Za zgodę na dojazd sprzętu na budowę lokalni włodarze domagają się nie tylko remontów dróg, lecz także chodników i oświetlenia. Wykonawcy wolą przepłacać, niż narażać się na kary umowne.
Samorządy z rejonu Tarnowa i Dębicy domagają się ponad 15 mln zł na remonty lokalnych dróg zniszczonych przez
ciężarówki podczas budowy autostrady A4. To kontrakt porzucony przez konsorcjum Hydrobudowy, która jest w stanie upadłości. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad 10 stycznia otworzy oferty w przetargu na nowego wykonawcę.
– Oczekujemy od GDDKiA promesy, że drogi rozjeżdżone przez wykonawcę zostaną naprawione – mówi nam Józef Chudy, wójt gminy Czarna.
– W przeciwnym wypadku nie wydamy zgody na korzystanie z dojazdów na budowę autostrady przez nasz teren nowemu wykonawcy. Wystarczy, że na drogach gminnych i powiatowych ustawimy zakazy ruchu
pojazdów powyżej 10 ton – ostrzega.
Drogowy koncert życzeń
Lokalni zarządcy dróg mają w zanadrzu potężny instrument nacisku. Wykonawca może transportować materiały na budowę tylko po drogach lokalnych, które zostały wybrane w uzgodnieniu z zarządcą drogi, wykazane w porozumieniu i zinwentaryzowane. Do uzyskania zgody zarządcy zobowiązuje wykonawcę GDDKiA.
– Po zakończeniu inwestycji droga, którą odbywał się transport na potrzeby budowy autostrady, musi zostać naprawiona w ustalonym zakresie. Te prace nie podlegają odrębnej zapłacie, są wliczone w cenę kontraktową – mówi DGP dyrektor GDDKiA Lech Witecki.
– Dla lokalnych struktur
budowa autostrady za kilka miliardów złotych za miedzą jest okazją do wykorzystania generalnego wykonawcy. Już niejedno boisko w gminie zbudowaliśmy, żeby przebłagać tamtejsze władze – usłyszeliśmy od przedstawiciela jednego z koncernów.
W nieoficjalnych rozmowach przedstawiciele największych spółek przyznają, że bywają szantażowani przez
samorządy, które uzależniają wydanie zgody od wymiany nie tylko nawierzchni, lecz także np. chodników czy oświetlenia. Na porządku dziennym są spory o zakres prac. Wykonawca chce np. uzupełnić dziury przez nakładkę asfaltową, a samorząd domaga się kosztownego remontu kapitalnego i... standardu autostradowego (nacisk 115 kiloniutonów na oś).
Miliardy na budowę dróg w przyszłym roku
GDDKiA obiecuje w przyszłym roku wydać na budowę dróg 18 mld zł, z czego 15 mld zł będzie pochodzić z Krajowego Funduszu Drogowego. W 2013 r. zapowiada budowę 706 km dróg. Prawie połowa z tego pakietu to opóźnione drogowe inwestycje, które miały być gotowe już na Euro 2012.
W powietrzu wiszą ogromne kontrakty. GDDKiA czeka na zgodę z Ministerstwa Transportu na ogłoszenie nowych przetargów. Jak zapowiada dyrektor rządowej agencji Lech Witecki, w pierwszej kolejności będzie to budowa autostrady A1 z Tuszyna do Pyrzowic, wylotu z Warszawy S8 z ominięciem Marek na trasie S8 i brakujących odcinków drogi ekspresowej w S7 z Warszawy – w kierunku Gdańska i Krakowa.
– Koszty naprawy dróg lokalnych przekraczają w naszym przypadku 20 mln zł. Ich naprawa to niekwestionowany obowiązek wykonawcy, ale czasami żądania są nadmierne. W razie ich niespełnienia zarządca stawia zakaz ruchu
ciężarówek powyżej 10 ton i próbuje nasyłać kontrole Inspekcji Transportu Drogowego – mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.
– Obowiązek zawarcia porozumienia z zarządcą wynika z zapisów umowy łączącej GDDKiA i wykonawcę. Porozumienie jest natomiast zawierane między wykonawcą a zarządcą. Ten ostatni wie, że wykonawca takie porozumienie musi zawrzeć, dlatego próbuje rozszerzyć jego odpowiedzialność ponad przywrócenie stanu poprzedniego – wyjaśnia adwokat Jan Góralski z kancelarii Góralski & Goss.
Prezesi spółek budowlanych przyznają, że dla przyspieszenia inwestycji ulegają żądaniom lokalnych zarządców. Powód – kary umowne GDDKiA przewyższają koszty robót dodatkowych dla samorządów.
– Wyznaję zasadę, że z lokalnym partnerem lepiej współpracować, niż trwać w konflikcie. Jeśli na miejscu mamy akurat ciężki sprzęt, a wójt chce wyrównać placyk przed ratuszem albo przedłużyć chodnik obok szkoły, to nie widzę problemu – mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Berger.
Zmienić prawo
– Taka praktyka zarządców dróg lokalnych jest naganna – mówi radca prawny Anna Piecuch z kancelarii Chałas i Wspólnicy.
– Jeśli domagają się oni od wykonawcy świadczenia przewyższającego zakresem i wartością przywrócenie drogi lokalnej do stanu sprzed rozpoczęcia budowy, to nie mieści się to w pojęciu naprawienia szkody. Wykonawca może i powinien odmówić spełnienia takiego świadczenia – twierdzi.
W takiej sytuacji wykonawcy próbują ograniczać korzystanie z dróg lokalnych. Wolą prowadzić transporty trasami krajowymi i budować własne drogi technologiczne.
Jak wybrnąć z tej sytuacji?
– GDDKiA powinna włączać się w negocjacje pomiędzy wykonawcami a zarządcami dróg. I powinna udzielać w tym zakresie pomocy wykonawcy, a nie poprzestawać jedynie na weryfikacji inwentaryzacji stanu technicznego dróg dojazdowych do placu budowy – mówi radca prawny Anna Piecuch.
Adwokat Jan Góralski idzie zaś jeszcze dalej.
– Problem można rozwiązać przez stworzenie z udziałem zarządców wzoru porozumienia w sprawie naprawy dróg lokalnych zniszczonych przy budowie autostrad. W grę wchodzi przyjęcie rozwiązania odgórnego w drodze ustawy oraz aktów wykonawczych. Wymaga to zatem udziału rządu i inicjatywy ze strony GDDKiA.