Zapowiedź jest reakcją na wyrok w sprawie rolnika spod Łodzi, pozwanego przez sąsiadów, którym przeszkadza odór z hodowli 360 świń. Zgodnie z wyrokiem musi on im zapłacić 60 tys. zł odszkodowania i pokryć koszt procesu, co w sumie daje kwotę ok. 100 tys. zł. Sąd Apelacyjny w Łodzi, do którego odwołał się rolnik, podtrzymał wyrok pierwszej instancji, potwierdzając, że korzysta on ze swojej nieruchomości „ponad przyjętą miarę”, co negatywnie wpływa na sąsiadów. Dodatkowo, poza odszkodowaniem i kosztami, sąd zobowiązał rolnika m.in. do unikania prowadzenia działalności uciążliwej zapachowo w porze wieczorowej i w dni wolne od pracy. Zaś obornik ma wywozić jedynie w dni pochmurne, biorąc przy tym pod uwagę kierunek wiatru.
– To jest sytuacja kuriozalna. Jeśli ten wyrok zacznie „pączkować”, to doprowadzi do tragedii polskiej wsi – mówił na ostatnim posiedzeniu Sejmu poseł Andrzej Śliwka (PiS), wzywając resort rolnictwa do działań w tej sprawie.
Z odpowiedzi, jakiej udzielił posłom wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski, wynika, że spór miedzy sąsiadami ciągnął się latami. Sąsiedzi sprowadzili się, mając wiedzę, jaka działalność prowadzona jest za płotem.
– Zwróciliśmy się do rzecznika praw obywatelskich, aby wystąpił ze skargą nadzwyczajną w tej sprawie. Problem sporów między nowymi mieszkańcami wsi, którzy przeprowadzają się z miast, a prowadzącymi produkcję rolniczą jest coraz bardziej widoczny. Dlatego przygotujemy przepisy, na wzór rozwiązań francuskich, w których zapachy i dźwięki są traktowane jako nieodłączny element produkcji rolnej oraz dziedzictwa wsi. Zaprezentujemy je do końca roku – zapowiedział minister Krajewski.
Rolnicy czekają na te przepisy, tłumacząc, że dziś sielski obraz wsi spokojnej, który ściąga do niej mieszkańców miast, rozmija się nieco z rzeczywistością, stając się przyczyną sąsiedzkich waśni.
– Od dawna mamy do czynienia z ludźmi, którzy przeprowadzają się z miast na wieś i zaczynają skarżyć się na zapachy i odgłosy charakterystyczne dla terenów wiejskich. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że od początku XX w. obserwujemy trwały trend polegający na odpływie ludności z miast i migracji na tereny wiejskie. Niestety efektem procesu są bardzo często konflikty. Prawne uregulowanie tego problemu zahamowałoby absurdalne żądania zamknięcia hodowli zwierząt czy ograniczania korzystania z ciężkiego sprzętu rolniczego podczas żniw – mówi Marian Sikora, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych.
Tak jak we Francji
Resort rolnictwa na razie nie precyzuje, jak konkretnie mają wyglądać nowe przepisy. DGP sprawdził, jak funkcjonują one we Francji. Tamtejszego ustawodawcę do przyjęcia specjalnych regulacji zmobilizowała sprawa koguta Maurycego, którego pianie przeszkadzało nowym sąsiadom. Sąd nie uznał ich skargi, tłumacząc, że pianie koguta jest czymś normalnym. Nie był to jednak jedyny tego typu spór sąsiedzki. We Francji bowiem tak jak w Polsce ubywa gospodarstw, a jeśli teren jest blisko miasta, to w miejsce rolników przeprowadzają się ludzie z miast, którym wiejskie zapachy i hałasy przeszkadzają. Dlatego Francuzi przyjęli ustawę nr 2021–85 z 29 stycznia 2021 r., która ma definiować i chronić dziedzictwo sensoryczne francuskiej wsi.
Jeden z jej twórców, poseł Pierre Morel-À-L'Huissier, pisał w uzasadnieniu, że pianie koguta, bicie dzwonków, ryczenie osła, zapach obornika lub kurników, rechot żab to dźwięki i zapachy, które są integralną częścią wiejskiego życia.
„W ostatnich latach doprowadziły one do licznych konfliktów sąsiedzkich. Pozwy sądowe są często wnoszone przez wczasowiczów lub nowych mieszkańców wsi, którzy nie mogą znieść tego rodzaju uciążliwości, uważając je za nietypowe zakłócenia w sąsiedztwie” – pisał poseł, tłumacząc, że takie podejście zagraża niematerialnemu dziedzictwu francuskiej wsi.
Uzupełnieniem tej ustawy jest zmiana we francuskim kodeksie cywilnym z 15 kwietnia tego roku. Tu zapisano wprost, że odpowiedzialność za zakłócenie sąsiedzkie nie powstaje, jeśli działalność rolnicza była prowadzona przed przeniesieniem własności czy też powstaniem innego tytułu prawnego do nieruchomości, która znajduje się w posiadaniu osoby uznającej się za poszkodowaną. Przy czym z ochrony kodeksowej mogą korzystać tylko ci rolnicy, którzy prowadzą swoją działalność zgodnie z prawem, nie zmieniają warunków jej prowadzenia lub zmiana tych warunków nie jest na tyle istotna, aby przyczyniła się do nasilenia oddziaływania na nieruchomości sąsiednie.
– Zmiana prawa nie wpłynie ostatecznie na orzecznictwo, ponieważ sądy często trzymały w wyrokach linię prorolniczą, ale ma zapobiec występowaniu przez nowych mieszkańców wsi z pozwami w nieuzasadnionych przypadkach – tłumaczy Philippe Chauvin, kierownik Centrum Prawa Francuskiego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
– Te przepisy nie oznaczają, że we Francji nie można wystąpić z pozwem przeciwko rolnikowi, jeśli jego sąsiedztwo jest uciążliwe. Są przecież sytuacje, w których rolnik nie dba o swoje zwierzęta, o higienę czy porządek i w ten sposób oddziałuje negatywnie na sąsiadów. Nowe prawo nie zamyka im drogi do sądu – zaznacza.
Farmy przemysłowe na odrębnych zasadach
Osobny rozdział w stosunkach między tymi, którzy tylko na wsi mieszkają, a tymi, którzy prowadzą tam swoją działalność, piszą farmy przemysłowe. Ich oddziaływania nie można porównywać do piania koguta. Ich przed konsekwencjami prawnymi nie uchronią planowane przepisy, gdyż Polska, tak jak inne kraje, musi w ciągu najbliższych 21 miesięcy wdrożyć obowiązującą od sierpnia dyrektywę 2024/1785 o emisjach przemysłowych (tzw. dyrektywa IED).
– Nowelizacja dyrektywy o emisjach przemysłowych dużo zmienia, jeśli chodzi o hodowlę przemysłową zwierząt. Chów przemysłowy ma duży wpływ na środowisko i społeczność lokalną, m.in. poprzez uciążliwości zapachowe, wywołując liczne problemy. Najwyraźniej ustawodawca unijny to dostrzegł i położył nacisk na kwestie odorowe. Pierwotne regulacje dyrektywy sprzed 14 lat również uwzględniały chów przemysłowy, ale tym razem poświęcono mu oddzielne przepisy, które pomogą zwalczać obchodzenia prawa ochrony środowiska. Dyrektywa stworzy też jednolite warunki dotyczące zasad eksploatacji – wyjaśnia radczyni prawna Dominika Bobek z fundacji Frank Bold.©℗