Ulgi przyznawane przez gminy za samodzielne radzenie sobie z kuchennymi resztkami nie zachęcają do stawiania przydomowych kompostowników. A samorządom brakuje motywacji, by przekonywać do tego mieszkańców, bo nie wiedzą, co tak naprawdę mogą zyskać

Oceny dotyczące tego, ile odpadów bio jest w całej masie odpadów komunalnych, się różnią. Szacunki wskazują, że jest to ponad 30 proc. Gminy nie mogą więc bagatelizować ich zagospodarowania. Od tego roku efektywność tych działań będzie miała wpływ na osiągane przez samorządy poziomy recyklingu.
Recykling tych odpadów będzie co do zasady zaliczony wtedy, gdy kompost wytworzy z nich certyfikowana kompostownia. Ale tych brakuje. Dominik Bąk, wice prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, mówił na niedawnym kongresie „Perły Samorządu”, że przybywa wniosków gmin dotyczących dofinansowania budowy kompostowni. Instytut Ochrony Środowiska ‒ Państwowy Instytut Badawczy oszacował, że luka inwestycyjna w tzw. recyklingu organicznym to 4,3 mld zł w perspektywie do 2028 r.
Jak to liczyć? Nie bardzo wiadomo
Gminy mogą częściowo poradzić sobie z resztkami tego typu bez kompostowni. Frakcji bio będzie mniej, jeśli roślinne odpady kompostować będą mieszkańcy we własnych ogródkach. Jak bowiem wyjaśnia Ministerstwo Klimatu i Środowiska, odpady poddane kompostowaniu w przydomowych kompostownikach będą zaliczane do odpadów poddanych recyklingowi. Zgodnie z decyzją wykonawczą Komisji (UE) 2019/1004 z 7 czerwca 2019 r. resztki poddane recyklingowi u źródła uwzględnia się zarówno w masie wytworzonych odpadów, jak i w łącznej masie tych poddanych recyklingowi.
– Problem w tym, że ministerstwo nie wyjaśniło, jak gminy te ilości mają obliczać – mówi Eugeniusz Karpiński, przewodniczący Komunalnego Związku Gmin Regionu Leszczyńskiego.
Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi zaznacza, że jednoznacznie określa to Komisja Europejska we wspomnianej wyżej decyzji wykonawczej. Wytwórcy odpadów (mieszkańcy) mogą obliczać ilość kompostowanych biodpadów. Jednak wówczas powinno to być poddawane kontroli. W dodatku bioodpady, które trafiają do przydomowych kompostowników, powinny być osobno raportowane w sprawozdaniach kierowanych do urzędów marszałkowskich. ‒ Nie wiemy, jak je liczyć ‒ przyznają samorządowcy.
Proponują, aby resort zlecił badania tzw. morfologii odpadów – z czego tak naprawdę składają się śmieci bytowe i ile w nich resztek bio. Tyle że strumień odpadów znacznie różni się w zależności chociażby od charakteru gminy (wiejska, miejsko-wiejska czy miejska). W praktyce gminy powinny więc zlecić własne badania. To z kolei koszt sięgający nawet kilkuset tysięcy złotych w przypadku dużych ośrodków.
Kompostuje 1 proc. uprawnionych
W efekcie samorządy nie zauważają resztek, które trafiają do domowych kompostowników. Nie liczą ich. Nie wiedzą, jak uwzględnić je w masie odpadów, które są poddane recyklingowi (dziś powinny osiągać pułap 20 proc. odpadów; w 2025 r. powinno to być 55 proc.), więc nie mają też motywacji do przyznawania wyższych ulg, by do kompostowania zachęcać. A ponieważ ulgi za kompostownik są znikome (patrz grafika), to mieszkańcy nie mają ku temu motywacji – i koło się zamyka.
W Lublinie ulga dla gospodarstwa domowego wynosi 5 zł miesięcznie. Posiadanie kompostownika zgłosiły 172 gospodarstwa domowe z 18 266 uprawnionych, czyli niecały 1 proc. W Bydgoszczy na 17 874 domki jednorodzinne kompostuje odpady zaledwie 275, czyli ok. 1,5 proc. Zniżka w tym mieście to 1 zł od osoby. W Opolu ze zniżki korzysta 112 nieruchomości na ok. 120 tys. mieszkańców. Liczby nie rzucają na kolana również we Wrocławiu: tu jedynie 95 właścicieli nieruchomości zadeklarowało, że kompostuje bioodpady.
Gminy teoretycznie mogą nieco zaoszczędzić na odbiorze odpadów, jeśli od tych, którzy zadeklarowali kompostowanie, nie odbierają brązowego pojemnika. To zawsze mniejsza liczba kursów śmieciarki. Jeśli jednak przy jednej ulicy znajdzie się choć jeden domek, do którego będzie musiała przyjechać po odpady bio, oszczędność staje się pozorna.
Sprawa dla Rzecznika Praw Obywatelskich
Jedni mogą kompostować i tego nie robią. Inni chcieliby, ale nie mogą. W Krakowie był pomysł projektu obywatelskiego: w 18 dzielnicach miasta miały stanąć otwarte kompostowniki. Projekt jednak przegrał i nie uzyskał dofinansowania.
Z kolei RPO zwrócił ostatnio uwagę, że ustawa czystościowa nakazuje gminom wprowadzenie upustów za kompostowanie odpadów tylko dla właścicieli domków jednorodzinnych. Tracą na tym mieszkańcy zabudowy wielorodzinnej, którzy choćby na wsiach z powodzeniem kompostują odpady. RPO uważa, że nie ma podstaw do różnicowania sytuacji właścicieli nieruchomości zabudowanych budynkami jedno- i wielorodzinnymi.