Związkowcy obawiają się, że trudna sytuacja finansowa w niewielkich gminach zmusi kuratorów do pozytywnego rozstrzygania wniosków o przekazywanie placówek oświatowych innym podmiotom.
Lokalni włodarze coraz bardziej narzekają na lawinowo rosnące wydatki na edukację, sięgające nawet 70 proc. budżetu gminy. Samorządy próbują sobie z tym radzić, łącząc
szkoły w większe zespoły lub przekazując je stowarzyszeniom. Kuratoria jednak rzadko godzą się na takie działania.
Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) przestrzega, że
polityka kuratorów niebawem może się zmienić, a wtedy gminy na potęgę będą wyzbywać się placówek oświatowych. A prowadzenie szkół – nawet jeśli wciąż są one publiczne – zwalnia nowy organ prowadzący z obowiązku zatrudniania personelu na podstawie Karty nauczyciela.
Trudna sytuacja gmin
Na początku swojej pierwszej kadencji rząd PiS zapowiedział, że opinia kuratoriów będzie wiążąca przy każdej likwidacji lub przekształceniu szkoły. W efekcie
samorządy mają związane ręce, a MEN może wykazywać, że małe placówki nie są zamykane. Jednocześnie resort edukacji chce utrzymać system zapoczątkowany przy podziale subwencji z września 2019 r., polegający na dodatkowym finansowaniu samorządów, które prowadzą bądź dotują publiczne szkoły o średniej wielkości klas nie większej niż 18 uczniów.
To jednak nie rozwiązuje ich problemów. – Co z tego, że na jednego ucznia możemy otrzymać nawet ponad 10 tys. zł rocznie, jeśli koszt przy nielicznych klasach w przeliczeniu na jedną osobę może wynieść nawet dwukrotnie więcej. Nasze problemy zaczęły się od tego, że musimy na siłę utrzymywać szkoły z oddziałami po kilku uczniów – mówi Leszek Brodowski, zastępca wójta gminy Zawidz (woj. mazowieckie). To w tej gminie radni nie zgodzili się na dodatkową pożyczkę lub przesunięcie środków. W efekcie ok. 120 nauczycieli pozostaje od blisko trzech tygodni bez
wynagrodzenia.
Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej
MEN, przyznaje, że te przepisy to obecnie największy problem, z jakim borykają się małe samorządy. – Jeśli stanowisko kuratorów nie będzie bardziej elastyczne w tej materii, to gminy czekają poważne kłopoty finansowe – przestrzega.
Patowa sytuacja
Zdaniem ekspertów ratowanie na siłę małych szkół mija się z celem.
– Samorządy, które likwidują szkołę lub łączą kilka placówek, mają z tego tytułu ogromne oszczędności w budżecie. Szkoła, która np. z gminnej zostaje przekształcona w stowarzyszeniową, wciąż pozostaje publiczną, a dla uczniów i rodziców nic się nie zmienia. Nauczyciele wciąż mają pracę, choć często na mniej korzystnych warunkach niż przewiduje to Karta nauczyciela – mówi Grzegorz Pochopień. Szkoły publiczne prowadzone przez osoby fizycznie lub prawne najczęściej zatrudniają nauczycieli na podstawie kodeksu pracy i z wyższym pensum.
– Obecnie przez decyzje kuratorów mamy szkoły, w których jest po kilkoro uczniów, a koszty zatrudniania nauczycieli są niewspółmiernie wyższe do otrzymywanej subwencji – wskazuje Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący zarządu Związku Gmin Wiejskich RP.
ZGWRP domaga się przywrócenia wpływu samorządów na organizowanie sieci placówek oświatowych, a także możliwości w trybie uproszczonym tworzenia gminnych szkół zbiorczych. – To już będzie duża oszczędność, bo nie będziemy musieli zatrudniać tylu dyrektorów i pracowników administracyjnych – dodaje.
Elastyczność zagrożeniem?
Choć MEN na razie jest nieugięty, to naciski ze strony wójtów (których większość sympatyzuje lub należy do PiS) mogą przeforsować bardziej elastyczną politykę wobec łączenia i likwidowania szkół.
Tego obawia się jednak ZNP. – Boimy się, że za chwilę nauczyciele będą zatrudniani przez różnego typu podmioty z pominięciem Karty nauczyciela. To też może być sposób na odegranie się przez niektórych samorządowców na strajkujących w kwietniu pracownikach oświaty – wskazuje Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
I przypomina, że gdy w 2016 r. nowelizowano przepisy oświatowe, związkowcy chcieli wnieść poprawkę, na którą wstępnie zgodził się Dariusz Piontkowski, obecny szef MEN, a wtedy szef Sejmowej Komisji Edukacji, jednak została ona zablokowana przez minister Annę Zalewską. Chodziło o to, by w ustawie – Prawo oświatowe (t.j. Dz.U. z 2019 r., poz. 1148 ze zm.) zapisać (tak, jak to jest w art. 104 ustawy o systemie oświaty, t.j. Dz.U. z 2019 r., poz. 1481 ze zm.), że prowadzenie szkół należy do obowiązkowych zadań gminy lub powiatu. – Wszyscy wiemy, że ustawa o systemie oświaty z czasem ulegnie wygaszeniu. Niestety w przepisach z 2016 r. nie ma mowy o tym, że prowadzenie szkół jest obowiązkowym zadaniem samorządu, a jedynie zadaniem – mówi Krzysztof Baszczyński. I przekonuje, że to otwiera furtkę, aby te zadania zlecać innym podmiotom. – Przez takie rozluźnienie przepisów nie mamy nawet możliwości wykazać przed sądem administracyjnym, że oświata jest obowiązkowym zadaniem samorządów – dodaje.
Podobnego zdania są inne organizacje związkowe. – Brak określenia, że zadania oświatowe są obowiązkowe, może być polem do nadużyć. Sądy mogą tak interpretować przepisy, że samorządy nie muszą prowadzić szkół lub mogą to robić w ograniczonym zakresie – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych.
MEN stoi jednak na stanowisku, że obecnie przepisy i uprawnienia kuratoryjne w odpowiedni sposób chronią szkoły przed nieuzasadnioną likwidacją lub przekazaniem.
OPINIA
Samorządy nie muszą wyłącznie prowadzić szkół
Robert Kamionowski radca prawny, ekspert ds. oświaty z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office
Przepisy –najpierw ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty, a obecnie ustawy z 14 grudnia 2016 r. Prawo oświatowe –precyzyjnie wskazują, jakie konkretne zadania są obowiązkowe dla którego szczebla samorządu, np. prowadzenie przedszkoli i szkół podstawowych –dla samorządu gminnego, a szkół ponadpodstawowych –dla samorządu powiatowego. ZNP przywołuje art. 104 u.s.o., zgodnie z którym gminom przekazano od 1 stycznia 1994 r. prowadzenie szkół podstawowych do obowiązkowych zadań własnych. Jednak ten przepis, podobnie jak art. 105 i 106, to regulacje przejściowe, które stwierdzały, że prowadzenie szkół i przedszkoli staje się zadaniem własnym gminy (nie było jeszcze w tym czasie powiatów), a szkoły państwowe stają się publicznymi –samorządowymi. Iod tego czasu prowadzenie szkół jest zadaniem obowiązkowym samorządów.
Inną kwestią jest to, czy zadania własne mają być wykonywane bezpośrednio przez samorząd, czy też ich wykonywanie może zostać w jakiś sposób powierzone innym podmiotom. Taką możliwość daje np. art. 9 ustawy o samorządzie gminnym. Ustawa ta nie wskazuje, czy powierzenie może dotyczyć zadań obowiązkowych, czy nieobowiązkowych. A skoro tak, to każde zadanie może zostać w odpowiednim trybie powierzone. I znowu, ustawy oświatowe (poprzednia i obecna) zawierają pewne „bezpieczniki”, mówiące, że jednostka samorządu terytorialnego nie może powierzyć lub przekazać wykonywania zadań oświatowych osobie prawnej utworzonej przez nią lub osobie prawnej, w której ma udziały lub akcje; nie może też przekazać takim podmiotom prowadzenia szkoły (a np. zadania w zakresie wodociągów przekazać spółce komunalnej –może).