzie miejskie, które są skutkiem nawałnic.
Eksperci zaznaczają, że występowaniu błyskawicznych powodzi miejskich sprzyja dynamiczne rozrastanie się miast, zwłaszcza budowa nowych osiedli bez uwzględnienia zasad gospodarki wodnej na danym terenie. Dlatego Przemysław Daca, prezes PGW Wody Polskie, polecił dyrektorom regionalnych zarządów gospodarki wodnej w trybie pilnym przegląd miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego miast wojewódzkich i powiatowych. – Za odprowadzanie wód opadowych i gospodarkę wodno-kanalizacyjną na terenach miast odpowiadają prezydenci miast i burmistrzowie, dlatego kluczowa jest współpraca między wszystkimi jednostkami administracji – przypominają Wody Polskie.
Sebastian Szklarek zaznacza, że co prawda spółki wodno-kanalizacyjne są odpowiedzialne za eksploatację sieci i inwestycje, ale to miasta odpowiadają za rozwój retencji. – To one mają wpływ na to, czy na ich terenie będzie więcej chłonącej opady zieleni czy nieprzepuszczalnego betonu. Urzędnicy decydują np., ile w powstającej inwestycji ma być zagospodarowywanej deszczówki – dodaje.
Przypomnijmy, że w konsultacjach międzyresortowych jest projekt ustawy o inwestycjach w zakresie przeciwdziałania skutkom suszy. Zakłada on m.in. nałożenie opłaty od zabetonowanych powierzchni i tworzenia rezerwuarów retencyjnych gromadzących wody opadowe. Retencja to najprostsze i najtańsze rozwiązania, które chronią przed skutkami nawalnych deszczy.
– Budowa odrębnych systemów kanalizacji deszczowej wymaga wielomilionowych nakładów finansowych, a tymczasem w mediach pobór opłat za wody opadowe nazywany jest prześmiewczo „podatkiem od deszczu” – zwraca uwagę Łukasz Ciszewski.
Pieniądze na budowę lub modernizację kanalizacji deszczowej są. JST mogą się o nie ubiegać w ogłoszonym kilka dni temu naborze rządowego funduszu Polski Ład: Program Inwestycji Strategicznych (patrz: infografika oraz wywiad z prezes BGK odpowiedzialnego za nabór na s. B7). Miasta mogą też czerpać z dobrych praktyk. Na przykład Bydgoszcz buduje podziemne zbiorniki retencyjne, które mają gromadzić wodę z opadów. Powstanie ich 150, głównie w śródmieściu, które jest najbardziej narażone na podtopienia. ©℗
Kanalizacyjna dziura, czyli ile pieniędzy potrzebują gminy i skąd mogą je wziąć