Trybunał Konstytucyjny myli się, stawiając tezę, że twórca nie jest we współczesnych relacjach stroną słabszą
PRAWO AUTORSKIE Roszczenie z tytułu naruszenia prawa majątkowego twórcy
Trybunał Konstytucyjny wyrokiem z 23 czerwca 2015 r. (sygn. akt SK 32/14) uznał za niezgodny z konstytucją art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b prawa autorskiego (dalej PrAut). Według tego przepisu uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać naprawienia wyrządzonej szkody na zasadach ogólnych albo poprzez zapłatę dwukrotności bądź trzykrotności (jeśli naruszenie jest zawinione) stosownego wynagrodzenia należnego w sytuacji, gdyby zgody na korzystanie z danego utworu udzielił. Powyższy przepis nie wyczerpuje ewentualnych roszczeń uprawnionego. Ma on prawo domagać się także m.in. zaniechania naruszenia, usunięcia jego skutków oraz wydania uzyskanych korzyści. Sąd może ponadto zasądzić ogłoszenie w prasie zapadłego orzeczenia w całości lub w części, a także orzec zapłatę odpowiedniej sumy na rzecz Funduszu Rozwoju Twórczości. Nie zmienia to tego, że skutkiem decyzji Trybunału Konstytucyjnego będzie istotne osłabienie ochrony autorskich praw majątkowych.
Nie ma jeszcze pełnego uzasadnienia wyroku. Opinia publiczna miała dotychczas okazję zapoznania się, za pośrednictwem internetu, z przebiegiem rozprawy oraz z przedstawionymi przez przewodniczącego składu orzekającego motywami zapadłego rozstrzygnięcia. Pisemne uzasadnienie jest oczekiwane z ogromną niecierpliwością, gdyż w ustnych wypowiedziach pojawiły się zaskakujące stwierdzenia ogólne, które mogą wpłynąć na przyszłą wykładnię i – jak rozumiem – miały zasadnicze znacznie przy poszukiwaniu przez trybunał odpowiedzi na fundamentalne pytania, co w konsekwencji doprowadziło do wydania omawianego wyroku.
TK nie ocenia konkretnej sprawy, tylko przepis
W tym miejscu warto przypomnieć szczególną rolę Trybunału Konstytucyjnego i skargi konstytucyjnej. Ta ostatnia jest wnoszona w związku z zapadłym konkretnym rozstrzygnięciem, jednak jej rozpatrywanie odnosi się do oceny prawa, na podstawie którego to rozstrzygnięcie zostało wydane (pod kątem jego zgodności z wolnościami i zasadami określonymi w ustawie zasadniczej). Nie jest to więc etap postępowania w sprawie zakończonej prawomocnym orzeczeniem sądu, mający na celu jego kontrolę. Rolą trybunału nie jest także dokonywanie wykładni prawa, ocena prawidłowości przyjętych w orzecznictwie kierunków interpretacyjnych czy też postulowanie zmiany tendencji. Nie jest nią również formułowanie propozycji de lege ferenda. Wyroki i ich uzasadnienia, także ustne, pośrednio mają jednak znaczenie dla wykładni i wpływają na kształt podejmowanych inicjatyw legislacyjnych. Tłumaczy to potrzebę analizy treści zapadłego ostatnio rozstrzygnięcia.
To, że ocena TK jest sądem nad wskazanym przepisem prawa, nie zaś weryfikacją prawomocnego rozstrzygnięcia, oznacza, że stan faktyczny i prawny w konkretnej sprawie (której strona wystąpiła ze skargą konstytucyjną) nie powinien być w centrum uwagi trybunału. Chodzi o uniknięcie błędu określanego jako pars pro toto, polegającego na budowania uogólnień na podstawie ustaleń cząstkowych. Ocena dokonywana przez Trybunał Konstytucyjny nie powinna być reakcją na nieprawidłową wykładnię obowiązującego prawa, zarówno w rozstrzygnięciach orzeczniczych, jak i głosach piśmiennictwa prawniczego. Sąd wydający wyrok jest niezawisły, na potrzeby rozstrzygnięcia samodzielnie dokonuje wykładni. Wyjątki wyznaczające granice związania, np. zaleceniami wyroku drugiej instancji lub wyroku wydanego w wyniku skargi kasacyjnej, są w procedurze cywilnej ściśle określone. Jest bowiem powszechnie znaną zasadą, iż orzecznictwo sądowe nie jest w naszym systemie źródłem prawa.
Przypominam to wszystko w nawiązaniu do wyjątkowo obszernych odniesień, zarówno w toku rozprawy przed TK, jak i w omówieniach wyroku, do uwarunkowań konkretnego sporu pomiędzy wnoszącym skargę a jedną z organizacji zbiorowo zarządzających prawami autorskimi. Niepokoją w tym kontekście niektóre przedstawione wnioski oraz odniesienia ustnej motywacji zapadłego rozstrzygnięcia. Co znamienne, relacja o stanie faktycznym i rozstrzygnięciu sądowym w sprawie cywilnej, która była przyczynkiem wniesienia skargi konstytucyjnej, stanowią znaczną część komunikatu TK o wydanym wyroku.
W konsekwencji słuchający odczytanego ustnego uzasadnienia oraz opublikowanej na stronach WWW informacji o wyroku mógł powziąć przekonanie, że kwestionowane postanowienie dotyczące trzykrotnego stosownego wynagrodzenia dotyczy jedynie sfery zbiorowego zarządzania, a orzeczona niekonstytucyjność jest wynikiem zmian w obszarze zbiorowego zarządzania, które nastąpiły w okresie dwudziestoletniego obowiązywania prawa autorskiego, sprawiając, że twórca przestał być stroną słabszą, wymagającą szczególnej ochrony.
Zastrzeżenia budzi w szczególności kilka stwierdzeń zawartych w komunikacie trybunału. Pojawia się w nim m.in. fraza, iż „de lege lata uprawniony, o którym mowa w art. 79 prawa autorskiego korzysta z silnej zinstytucjonalizowanej ochrony, dysponuje całym katalogiem roszczeń uruchamianych z związku z naruszeniem autorskich praw majątkowych, jak również pewnymi ułatwieniami procesowymi (roszczenia informacyjne). Wyposażenie go dodatkowo w instrument ochrony polegający na żądaniu zryczałtowanego odszkodowania, niewymagającego ustalenia wysokości szkody, a wręcz całkowicie od niej oderwanego, odbyło się kosztem sprawcy deliktu. Ponadto przy wprowadzeniu zaskarżonej regulacji nie uwzględniono negatywnych konsekwencji, jakie niesie ona ze sobą i nie próbowano ich minimalizować. (...) Rozstrzygnięcie trybunału nie prowadzi do pozbawienia uprawnionych z tytułu autorskich praw majątkowych ochrony ich praw. Nadal mogą oni korzystać z pozostałych roszczeń ujętych w art. 79 prawa autorskiego, w tym – dochodzić naprawienia wyrządzonej szkody na zasadach ogólnych”.
Sławomir Wikariak w swojej publikacji poświęconej wyrokowi („Twórcy nie są już słabszą stroną”, DGP z 24 czerwca 2015 r.), która odbiła się szerokim echem, napisał wprost o podważeniu przez trybunał tezy, iż twórca z założenia jest stroną wymagającą szczególnej ochrony. Jak ów autor podkreślił, z ustnego uzasadnienia TK wynikało, że „dzisiaj sytuacja jest zgoła odmienna. Pozwy składają duzi producenci lub organizacje zbiorowego zarządzania, a po drugiej stronie zazwyczaj występują zwykli użytkownicy, często internauci”.
Trudno podzielić te wnioski. Przede wszystkim art. 79 PrAut nie jest przepisem regulującym naruszenia prawa jedynie w obrębie zbiorowego zarządzania. Jest normą ogólną odnoszącą się do wszystkich naruszeń autorskich praw majątkowych. Organizacje zbiorowego zarządzania działają w relacjach z profesjonalnymi użytkownikami, lawinowo korzystającymi z utworów w swojej działalności o charakterze gospodarczym. Podstawowe znaczenie w zbiorowym zarządzaniu odgrywają więc wielcy użytkownicy, w szczególności organizacje medialne, wydawcy, producenci audiowizualni i organizacje działające w ramach sieci dystrybucyjnej, np. wykonujące na zlecenie producentów egzemplarze utworów lub zajmujące się ich oferowaniem ostatecznym odbiorcom.
Szczególne miejsce zajmują tu nadawcy, reemitenci oraz portale internetowe, masowo rozpowszechniające utwory i artystyczne wykonania. Te ostatnie korzystają ze sprzyjającego klimatu w postaci protekcyjnych względem nich przepisów ustawy o usługach świadczonych drogą elektroniczną (zwolnienie z obowiązku kontroli treści, w tym legalności utworów udostępnianych publicznie), co owocuje ogromną skalą naruszeń. Dodania wymaga, że zamieszczający utwory z reguły są poza zasięgiem naszej jurysdykcji. Sprawa jest niezwykle poważna i brzemienna w skutki. Przepisy w istocie zapewniają bezkarność podmiotom działającym z naruszeniem prawa w systemie dystrybucji internetowej. Jak powiedział jeden z producentów fonograficznych, nie ma nic przeciwko temu, żeby nagrane przez jego przedsiębiorstwo utwory były prywatnie kopiowane. Jest to zresztą dozwolone w naszym prawie. Trudno natomiast akceptować sytuację, w której jednym naciśnięciem klawisza „Enter” kopiowany jest cały katalog liczący setki tysięcy utworów i dalej jest on przedmiotem swobodnej dystrybucji.
W konfrontacji z powyższym zdecydowanego zakwestionowania wymaga opinia, że pozwy (a więc roszczenia dochodzone na podstawie art. 79 PrAut) kierowane są przeciwko „zwykłym użytkownikom, a często internautom”. W rzeczywistości na polskim rynku w ostatnich latach szybko następuje koncentracja, w wyniku której rozpowszechnianiem twórczości w coraz większym stopniu zajmują się potężne wyspecjalizowane organizacje gospodarcze, zazwyczaj z kapitałem zagranicznym. Dotyczy to w szczególności rynku nadawczego, reemisji, importu i produkcji urządzeń elektronicznych, działalności wydawniczej, sieci handlowych, ale także sfery usług, np. hotelarskich. Jeszcze dość niedawno np. działalność reemisyjna była domeną bardzo wielu operatorów kablowych skupionych w dwóch izbach gospodarczych. Obecnie ta sfera usług w coraz większym zakresie skupiona zostaje w rękach trzech wielkich operatorów, z których jeden jest zresztą inicjatorem omawianej skargi konstytucyjnej.
Nie chodzi o indywidualnych internautów
Sprowadzanie ochrony praw autorskich w dzisiejszych relacjach rynkowych do ścigania drobnych czy też indywidualnych, niedziałających profesjonalnie użytkowników nie dziwi wówczas, gdy spojrzymy na to stwierdzenie jako na opinię wielkich organizacji, które są zainteresowane dezorientowaniem opinii publicznej. Dość często, niestety, do promowania takich ocen przyczynia się piśmiennictwo. Należy tu dodać, że wielkie organizacje uprawiają intensywny lobbing, nakierowany na korzystne z ich punktu widzenia zmiany legislacyjne. Ważnym jego elementem jest kształtowanie społecznych wyobrażeń o rynku wykorzystującym twórczość autorską. Wiele z takich działań już doprowadziło do zasadniczych zmian. Weźmy choćby uchylenie przed kilkoma laty, w oczywiściej sprzeczności ze zobowiązaniami Polski wynikającymi z zasad akcesyjnych, przepisu znoszącego na czas do wstąpienia do Unii Europejskiej obowiązek zawarcia umowy o przekaz kablowy. Dokonano tego z demagogicznym uzasadnieniem, że umożliwi to emerytom dostęp do odbioru reemitowanych programów, choć kwestia nie dotyczyła w żadnym stopniu emerytów. Do złudzenia przypomina to obecne łączenie kwestii roszczenia o potrójne wynagrodzenie z interesami internautów. Niemniej, propagandowo i marketingowo, jest to zabieg znakomity, zwłaszcza w świetle doświadczeń z ruchem w sprawie ACTA.
Sprowadzenie znaczenia art. 79 PrAut do obszaru zbiorowego zarządzania jest błędne także i z innego powodu. Należy przypomnieć, że na tym polu istotną rolę odgrywa konstrukcja ustawowego (przymusowego) pośrednictwa w dochodzeniu wynagrodzeń lub zawierania umów poprzez właściwą OZZ. Szczególne znaczenie ma tu novum obowiązującej ustawy, a mianowicie zasada, że określone w ustawie (art. 18 ust. 3 PrAut) roszczenia o wynagrodzenie, realizowane za pośrednictwem właściwej OZZ, są niezbywalne, nie podlegają zrzeszeniu się lub egzekucji.
Żądanie zapłaty dochodzone na podstawie tego przepisu nie obejmuje swym zakresem roszczeń z art. 79 ust. 1 PrAut, w tym alternatywnego roszczenia o zapłatę wielokrotności wynagrodzenia. OZZ działająca na podstawie art. 70 ust. 21 PrAut może się domagać jedynie jednorazowego wynagrodzenia. Oznacza to, że rola uchylonego obecnie przez trybunał przepisu w zakresie zbiorowego zarządzania jest ograniczona.
Losy legislacji dotyczącej prawa autorskiego (które już kilkakrotnie opisywałem na łamach Prawnika) dowodzą, jak wielkie znaczenie lobbies producencko-dystrybutorskie przywiązują do obrony swoich interesów. O skuteczności ich propagandy świadczy pogląd, że w konfrontacji z OZZ te ostatnie zostają uznane za mające przewagę na coraz bardziej koncentrującym się rynku.
Jestem autorem propozycji zmierzających do poszerzenia swobody korzystania z twórczości i wprowadzenia domniemania legalności takiego korzystania przez indywidualnych użytkowników, w szczególności internautów. Wszystko to przy jednoczesnym zagwarantowaniu twórcom, artystom wykonawcom oraz producentom egzemplarzy wykorzystywanych cyfrowo minimalnego wynagrodzenia obciążającego wszystkie podmioty gospodarcze, które osiągają korzyści z tytułu oferowania urządzeń i usług umożliwiających dostęp do utworów. Niestety, nikt, łącznie z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego, nie podjął dyskusji nad tymi propozycjami. Przyczyna jest oczywista: wielcy użytkownicy twórczości nie są nimi zainteresowani. Wolą płacić mniej lub nie robić tego wcale, a jednocześnie zabiegają o to, by możliwości ścigania naruszeń były jak najbardziej ograniczone.
W ustnym uzasadnieniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego stwierdzono, że twórcy korzystają z silnej instytucjonalnej ochrony i niedopuszczalna jest sytuacja, w której wysokość roszczenia całkowicie odrywa się od wielkości poniesionej szkody i stanowi jej wielokrotność. Przepisy mogą zakładać odszkodowania ryczałtowe, które nie będą wymagały dokładnego wykazania wielkości szkody. Mogą nawet zakładać rekompensaty wyższe od szkód, ale nie mogą prowadzić do całkowitego zagubienia proporcji między wielkością poniesionej szkody a odszkodowaniem. Oceny te wymagają komentarza, nie oddają bowiem legislacyjnego ratio omawianego roszczenia o trzykrotność stosownego wynagrodzenia, a nawet jego sens wypaczają.
Zakwestionowania wymaga przede wszystkim teza, że twórca nie jest we współczesnych relacjach stroną słabszą, gdyż korzysta z instytucjonalnej reprezentacji swoich interesów przez wyspecjalizowane organizacje zarządzające prawami autorskimi. Tymczasem OZZ działają tylko tam, gdzie ma miejsce lawinowe korzystanie z utworów określonego rodzaju. Poza sferą zbiorowego zarzadzania pozostaje ogromny obszar stosunków, w których ma miejsce rozpowszechnianie utworów z zastosowaniem art. 79 PrAut. OZZ, z istoty swoich zadań i pozycji, nie zajmują się ochroną twórców w relacjach mających za przedmiot indywidualne licencjonowanie korzystania z twórczości.
Trudno ponadto zgodzić się z tym, że odpowiedzialność w zakresie potrójnego stosownego wynagrodzenia jest wynikiem „całkowitego zagubienia proporcji”. W istocie jest to roszczenie wpisane do ustawy w przekonaniu, że w licznych przypadkach udowodnienie związku przyczynowego pomiędzy naruszeniem autorskich praw majątkowych i doznaną szkodą jest niemożliwe. Jego genezą było to, że organizacje gospodarcze w związku z bezprawną eksploatacją utworu osiągały korzyści nawet kilkudziesięciokrotnie przewyższające wynagrodzenie, którego mógłby spodziewać się autor, gdyby zawarto z nim umowę. W konsekwencji, jeszcze w latach 70. XX w. w orzecznictwie ukształtowano zasadę, że alternatywą do roszczenia o wydanie bezprawnie uzyskanych korzyści może być żądanie trzykrotności wynagrodzenia. Zasada ta została wyrażona expressis verbis w ustawie z 1994 r. Jednak w nowelizacji z 2007 r., z niezrozumiałych przyczyn, roszczenie to zastąpiono alternatywą do odszkodowania, w miejsce bezprawnie uzyskanych korzyści.
Roszczenia tego nie traktowano jednak jako przyznawanego przez sąd mechanicznie. Analiza orzecznictwa potwierdza, że w licznych wypadkach odmawiano jego zasądzenia, uważając takie żądanie za nadużycie prawa. Takie stanowisko potwierdzone zostało w szczególności w znanej obszernej publikacji o prawie autora do wynagrodzenia, pióra D. Sokołowskiej, która trafnie uważa, że sąd nie jest związany żądaniem określonej wielokrotności, bez uwzględnienia okoliczności rozpatrywanej sprawy. Nikogo nie trzeba przekonywać, że ani roszczenie odszkodowawcze, ani z bezpodstawnego wzbogacenia nie może prowadzić do nieusprawiedliwionego wzbogacenia się dochodzącego ochrony. Zasada taka nie stanowi niczego nowego w naszym prawie.
Niezależnie od tego zrobiono wiele, aby działania OZZ uczynić nieskutecznymi. Udzielenie kilkunastu zezwoleń na zbiorowe zarządzanie o niejasnych zakresach właściwości doprowadziło do trwających już kilkanaście lat konfliktów pomiędzy OZZ, rozdrobnienia i osłabienia poszczególnych OZZ. A przecież ściganie naruszeń jest kosztowne, wystarczy wspomnieć, że same wpisy sądowe w podejmowanych przez OZZ procesach będących odpowiedzią na wieloletnie uchylanie się od płacenia wynagrodzeń, sięgają 100 tys. zł. Jest znamienne, że procesy z wielkimi użytkownikami trwają z reguły znacznie dłużej niż z innymi. Pewna spółka córka światowego koncernu cyfrowego toczy spór sądowy z jedną z mniejszych OZZ od kilkunastu lat i sprawa ciągle pozostaje w stadium rozpoznania w pierwszej instancji. Taka praktyka jest z reguły obliczona na wymuszanie ustępstw. Wielkie podmioty stać na to, by grać na zwłokę.
Liczba procesów prowadzonych w sprawach indywidualnych jest bardzo skromna. Nie świadczy to jednak o małej skali naruszeń. Tych ostatnich jest bardzo dużo. Mało który autor decyduje się jednak podjąć trud walki w sądzie. W takiej sytuacji musi się bowiem liczyć z zerwaniem ewentualnej współpracy z danym użytkownikiem, zamrożeniem dochodzonego roszczenia na długi czas oraz koniecznością skorzystania z wyspecjalizowanej pomocy prawnej i poniesieniem innych kosztów procesu. Udowodnienie rozmiaru szkody lub bezpodstawnego wzbogacenia wymaga także znajomości struktury produkcyjno-dystrybucyjnej w danej sferze działalności gospodarczej, dotarcia do niezbędnych danych. Dostęp i ocena systemu dokumentacji finansowo-wysięgowej naruszyciela, niezbędna do wyliczenia korzyści w ramach łańcucha dystrybucyjnego, jest w większości przypadków niewykonalna dla indywidualnego twórcy.
Utrata mocy obowiązującej art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b PrAut jest faktem. Zachowują ją jednocześnie pozostałe roszczenia przewidziane w tym artykule. W skardze konstytucyjnej postulowano poprzestanie na zasadach ogólnych. Jest to konsekwentnym rozwinięciem założenia, że autor nie powinien korzystać ze wzmocnionej ochrony. Przy założeniu, że uprawniony może się domagać jedynie hipotetycznego wynagrodzenia, którego oczekiwałby w przypadku legalnego wykorzystania utworu, przekreśla sens prawa autorskiego. To, że mamy do czynienia ze szkodą wynikającą z zaistniałego naruszenia, nie nasuwa wątpliwości. Nie powinno jednak ich także budzić stwierdzenie, że nie wyczerpuje to treści roszczenia odszkodowawczego. Jednocześnie należy przypomnieć, że roszczenie odszkodowawcze wymaga wykazania winy sprawcy i związku przyczynowego z rozmiarem szkody, która ma być skompensowana. Oznacza to, że oparcie żądania na podstawie odszkodowawczej może okazać się nieosiągalne dla uprawnionego, ze względu na nieudowodnienie przesłanki winy i związku przyczynowego, obciążającego uprawnionego. Brak tytułu do rozpowszechniania utworu nie jest jednoznaczny z udowodnieniem rozmiaru doznanej szkody oraz zawinionego naruszenia. Okoliczność ta jest generalnie przyczyną tego, że na gruncie prawa autorskiego roszczenie odszkodowawcze nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Jest to wiadome i postulaty ograniczenia odpowiedzialności do wynikającej z zasad ogólnych w rzeczywistości umacniają pozycję naruszyciela i praktycznie pozbawiają twórcę ochrony. Ma to szczególne znaczenie w obrocie gospodarczym, w którym do bezprawnego korzystania z utworu dochodzi w ramach bardzo nieraz skomplikowanych powiązań organizacyjnych. Ich prześledzenie i uwzględnienie w dochodzonym roszczeniu jest niezwykle utrudnione. Przeszkód tych nie są w stanie w znacznej części przypadków pokonać także OZZ, które są przecież organizacjami wyspecjalizowanymi w dochodzeniu ochrony w zakresie praw autorskich, dysponującymi wyspecjalizowaną obsługą prawną.
Faktyczna ochrona silniejszych użytkowników
Gdyby roszczenie odszkodowawcze sprowadzić do roszczenia o stosowne wynagrodzenie, autorskie prawo majątkowe twórcy do utworu utraciłoby jakikolwiek sens. Po co bowiem zawierać umowę, negocjować jej warunki, gdy odpowiedzialność za bezprawne rozpowszechnianie utworu łączyłaby się jedynie w ryzykiem zapłacenia tego, co i tak należałoby zapłacić w przypadku legalnego rozpowszechniania. W dodatku to twórca musiałby udowodnić wysokość stosownego wynagrodzenia, z obawą, że w zakresie nieudowodnionym odszkodowania nie dostanie. Przede wszystkim zatem przekreślony zostaje w ten sposób jakikolwiek sens prawa twórcy do rozporządzania utworem (decydowania o sposobie korzystania z utworu). W wypadku naruszenia działający bezprawnie znajduje się w sytuacji uprzywilejowanej i to on w rzeczywistości korzysta z ochrony.
Należy wreszcie zauważyć, że roszczenie o wielokrotność jest pomyślane jako alternatywna podstawa do dochodzenia odpowiedzialności pieniężnej w wysokości zryczałtowanej, z możliwością wykazania przez naruszyciela, że w określonej części oznaczałoby ono bezpodstawne wzbogacenie uprawnionego. Jeżeli taki dowód nie zostaje przez naruszyciela przeprowadzony, jest to jego ryzykiem. Takie ukształtowanie roszczenia o wielokrotność wynikało z licznych sytuacji, w których korzyści naruszyciela z tytułu bezprawnego rozpowszechniania utworu były bardzo znaczne. Często kilkadziesiąt razy przewyższały wynagrodzenie, którego autor mógłby się spodziewać, gdyby zawarł zwyczajową umowę.
A przecież to, czy twórca chce zawrzeć umowę o określonej treści z danym kontrahentem, jest jego wyłącznym prawem. To on rozporządza utworem. To jego wyłącznym prawem jest także ustalenie wysokości wynagrodzenia, którego oczekuje. Nie wolno tego mylić ze standaryzacją wynagrodzeń w obrębie zbiorowego zarządzania, zakładającą równe traktowanie utworów. Trafne było łączenie omawianego roszczenia o wielokrotność wynagrodzenia z korzyściami bezprawnie uzyskanymi przez sprawcę. Zmiana przepisu, polegająca na odniesieniu tego roszczenia do odszkodowania, była niezrozumiała i szkodliwa. Pamiętam posiedzenie sejmowej komisji kultury, na którym padło pytanie o ratio tej zmiany, wskazujące na jej wadliwość. Nikt nie umiał jej celowości uzasadnić, co nie przeszkodziło, że zmiana ta została przyjęta. Jest utartym zwyczajem, którego nie udało się dotychczas zwalczyć, że nie podaje się autora projektu, który przynajmniej mógłby wyjaśnić, o co mu w poszczególnych zapisach projektu chodziło. W każdym razie skutkiem wprowadzonej zmiany są mylne asocjacje roszczenia o wielokrotność wynagrodzenia z odszkodowaniem i traktowaniem jako roszczenie, które podlega zasądzeniu mechanicznie.
W sytuacji, w której utracił moc przepis o potrójnym wynagrodzeniu jako alternatywnym w stosunku do odszkodowania, wymaga rozważenia to, czy nastąpił w tym zakresie powrót do sytuacji prawnej ukształtowanej w orzecznictwie sądowym na podstawie art. 56 prawa autorskiego z 1952 r. Ustawa ta przyznawała uprawnionemu roszczenie o wydanie uzyskanych korzyści i w razie winy (z możliwością kumulacji) o wynagrodzenie szkody. W ramach roszczenia o wydanie bezprawnie uzyskanych korzyści możliwe (w wyniku dorobku orzecznictwa sądowego) było dochodzenie go w rozmiarze do trzykrotności stosownego wynagrodzenia. W ujęciu prawa z 1994 r. wyraźnie potwierdzono, że roszczenia te mogą być kumulowane. Kumulacja roszczeń z bezpodstawnego wzbogacenia i odpowiedzialności odszkodowawczej oznacza, że można równolegle dochodzić odpowiedzialności w zakresie, w jakim odpowiednio wzbogacenie lub szkoda nie zostają skonsumowane przy wykorzystaniu drugiej podstawy. W konsekwencji zatem, w przypadku uzyskania znacznych korzyści przez naruszyciela, możliwe było dochodzenie trzykrotności wynagrodzenia jako kwoty, o którą naruszyciel w każdym razie wzbogacił się kosztem uprawnionego do utworu.
Nie wydaje się, żeby dochodzenie tak ujętego roszczenia przestało być możliwe po wydaniu komentowanego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. W każdym jednak razie dochodzenie wielokrotności nie może prowadzić do bezpodstawnego wzbogacenia po stronie uprawnionego. Zasada ta była deklarowana na gruncie poprzedniej ustawy, iż odpowiedzialność z bezpodstawnego wzbogacenia nie może wyjść poza korzyści osiągnięte przez naruszyciela (por. J. Błeszyński, „Ochrona autorskich praw majątkowych”, PWN, 1989 r., s. 178). Obowiązywała także pod rządami ustawy z 1994 r.
Wszystko to oznacza, że na interpretację majątkowej odpowiedzialności za naruszenia autorskich praw majątkowych wskutek utraty mocy obowiązującej art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b PrAut ogromne znaczenie mieć będzie pełne uzasadnienie wyroku trybunału oraz orzecznictwo sądowe po jego ukazaniu się. ©?
Gdyby roszczenie odszkodowawcze sprowadzić do roszczenia o stosowne wynagrodzenie, autorskie prawo majątkowe twórcy do utworu utraciłoby jakikolwiek sens
Trudno akceptować sytuację, w której jednym naciśnięciem klawisza „Enter” kopiowany jest cały katalog liczący setki tysięcy utworów i dalej jest on przedmiotem swobodnej dystrybucji
Na interpretację majątkowej odpowiedzialności za naruszenia autorskich praw majątkowych wskutek utraty mocy art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b PrAut ogromne znaczenie mieć będzie pełne uzasadnienie wyroku TK