Na pewno nie będzie rewolucji rozumianej jako manifest, w którym wprowadzamy zupełnie nowy porządek, w gruzy obracając obecne struktury prawa autorskiego - mówi PAP wiceszef MAC Igor Ostrowski. Według niego pierwsze rozwiązania pojawią się pod koniec kadencji.

Wiceprzewodniczący PE Jacek Protasiewicz powiedział, że przedstawia Pan na forum UE propozycje zmian w prawie dotyczące internetu. Jednocześnie zrezygnował Pan ze stanowiska wiceministra administracji i cyfryzacji. W jaki sposób chce Pan kontynuować swoją pracę nad reformami?

Igor Ostrowski: Wiceprzewodniczący mówił zapewne o propozycjach wypracowanych podczas warsztatów po Kongresie Wolności w Internecie poświęconych m.in. zmianie praw własności intelektualnej. W ramach nowej Rady Społecznej ds. Internetu, którą stworzymy, chcielibyśmy postulaty i rekomendacje sformułowane na warsztatach przekształcić w konkretne propozycje legislacyjne. Zdajemy sobie sprawę, że część tych propozycji będziemy mogli realizować w Polsce, ale część musimy przeprowadzić na gruncie europejskim, ponieważ wymagają one zmian dyrektyw.

Pracę w ramach Rady rozpocznę prawdopodobnie już w sierpniu lub we wrześniu. Działalność dotyczącą regulacji internetu należy prowadzić w środowisku osób bezpośrednio zainteresowanych nie tylko w strukturach rządowych. Rząd w tej dziedzinie nie posiada monopolu na wiedzę.

Jaki jest cel Rady?

Dalsza praca nad kwestiami, którymi zajmowało się ponad 150 ekspertów w ramach warsztatów. Korzystając z ich dorobku, chcę kontynuować to wyjątkowe przedsięwzięcie. Mówimy wyraźnie, że problem zarządzania internetem może zostać rozwiązany tylko dzięki współpracy różnych środowisk. Nie wierzę w to, aby resort mógł sam znaleźć rozwiązania, przygotować projekt "zbawiennej" ustawy i przeprowadzić go przez Sejm.

Dyskusję o reformie praw własności intelektualnej prowadziliśmy przez dwa miesiące. Wiele potężnych głów od teorii i praktyki, profesorów, użytkowników i organizacji zbiorowego zarządzania, pochyliło się nad różnymi koncepcjami. Staraliśmy się ograniczać tę problematykę do kwestii online, rozmawialiśmy o reformie w świetle sprawy ACTA.

Zastanawialiśmy się, jak wprowadzić system kompensacji, który umożliwiłby uwolnienie treści w środowisku online w taki sposób, aby użytkownicy mogli się nimi dzielić bez skrępowania na warunkach niekomercyjnych. Chcielibyśmy stworzyć system wynagrodzeń za twórczość i mocno ścigać tych nieuczciwych, którzy nielegalnie handlują treścią, prowadzą paserską działalność.

Mam wrażenie, że w raporcie z warsztatów na temat prawa autorskiego jest tylko jeden postulat, na który wszyscy się zgadzają, jest to rekomendacja dotycząca kompleksowego zbadania internetu. Przy wszystkich innych propozycjach zmian pojawiają się zastrzeżenia, np. przy postulacie rozszerzenia dozwolonego użytku.

Oczywiście! To był pierwszy raz, kiedy doszło do spotkania tak dużej grupy ludzi o tak różnych interesach. Ja bym się bardzo zdziwił, gdyby po tylu latach ostrej dyskusji nagle wszyscy się na wszystko zgodzili i doszłoby do zmiany prawa autorskiego w ciągu pół roku. Rozumiem to jako proces, który będzie jeszcze trwał. Do pewnych zmian już dojrzeliśmy, nad pewnymi musimy jeszcze popracować.

Czyli rewolucji nie będzie?

Na pewno nie będzie rewolucji rozumianej jako manifest, w którym wprowadzamy zupełnie nowy porządek, w gruzy obracając obecne struktury prawa autorskiego. Będzie to rodzaj ewolucyjnego procesu, ale też nie chciałbym, aby ciągnął się on w nieskończoność. Przypuszczam, że do końca kadencji uda się nam doszlifować pewne rozwiązania.

Istnieje też opinia, że przed zmianą prawa powinno najpierw dojść do zmian na rynku. To przepisy powinno się dostosowywać do rzeczywistości, nie odwrotnie. W tym przypadku chodzi o sytuację, kiedy nowe modele biznesowe, takie jak sprzedaż internetowa, będą działać prężnie.

Rynek się nieustannie zmienia. Mrzonką są nadzieje, że zmiany doprowadzą do trwałych zasad funkcjonowania rynku. Tu mamy do czynienia z dylematem kury i jajka. Słyszę na przykład, że rynek nie może się rozwijać, ponieważ dziś istnieje szereg barier prawnych. Podczas warsztatu dotyczącego modeli biznesowych powstało ponad 90 rekomendacji w tej sprawie. Wskazano w nich powody, dla których w Polsce brakuje modeli udostępniających treści łatwo i tanio. Bardzo często w dyskusji o ACTA mówiliśmy, że internauci kradną, bo nie mają skąd wziąć, gdzie kupić.

Dlaczego sklepy internetowe w Stanach Zjednoczonych są tak świetnie zaopatrzone, "półki są pełne", a ich polskie odpowiedniki przypominają mniejszego formatu kioski ruchu? Właśnie z powodu ograniczeń prawnych.

Dla jasności: warsztaty nie opracowały złotej księgi rozwiązań, dzięki której w najbliższym czasie stworzymy bogaty w treść Internet, który z jednej strony będzie bezpieczny i chroniący prywatność a z drugiej strony zapewniający pełną wolność w sieci.

Czeka nas daleka droga. Raport warsztatów to dobry start. W ramach nowej Rady będziemy mogli prowadzić dalej prace przy współpracy różnych interesariuszy sieci. Mój osobisty cel jest taki, aby nie stracić tego dorobku.

Na świecie to nie jest żadna nowość. W tym kierunku zmierza ONZ, całe Internet Governance Forum (powołane przez ONZ forum działające w zakresie zarządzania siecią - PAP) oparte jest o tak zwane MAG (Multistakeholder Advisory Group, czyli grupa doradcza składająca się z przedstawicieli biznesu, rządów i strony społecznej; Ostrowski jest jej pierwszym polskim członkiem - PAP). Do zbierania opinii różnych środowisk dąży też Komisja Europejska.

Rozmawiała Magdalena Cedro