Coraz więcej gmin nie godzi się na radykalne podwyżki cen odbioru odpadów, których życzą sobie firmy. Eksperci przestrzegają: przetargowe przepychanki mogą słono kosztować, a wzrost cen jest nieunikniony.
W wielu samorządach trwa właśnie powyborcze przeciąganie liny między radnymi, prezydentami lub burmistrzami miast i prywatnymi firmami, które stają do przetargów na zagospodarowanie odpadów na nadchodzący rok. O konsensus trudno, bo interesy wszystkich są bardzo rozbieżne.
Sęk w tym, że impas pomiędzy samorządowcami, którzy zapisali w budżetach nieadekwatne kwoty i muszą teraz kilkukrotnie ogłaszać przetargi, a firmami żądającymi wyższych opłat nie będzie mógł trwać wiecznie. A jak przekonują eksperci – niezależnie od przyjętego rozwiązania – pomysły utrzymania stawek na dotychczasowym poziomie i tak trzeba będzie ostatecznie włożyć między bajki. Dlaczego? System jest bowiem niedofinansowany od lat i nie utrzyma się tak dłużej, zwłaszcza w obliczu coraz ambitniejszych celów recyklingu, które stawia nam UE.
Pozostało
94%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama