Konwent Marszałków RP bierze sprawy w swoje ręce i kieruje do Rady Ministrów wnioski dotyczące organizacji ochrony zdrowia w czasie pandemii. Województwa liczą na większe wsparcie rządu w przygotowaniu szpitali do kolejnych etapów walki z koronawirusem. Postulują m.in. zwiększenie wydatków na specjalistyczny sprzęt dla lecznic i zamrożenie cen środków ochrony osobistej
Konwent Marszałków RP to gremium wszystkich włodarzy samorządów województw. Przewodnictwo w nim w drugiej połowie 2020 r. objęło województwo lubuskie. Pierwsze posiedzenie zostało zdominowane przez tematy z obszaru ochrony zdrowia.

Działania na czas kryzysu

Marszałkowie debatowali nad stanowiskami dotyczącymi m.in. badań okresowych pracowników czy zmian w finansowaniu szkoleń lekarzy stażystów. Jednak największe emocje wzbudziły kwestie wsparcia systemu ochrony zdrowia w czasie epidemii.
– Pomoc ze strony rządu w okresie pandemii była opieszała. To samorządy uruchomiły wsparcie finansowe i organizacyjne dla swoich jednostek ochrony zdrowia w pierwszych tygodniach po wybuchu epidemii w Polsce. Zarząd Województwa Zachodniopomorskiego bardzo szybko zdecydował o przesunięciu środków w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. Oczywiście pomogła otwarta postawa Komisji Europejskiej, która pozwoliła przeznaczać pieniądze wszędzie tam, gdzie są one najbardziej potrzebne i wypełnią obszary, gdzie nie trafia pomoc rządowa. Stworzyliśmy Zachodniopomorski Program Antykryzysowy. Jednym z głównych jego filarów było właśnie wsparcie dla systemu lecznictwa. Samo przekazanie pieniędzy w ramach RPO nie zawsze było wystarczające. Na przykład szpital w Koszalinie nie mógł się doczekać swojej kolejki na zakup aparatu do wykonywania testów na koronawirusa, a wysyłanie próbek do testowania w innych ośrodkach wydłużało czas diagnozy. Nasze apele do rządu długo pozostawały bez echa – mówi marszałek zachodniopomorski Olgierd Geblewicz.

Ważne unijne pieniądze

Środki z UE na walkę z koronawirusem uruchomiło też województwo wielkopolskie. – Niestety, w przeciwieństwie do woj. lubuskiego, nasz region od początku pandemii COVID-19 znalazł się w czołówce liczby zachorowań. Codziennie pojawiały się informacje o przybywającej liczbie zakażonych. Do dzisiaj te statystyki się u nas nie zmieniły – wskazuje Marek Woźniak, marszałek wielkopolski. Tam na zdrowie z RPO trafiło ostatecznie 80 mln zł. Województwo ratowało szpitale też dotacjami. – Nie można zapominać o pieniądzach wydawanych z budżetów poszczególnych JST, firm, szpitali czy szkół na pokrycie kosztów walki z pandemią COVID-19. Mając na uwadze jednostki podległe Samorządowi Województwa Wielkopolskiego (chodzi głównie o szpitale czy szkoły), koszty te na koniec czerwca 2020 r. kształtowały się na poziomie ok. 18 mln zł – dodaje marszałek.
Podczas epidemii szpitale są jak na wojnie – dostają rozkaz i muszą go wykonać. Problem w tym, że zostały bez broni, amunicji, a nawet munduru. A za swą heroiczną walkę zostały ukarane, bo NFZ cofnął część należnego im ryczałtu
Jak zapewniają marszałkowie, kluczową kwestią jest obecnie zwiększenie pieniędzy w systemie ochrony zdrowia w ramach tzw. Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności. To specjalny fundusz europejski, w ramach którego Polska ma otrzymać ponad 50 mld euro. – W ocenie Konwentu Marszałków Województw RP środki przewidziane w tym instrumencie w znacznej części powinny być skierowane na pokrycie deficytów w ochronie zdrowia w aspekcie niedoborów ujawnionych podczas trwającej pandemii. Pieniądze miałyby służyć finansowaniu zarówno bieżących potrzeb wynikających z działalności operacyjnej związanej z zapobieganiem i zwalczaniem skutków rozprzestrzeniania się epidemii, jak również – wobec braku wiedzy na temat ewentualnych zagrożeń i ich konsekwencji – także działań inwestycyjnych na rzecz pozostałych dziedzin medycyny – czytamy w przyjętym stanowisku.
Marszałkowie poruszyli także kwestię wzrastających cen maseczek, rękawic i kombinezonów. Wystosowali apel do rządu, by wprowadzić skuteczne narzędzia wyhamowania wzrostu cen środków ochrony osobistej. Inicjatywę tę poprali w szczególności szefowie szpitali i przychodni, którzy zaczęli ponosić olbrzymie koszty zakupu jednorazowych zabezpieczeń. Dla przykładu – maseczka, za którą wcześniej płacili ok. 26 groszy, podrożała do nawet 6 zł za sztukę.
komentarz

Epidemia po lubusku, czyli droga samorządu od pacjenta „zero”

Nie opuszcza mnie poczucie, że od początku epidemii samorząd województwa lubuskiego został pozostawiony sam sobie. Owszem, szpitale postawione w stan gotowości przez wojewodę dostały łącznie ponad 5 mln zł, ale wystarczyło to zaledwie na ułamek potrzeb w pierwszych tygodniach od pierwszego przypadku zakażenia. To wojewoda odpowiada za bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców podległego mu regionu i zarządzanie kryzysowe. Podczas epidemii jest trochę jak na wojnie – szpitale dostają rozkaz i muszą go wykonać. Z tym że nasze – i te marszałkowskie, i te powiatowe, a nawet jeden wojskowy – dostały rozkaz i zostały bez broni, amunicji, a nawet munduru.
Nie opuszcza mnie poczucie, że – choć zabrzmi to przewrotnie – polski pacjent „zero” zdiagnozowany 4 marca w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze przyczynił się do tego, że zarząd województwa lubuskiego podjął szybkie decyzje o zmianie w Regionalnym Programie Operacyjnym, uruchomieniu pieniędzy na zakup sprzętu ratującego życie, wielkim transporcie środków ochrony osobistej z Chin, zakupie testów, doposażeniu szpitalnych laboratoriów w maszyny do szybkiego testowania na COVID-19. Łącznie ze środków unijnych przekierowaliśmy do szpitali strumień 50 mln zł. Do tego należy doliczyć ponad 6 mln zł „wyszarpniętych” z budżetu województwa. Nie mieliśmy wyjścia: bezpieczeństwo lekarzy, personelu medycznego i pacjentów było na pierwszym miejscu.
Nie opuszcza mnie poczucie, że marszałkowskie szpitale zostały wręcz ukarane za swoją heroiczną walkę z koronawirusem. Kiedy spodziewałam się raczej premii finansowej dla lekarzy, Narodowy Fundusz Zdrowia dosłownie cofnął szpitalom część ryczałtu należnego od maja br. Do tej pory walczą o należną im zapłatę. Czyja to wina, że musiały walczyć z wirusem, zamiast planowo robić zabiegi, przyjmować pacjentów w poradniach?
Nie opuszcza mnie poczucie, że dla ratowania lubuskiej ochrony zdrowia zostało zrobione tak wiele, że już nie wymienia się nas w niechlubnych statystykach najbardziej zadłużonych szpitali w Polsce, bo jesteśmy na drugim biegunie tych rankingów. Kiedy siedem lat temu ratowaliśmy gorzowską lecznicę przed 300-milionowym zadłużeniem, kłód rzucanych pod nogi samorządu było równie wiele. Dziś szpital jest jedną z medycznych wizytówek zachodniej Polski. Pomogliśmy wybudować ośrodek radioterapii, więc mieszkańcy nie jeżdżą już po kraju w poszukiwaniu leczenia, kupiliśmy pierwszy PET do lepszej diagnostyki, postawiliśmy bazę Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Te kamienie milowe przyczyniły się nie tylko do poprawy bezpieczeństwa. Także do poszerzania perspektyw. Przełomowe okazały się również uruchomienie pierwszego kierunku lekarskiego, utworzenie Szpitala Uniwersyteckiego i wreszcie – najbliższa memu sercu – budowa Centrum Zdrowia Matki i Dziecka. Ta 10-letnia (r)ewolucja w lubuskiej ochronie zdrowia jest zasługą samorządu województwa.



Elżbieta Anna Polak, marszałek województwa lubuskiego