- Samplowanie bez zgody jest dopuszczalne, ale pod pewnymi warunkami - mówi w wywiadzie dla DGP Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy.
Rzecznik generalny TSUE w opinii dotyczącej zespołu Kraftwerk uznał, że samplowanie nawet najkrótszego fragmentu cudzego nagrania wymaga uzyskania zgody. Wywołało to mały popłoch wśród producentów takich stylów jak hip-hop, które opierają się na samplowaniu. Podziela pan ich obawy?
/>
Nie, co więcej opinia ta utwierdza mnie w podejściu, które reprezentuję od dawna. Można wykorzystać sample z innego nagrania bez zgody jego producenta, ale wyłącznie na prawie cytatu. Innymi słowy muszą być spełnione określone warunki. Po pierwsze fragment wykorzystany do samplowania musi być w pełni rozpoznawalny w nowym utworze. Słuchacz musi mieć szanse odróżnić, że jest to coś odrębnego. Po drugie – może stanowić tylko element nowego utworu, a więc nie może go zdominować, stanowić wiodącego motywu. Wówczas trudno bowiem mówić o cytacie. Można to porównać do cytowania książki. Wolno przytoczyć jej fragment, ale w ramach nowego utworu literackiego. Ten fragment może więc być drobnym elementem, ale nie może stanowić większości nowej książki. Oczywiście są też warunki dodatkowe, takie jak wskazanie autora cytowanego, czyli tu – samplowanego – utworu.
Rzecznik generalny w swej opinii również wskazuje na te przesłanki, ale stwierdza – i to w mej ocenie dość stanowczo – że nie można mówić o ich spełnieniu przy samplowaniu. Pojawia się wręcz stwierdzenie, że samplowanie samo w sobie, nie tylko w tej sprawie, nie spełnia warunków cytatu.
W tym zakresie nie mogę się zgodzić z rzecznikiem. Samo samplowanie to tylko element techniczny. Nie widzę uzasadnienia, dlaczego technikalia miałyby determinować ocenę prawną zjawiska. Istotą powinno być to, czy spełnione są warunki określone w dyrektywie i czy w danych okolicznościach możemy mówić o możliwości skorzystania z prawa cytatu, to, jakimi metodami technicznymi osiągamy ten cel, jest sprawą drugorzędną. Dyrektywa dopuszcza przecież cytowanie, o ile odbywa się zgodnie z uczciwymi praktykami i w rozmiarze usprawiedliwionym przez szczególny cel. Nie widzę przeszkód, by tym szczególnym celem były określone w polskiej ustawie prawa gatunku twórczości, tak ważne w hip-hopie i muzyce elektronicznej.
Załóżmy zatem, że wolno wykorzystać sample na podstawie prawa cytatu. Jak odróżnić, kiedy jest to dopuszczalne, a kiedy nie?
Każdy przypadek samplingu należy analizować oddzielnie. Znanym przykładem nadużycia prawa cytatu jest utwór „Bitter Sweet Symphony” grupy The Verve. Cała piosenka została zbudowana na samplu z partii smyczkowej orkiestrowego coveru piosenki Rolling Stones „The Last Time”. W efekcie trudno tu mówić o cytacie.
Są nawet utwory, w których jednocześnie można mówić o samplowaniu na prawach cytatu, jak i nie. Przykładem może być „California Love” nagrana przez 2Pac’a. Utwór ten zawiera sampel z piosenki Joe Cockera „Woman to Woman”, który stanowi praktycznie cały bit hitu 2Paca. Jest tam także sampel z utworu „Dance Floor” zespolu Zapp, wykorzystany we fragmencie refrenu „Shake It, Shake It Baby”. Jest to krótki, a jednocześnie jednoznacznie rozpoznawalny fragment. W końcu cały refren jest samplem piosenki Ronniego Hudsona „West Coast Poplock”, także jednoznacznie kontrastujący z wersami 2Pac’a. W mojej ocenie mamy sytuację dwa do jednego. Dwa dozwolone cytaty, jeden niedozwolony sampling pasożytniczy w przypadku Joe Cockera.
Przełóżmy to na głośną sprawę, w której reprezentował pan polskiego rapera Peję. Chodziło o utwór „Głucha noc”, w którym wykorzystano sampel z piosenki Stana Borysa „Chmurami zatańczy sen”. Można tu mówić o skorzystaniu z prawa cytatu?
W mojej opinii, jak najbardziej. Fragment utworu Stana Borysa, choć przetworzony, to jednak jest w pełni rozpoznawalny. Jednocześnie wyróżnia się w utworze Pei, od razu widać, że stanowi odmienny element, jest czymś dodanym. Przy tym, choć bez wątpienia ważny dla całości utworu, to jednak jest tylko jego częścią. Bez niego „Głucha noc” byłaby inna, ale mogłaby istnieć samodzielnie.
Czyli można było skorzystać z tego sampla bez pytania o zgodę?
Takie było stanowisko reprezentowanej przeze mnie strony w sprawie, a ja je podzielałem. Nie spełniono natomiast innego warunku, czyli wskazania twórcy tego fragmentu, a w każdym przypadku cytatu, w miarę dostępnych możliwości, korzystający ma taki obowiązek. Sprawa, podobnie jak inne znane mi spory w polskich sądach, które dotyczyły samplingu, zakończyła się ugodą. Nie mamy więc jak dotąd jednoznacznego stanowiska judykatury. Właśnie ukazała się „Głucha noc 2”, w której znów wykorzystany został sampel z piosenki Stana Borysa, w którym jest on już wskazany jako autor samplowanego fragmentu.
W sprawie rozstrzyganej przez TSUE chodzi o wykorzystanie mniej niż dwóch sekund utworu Kraftwerku. Większość z państw, które przedstawiły swe stanowiska, a także Komisja Europejska, przekonywały, że tak krótkim fragmentom nie należy się ochrona.
To jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Powiem więcej, uważam, że czym krótszy fragment jest samplowany, tym większe jest ryzyko nadużycia. Krótszy fragment trudniej bowiem rozpoznać, co sprawia, że łatwiej ukryć jego przywłaszczenie. Cytat musi być rozpoznawalny, a im dłuższa fraza, tym jest to łatwiejsze.
Zupełnie nie przekonują mnie argumenty, że do pewnej długości fragmenty utworu nie są chronione. Tu w pełni zgadzam się z rzecznikiem generalnym. Chroniona jest całość fonogramu i jego najkrótsza nawet część. Jedynym wyjątkiem od tej zasady jest prawo cytatu. W środowisku muzycznym mówi się o regule dwóch sekund czy czterech taktów, do których jakoby samplowanie zawsze było dozwolone. To jednak tylko powtarzany mit, miejska legenda, która nie znajduje żadnego umocowania w prawie.