Właściciele firmy Byś są zdania, że to skandal. Dwa lata temu zbudowali w okolicach Warszawy supernowoczesną instalację odzyskiwania odpadów za siedemdziesiąt milionów złotych.
Współwłaściciel firmy Monika Byśkniewicz mówi, że teraz prawdopodobnie będą musieli go zamknąć, bo nie są w stanie wygrać przetargu z firmami, które będą wyrzucać śmieci wprost na wysypisko. - Takie kryteria oceny ofert, w których liczy się tylko cena powodują, że nowoczesne instalacje, które redukują ilość odpadów kierowanych do składowania nie są w stanie konkurować z instalacjami, które robią to na minimalnym poziomie - mówi współwłaściciel firmy.
Właściciele firmy łapią się za głowę, bo jak mówią, ustawodawcy chodziło przecież o to, aby było ekologicznej a odpady były odzyskiwane. Ich zdaniem wyjdzie zupełnie odwrotnie. - Miasto chce nas zmusić, abyśmy ograniczyli swój odzysk kosztem obniżenia ceny. Moglibyśmy obniżyć tę cenę, ale także ograniczyć odzysk, a chyba nie taka była idea ustawy - mówi Monika Byśkniewicz.
Firma Byś zatrudnia w nowoczesnym zakładzie odzyskiwania odpadów od około 70-ciu do 100 osób. W tej chwili zakład pracuje na około 50 procent możliwości.
Warunki przetargu w Warszawie były już raz oprotestowane przez przedsiębiorców. Z tego powodu wprowadzenie zapisów nowej ustawy śmieciowej w stolicy poważnie się opóźniło.