Poszukując oszczędności, niektóre samorządy decydują się na powierzenie zadań związanych z gospodarką odpadami spółkom wodociągowym. Dzięki temu udaje się uporządkować system i przynajmniej zahamować wzrost cen dla mieszkańców.
Poszukując oszczędności, niektóre samorządy decydują się na powierzenie zadań związanych z gospodarką odpadami spółkom wodociągowym. Dzięki temu udaje się uporządkować system i przynajmniej zahamować wzrost cen dla mieszkańców.
Stawki za śmieci są często tak wysokie, że nie sposób już ich podnosić lub nie można tego zrobić, bo byłoby to niezgodne z prawem. Coraz więcej jednostek samorządu terytorialnego próbuje więc rozliczać odpady według zużycia wody, by w ten sposób zmusić do płacenia realnych stawek tych mieszkańców, którzy zaniżają liczbę osób zamieszkałych w lokalu. Niektóre JST idą jeszcze dalej i oddają zadania związane z gospodarowaniem odpadami komunalnymi własnym podmiotom, często z wodno-kanalizacyjnej branży. Tak zrobił od 1 stycznia 2021 r. Świebodzin, przekazując część gospodarki odpadami komunalnymi swojej spółce – w zakresie odbioru odpadów z miasta (Świebodzin to gmina miejsko-wiejska). Spółka ma to zrobić o 25 proc. taniej, niż zadeklarował w przetargu zewnętrzny wykonawca, co niestety nie oznacza obniżki stawek dla mieszkańców.
Na własną rękę
Wcześniej na podobny krok zdecydowało się Krosno Odrzańskie, gdy się okazało, że Międzygminny Związek Gospodarki Odpadami Komunalnymi nie do końca odpowiada na potrzeby mieszkańców powiatowego miasta z wielorodzinną zabudową. Lokalne władze w ramach in-house zdecydowały o przemianowaniu spółki wodociągowo-kanalizacyjnej na wodociągowo-komunalną, zakupiły śmieciarki i poszerzyły załogę. – Postawiliśmy na sprawne działanie, by nie było skarg, zwłaszcza na nieterminowy odbiór. Wcześniej były z tym problemy. Teraz każdy pojemnik ma chip, więc wiadomo, kiedy został opróżniony. W razie reklamacji od razu jesteśmy w stanie sprawdzić, czy jest ona zasadna – mówi Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego. Dodaje, że odpady komunalne trafiają do jednej z najnowocześniejszych instalacji w województwie – w Marszowie koło Żar. Czy dzięki temu jest taniej? Nie, bo wskutek zmiany przepisów ceny odbioru odpadów poszły w górę i dziś mieszkańcy płacą 8,80 zł od m sześc. wody, ale to i tak o wiele mniej niż w wielu innych miejscach kraju. Problemem jest jednak zagospodarowanie frakcji plastikowej, której nie ma komu korzystnie oddać. Jednak, jak mówi burmistrz, gdyby powierzyć zadanie zewnętrznemu wykonawcy, byłoby znacznie drożej.
W Tomaszowie Mazowieckim powierzenie zadań gospodarki odpadami firmie wodociągowo-kanalizacyjnej (czyli tak jak w Krośnie Odrzańskim również w drodze in-house) nastąpiło po tym, jak do przetargu na odbiór odpadów stanął tylko jeden przedsiębiorca i to z ofertą znacznie wyższą od poprzedniej. Dlaczego miasto podjęło decyzję, by przekazać zadania związane z odbiorem odpadów spółce wodociągowo-kanalizacyjnej? – Jej zarząd okazał się bardzo sprawny przy projektach wodno-kanalizacyjnych sięgających 200 mln zł – mówi Marcin Witko, prezydent Tomaszowa Mazowieckiego. Dodaje, że miasto w ciągu kilku miesięcy zapewniło spółce samochody, pojemniki na śmieci i wspólnie z zarządem zorganizowało system logistyki. Korzystało przy tym nie tylko z własnych środków, lecz także ze wsparcia Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz kredytów. Podobnie jak w Krośnie Odrzańskim nowoczesne śmieciarki wyleasingowano lub wypożyczono, a załogę spółki uzupełniono o nowe osoby. Kolejnym krokiem było wybudowanie nowoczesnego punktu selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, wraz z rampą umożliwiającą przeładunek odpadów z miejskich śmieciarek do dużych pojazdów, co pozwoli zaoszczędzić na kosztach transportu (PSZOK nie został jeszcze otwarty, czeka na decyzję o pozwoleniu na użytkowanie).
Zalety gminnego systemu polegają przede wszystkim na tym, że samorząd ma kontrolę nad strumieniem odpadów, terminami odbierania odpadów, reklamacjami.
dr Jacek Pietrzyk, ekspert w zakresie ochrony środowiska
Ceny gospodarowania odpadów mają wyhamować także inne projekty Tomaszowa Mazowieckiego – miejska stacja paliw i miejska myjnia pojazdów. W przyszłości zielone odpady będą kompostowane i zmieniane w nawóz i biogaz. A już obecnie, dzięki nowoczesnej suszarni, pełnowartościowym, certyfikowanym nawozem stają się osady ściekowe z oczyszczalni. Spółka negocjuje jego sprzedaż m.in. z Lasami Państwowymi. Za jakiś czas nawóz z odpadów ma też być paczkowany w ekologiczne opakowania i nieodpłatnie przekazywany mieszkańcom. Miasto ma też plan na składowisko odpadów niebezpiecznych na terenie po zakładzie tekstylnym, uwzględnionym w wojewódzkim planie gospodarki odpadami, który przejęło w 2017 r. Dziś, jak wykazują odwierty geologiczne, nie jest on już toksyczny. – Część składowiska rekultywujemy, część przeznaczymy na zakład przetwarzania odpadów, a na części będziemy je składować – tłumaczy Marcin Witko. Posiadanie własnego zakładu oznacza stabilizację, a zazwyczaj też obniżkę cen zagospodarowania odpadów.
Tomaszów, wprowadzając te oszczędności, chce dodatkowo wdrożyć system uszczelniający pobieranie opłat – polegający na konfrontacji liczby zgłoszonych w danym lokalu osób z ilością zużytej w nim wody. Rada nie zgodziła się bowiem na ustalenie stawek od zużytej wody. Jeśli pomysł wypadli, stawki dla mieszkańców mają spaść – z 26,50 zł od osoby dzisiaj do nieco poniżej 20 zł. – Oczywiście zakładając, że zmiany przepisów nie spowodują dodatkowych kosztów – zastrzega prezydent miasta.
Plusy i minusy
Z rozmów z włodarzami wynika, że połączenie w jednej firmie zadań odpadowych z wodociągowymi, choć nie powoduje znaczących spadków cen dla mieszkańców za gospodarowanie odpadami komunalnymi, to zatrzymuje podwyżki. Jest to możliwe dzięki obniżce kosztów działalności, bo spółka gminna przejmuje dodatkowe obowiązki, a dodatkowo ma pełną wiedzę o tym, ile śmieci faktycznie wyprodukowali mieszkańcy (zdarza się, że ilości te są przez zewnętrznych odbierających zawyżane). – Zalety gminnego systemu polegają przede wszystkim na tym, że samorząd ma kontrolę nad strumieniem odpadów, terminami odbierania odpadów, reklamacjami – tłumaczy dr Jacek Pietrzyk ze spółki Atmoterm SA zajmującej się doradztwem w zakresie ochrony środowiska. – Poza tym taka spółka ma działać na rzecz czystości i porządku w gminie, czyli z rozsądnym zyskiem pozwalającym na rozwój, ale przy dobrym zarządzaniu często poniżej cen rynkowych – dodaje ekspert. Zaznacza jednak, że aby takie rozwiązanie było w pełni sensowne, gmina powinna mieć albo własną instalację zagospodarowania odpadów, albo przynajmniej udziały w niej pozwalające na podejmowanie kluczowych decyzji. – Wówczas można kontrolować stawki za zagospodarowanie, mieć wpływ na harmonogramy odbioru, nie trzeba też tracić pieniędzy na daleki dowóz śmieci – konkluduje ekspert.
Oszczędności z tytułu połączenia działalności wodociągowo-kanalizacyjnej z odpadową nie mogą natomiast pochodzić z finansowania jednej działalności drugą, bo prawo wodne zakazuje finansowania skrośnego, czyli dokładania z opłat za wodę do kosztów gospodarowania odpadami. – Jak długo nie dochodzi do subsydiowania skrośnego, to łączenie spółek gminnych jest prawidłowe. Taka konsolidacja w celu optymalizacji kosztowych jest nieunikniona – mówi Maciej Kiełbus, partner w kancelarii dr Krystian Ziemski & Partners. [opinia]
Kluczowe 90 procent
Maciej Kiełbus partner w kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners
Decydując się na samodzielne odbieranie odpadów, trzeba dobrze policzyć, ile spółka będzie musiała wydać, żeby wyposażyć się w odpowiedni sprzęt. Należy przy tym pamiętać, że odbiór odpadów ma się bilansować z opłat mieszkańców, gminy dopłacać do niego nie powinny.
Trzeba też zwrócić uwagę na haczyki przy postępowaniach in-house. Gdy dochodzi do sporów przed Krajową Izbą Odwoławczą, elementem, który prywatni przedsiębiorcy starają się podważać, jest sposób liczenia przychodu pozwalający na zastosowanie in-house (ponad 90 proc. działalności spółki to zadania powierzone jej przez zamawiającego sprawującego kontrolę nad spółką bądź przez podmioty, nad którymi zamawiający sprawuje kontrolę). Problemem jest, czy należy go liczyć dla całości działalności spółki, czy dla każdego z jej obszarów odrębnie, oraz jak przy tym traktować działalność taryfową (czyli taką, dla której taryfy zatwierdzają Wody Polskie). Firmy prywatne mówią np., że należy do 90 proc. wliczać tylko taryfową sprzedaż wody osobom fizycznym, prawnym nie. KIO potwierdza, że całość działalności taryfowej wlicza się do tych 90 proc. Ale jeżeli już przedsiębiorstwo zajmuje się hurtową sprzedażą wody czy odprowadzaniem ścieków, to ta działalność nie mieści się w ramach 90 proc., i jeśli jest wyższa, to taka spółka na podstawie in-house działać nie może. Taka kalkulacja będzie więc elementem kluczowym. Zawsze przy in-house ważna jest też weryfikacja przesłanki dotyczącej kontroli analogicznej. Czyli czy relacje między gminą a spółką dają gminie rzeczywiście kontrolę jak nad własną jednostką organizacyjną. To powinno być uwidocznione w umowie spółki, regulaminie rady nadzorczej czy zarządu.
Eksperci otwarcie wskazują też na wady in-house. Ujawniają się one zwłaszcza wtedy, gdy gmina nie posiada własnego miejsca do zagospodarowania odpadów. Błędem jest np. najpierw wyleasingowanie kilku śmieciarek, a dopiero potem rozpisanie przetargu na odbiór śmieci, bo jednostka szybko stanie przed problemem, dokąd je wozić. W ocenie Jacka Pietrzyka gmina powinna mieć przygotowaną przynajmniej dziesięcioletnią strategię działania, a przetarg obejmować kilka lat. Nie należy się też kierować jedynie najniższą ceną usługi, bo w przypadku braku własnej instalacji koszty dowozu zjedzą zakładane oszczędności. Z kolei Marek Cebula z Krosna Odrzańskiego mówi o nacisku i lobbingu firm odpadowych, by nie powierzać odbioru odpadów samorządom w ramach in- house. Firmy zewnętrzne, które zostały z lokalnego rynku śmieciowego wypchnięte, nierzadko bowiem skarżą powierzanie zadań własnemu podmiotowi w drodze in-house do Krajowej Izby Odwoławczej. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w Tomaszowie Mazowieckim i Zduńskiej Woli (oba miasta sprawy w KIO wygrały). [ramka]
Przypadek Zduńskiej Woli
Miasto zdecydowało się powołać własną spółkę do odbioru odpadów, po tym jak w nowym przetargu na odbiór śmieci firmy prywatne zaproponowały zbyt wysokie ceny (kilkukrotnie wyższe niż w poprzednich latach). W listopadzie 2020 r. urząd ogłosił w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej, że od 1 stycznia 2021 r. wywozem śmieci komunalnych zajmie się spółka miejska. Firmy prywatne, które stawały do przetargu, uznały, że lokalne władze naruszyły przepisy o zamówieniach publicznych oraz ograniczyły konkurencję i wniosły odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. W wyroku z 16 grudnia 2021 r. (sygn. akt KIO 3069/20) KIO uznała, że firmy odwołujące się nie wykazały, iż powierzenie zadań miejskiej spółce nie jest efektywne ekonomicznie, zakłóca konkurencję i będzie oznaczać nadużycie pozycji dominującej oraz że nie jest zgodne z przepisami o pomocy publicznej.
Ponadto KIO zaznaczyła, że powołana do życia spółka miejska spełnia definicję podmiotu wewnętrznego – miasto sprawuje nad nią bezpośrednią kontrolę, ma samodzielny wpływ na radę nadzorczą, a spółka spełnia warunek co najmniej 90 proc. przychodów ze sprzedaży osiąganych z zadań realizowanych w wyniku powierzenia obowiązku ich świadczenia przez miasto.
Oprac. BŁ
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama