Prezydent Lubina – jeden z liderów Bezpartyjnych Samorządowców, koalicjanta partii Jarosława Kaczyńskiego w dolnośląskim sejmiku – złożył doniesienie do prokuratury na wojewodę z PiS. Jego zdaniem działania wojewody stawiają pod znakiem zapytania dalszą współpracę
Prezydent Lubina – jeden z liderów Bezpartyjnych Samorządowców, koalicjanta partii Jarosława Kaczyńskiego w dolnośląskim sejmiku – złożył doniesienie do prokuratury na wojewodę z PiS. Jego zdaniem działania wojewody stawiają pod znakiem zapytania dalszą współpracę
Dolnośląski sejmik to jeden z nieoczekiwanych łupów PiS po zeszłorocznych wyborach samorządowych. Partyjni emisariusze – głównie szef KPRM Michał Dworczyk – usilnie zabiegali o stworzenie tam koalicji z Bezpartyjnymi Samorządowcami (BS). Ostatecznie udało się porozumieć, ale za konkretną cenę. PiS obiecał swoim koalicjantom m.in. obniżenie podatku od kopalin i pozostawienie na stanowisku marszałka województwa Cezarego Przybylskiego (związanego z BS). Tajemnicą poliszynela jest to, że w ramach porozumienia rząd miał dać zielone światło na to, by Lubin poszerzył granice o tereny należące do sąsiada – obwarzanka. Łącznie miasto chce przejąć ponad 8120 hektarów od gminy wiejskiej Lubin.
Choć sprawa wydawała się przesądzona, pojawiły się komplikacje. Zgodnie z procedurą, Lubin – jak każda inna jednostka chcąca doprowadzić do zmiany swoich granic – złożył stosowny wniosek w ustawowym terminie (do końca marca) na ręce wojewody dolnośląskiego Pawła Hreniaka z PiS. Wojewoda powinien ten wniosek zaopiniować, przesłać do MSWiA, a na końcu sprawą zająłby się rząd. To on podejmuje ostateczną decyzję, wydając rozporządzenie w terminie do końca lipca. Wówczas zmiany na mapie wchodzą w życie z początkiem nowego roku, czyli w tym przypadku od stycznia 2020 r.
Problem w tym, że wojewoda wniosek władz Lubina właśnie storpedował. Ustawa o samorządzie gminnym przewiduje, że z inicjatywą zmiany granic może wyjść rada gminy. Tu jednak z wnioskiem wystąpił prezydent miasta. W ocenie wojewody – organ nieuprawniony.
– Wobec tego wojewoda dolnośląski w przesłanym do MSWiA piśmie zwrócił uwagę, że obciążony taką wadą wniosek nie uprawnia wojewody do wydania opinii w przedmiocie zmiany granic miasta, a co za tym idzie, powinien skutkować niewydaniem przez Radę Ministrów rozporządzenia uwzględniającego proponowaną zmianę granic miasta Lubin – informuje Sylwia Jurgiel, rzeczniczka wojewody. Ostateczną decyzję i tak podejmie Rada Ministrów, ale musiałaby ją podjąć wbrew jednoznacznemu stanowisku wojewody z PiS, który wprost rekomenduje odrzucenie wniosku Lubina. – Pytanie, czy taka decyzja, wydana z naruszeniem prawa, nie będzie potem kontestowana i nie będzie stanowić podstawy do ewentualnych roszczeń ze strony gminy poszkodowanej zmianami – ocenia Jan Grabiec, poseł PO.
Czy władze Lubina mogą jeszcze poprawić swój wniosek? Zdaniem naszych rozmówców nie, bo minął termin na jego prawidłowe złożenie (31 marca każdego roku). A co mówią służby wojewody? – Jeżeli rada miejska złoży wniosek w marcu 2020 r., to zmiana granic miasta – przy założeniu, że wniosek jest poprawny i zasadny – nastąpi z dniem 1 stycznia 2021 r. – wskazuje Sylwia Jurgiel.
– Sytuacja Lubina to kolejny argument na rzecz potrzeby pilnej zmiany obecnie obowiązujących przepisów, które skutkują wieloma problemami interpretacyjnymi – komentuje mec. Maciej Kiełbus z Kancelarii Ziemski & Partners.
Prezydent Lubina Robert Raczyński – jeden z liderów BS, uchodzący za z bardzo wpływowego polityka na Dolnym Śląsku – nie kryje swojej irytacji. – Nie zgadzamy się z oceną wojewody, w opinii moich radców prawnych przekroczył swoje uprawnienia i dlatego zgłosili już sprawę do prokuratury – mówi. Jak dodaje, decyzję w sprawie zmiany granic ostatecznie i tak podejmuje Rada Ministrów na wniosek szefa MSWiA. – Dla nas wojewoda jest tu tylko listonoszem. A on nie może wpływać na te decyzje. Jeśli ten temat nie będzie poważnie potraktowany, to stawia to pod znakiem zapytania koalicję z PiS na Dolnym Śląsku i wiarygodność PiS jako koalicjanta – grzmi prezydent.
Wieści o komplikacjach dotarły już do polityków PiS w Warszawie. – Mam nadzieję, że wszystkie nieporozumienia na Dolnym Śląsku zostaną wyjaśnione. Tak to jest, że czasami koalicjanci mają rozbieżne zdanie, ale w polityce ważne jest, by wypracować konsensus – komentuje sytuację szef KPRM Michał Dworczyk.
Politycy PiS z regionu tłumaczą działania prezydenta Raczyńskiego konfliktem personalnym z wójtem gminy Lubin Tadeuszem Kielanem (który był jego sojusznikiem, a potem zmienił front), a także posłem PiS Krzysztofem Kubowem, który był kontrkandydatem Raczyńskiego w wyborach na prezydenta Lubina.
Szansę dla siebie w tej sytuacji widzi opozycja. Na razie jednak politycy nie komentują, czy spróbują dogadać się z BS i przejąć władzę w sejmiku. Jan Grabiec z PO ocenia, że to nie pierwsza sytuacja, w której zobowiązania ze strony polityków PiS wobec samorządowców nie są dotrzymywane. – W tym przypadku może to być jeszcze efekt rozgrywek między lokalnymi politykami PiS. Ale ostatecznie wszystko zależy od woli politycznej rządu – dodaje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama