Jarosław Sellin na antenie Polskiego Radia 24 przypomniał, że Parlament Europejski przyjął dyrektywę o prawach autorskich ponad 400 głosami za, ale przy ponad 200 głosach przeciwnych. "Wśród tych, którzy poparli ten kształt dyrektywy byli parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej, a wśród tych, którzy byli przeciw temu kształtowi, byli europarlamentarzyści PiS. (...) Naszym zdaniem ta dyrektywa idzie za daleko, ona de facto może oznaczać w przyszłości cenzurę internetu, brak możliwości swobodnego przekazywania treści, np. takich treści popularnych, jakimi są memy, czy też uszczerbek dla małych, a zysk dla bardzo dużych i silnych wydawców" - powiedział.
"W takim kształcie nie popieramy tej dyrektywy, aczkolwiek rozumiemy, że tutaj jest spór dwóch ważnych wartości: z jednej strony wolność dostępu do informacji i dóbr kultury, (...) z drugiej strony możliwość pozyskiwania dochodów z tego, co się samemu tworzy - i treści, i dóbr kultury - po stronie twórców. To bardzo trudne do zrównoważenia, na każdym poziomie, również w prawodawstwie krajowym" - dodał.
Sellin zauważył, że przyjęta propozycja jest we wstępnej fazie. "Ta dyrektywa będzie jeszcze zmieniana, bo jest zgłoszonych chyba ze 250 poprawek. Dziwię się, że Parlament Europejski przyjął rozwiązania forsowane przez Komisję Europejską, (...) a zlekceważył stanowisko Rady Europejskiej, czyli przywódców państw - tego organu, który jest najważniejszy w Unii Europejskiej. To było nieco inne stanowisko, nam bliższe, ale zostało odrzucone" - powiedział.
Wiceminister odniósł się także do seminarium organizowanego przez Instytut Zachodni, podczas którego mówiono o możliwości dochodzenia przez Polskę odszkodowań za zniszczenia wojenne. "Nieprzypadkowo poprosiliśmy Sejm i powstała komisja sejmowa, żeby rozpoczęła prace nad tym problemem. Na razie analityczną, oceniającą, jak naprawdę z tymi odszkodowaniami było. Myślę, że ta komisja lada miesiąc skończy swoją pracę i będą jakieś jej konkluzje. Potem to może przejść na fazę zainteresowania przez władzę wykonawczą" - powiedział Sellin. "Okazało się, że jeśli oddzielimy politykę i interesy polityczne od refleksji czysto prawnej, to nawet niemieccy prawnicy i specjaliści uznają, że ta sprawa została załatwiona w relacjach dwustronnych między Niemcami a Polską nie do końca w porządku" - dodał.
Jak przypomniał, w czasie wypłacania odszkodowań za straty wojenne Polska nie była krajem suwerennym. "To za nas te decyzje podejmowano. Przeliczając te odszkodowania wprost na pieniądze, Polska, kraj najbardziej pokrzywdzony w czasie II wojny światowej i pod względem liczby ofiar śmiertelnych w stosunku do liczby ludności, i ze względu na szkody materialne otrzymała chyba nieco powyżej 1 proc. wszystkich odszkodowań, 99 proc. otrzymały inne kraje. (...) To może przejść prędzej czy później na poziom pewnych uzgodnień politycznych i Niemcy być może dojrzeją do tego, żeby się wywiązać z tego moralnego zobowiązania. Może to przybrać różny kształt prawny, ale temat reparacji wojennych ze względu na to, że on nigdy nie został w relacjach dwustronnych rozwiązany, musi wrócić" - podkreślił.
Sellin odniósł się także do decyzji Parlamentu Europejskiego o uruchomieniu artykułu 7. wobec Węgier. Jego zdaniem decyzja ta wynika m.in. z niechęci dominujących elit lewicowo-liberalnych w stosunku do państw, "które ośmieliły się wybierać w dłuższej perspektywie czasowej siły polityczne, które się nie mieszczą w mainstreamie lewicowo-liberalnym". "Myślę, że to są ostatnie podrygi agresywnych kroków, moim zdaniem nieuprawnionych, wobec takich krajów jak Węgry. Im więcej tego typu kroków, tym myślę, że większy wstrząs i większa rewolucja w wynikach wyborów do Parlamentu Europejskiego w maju przyszłego roku. Myślę, że będzie więcej zdroworozsądkowych sił politycznych w Parlamencie w przyszłym roku i to będzie wstrząs dla tych zacietrzewionych sił lewicowo-liberalnych, które dzisiaj w Parlamencie Europejskim dominują" - dodał.